– Kiedy dorastałem w latach 90., filmy młodzieżowe były zupełnie inne, niż dzisiaj. – zauważa Ross Butler. Wie o czym mówi, bo ma na koncie takie hity jak „Riverdale”, „Trzynaście powodów” plus trzy odcinki kinowej serii „Do wszystkich chłopców”. – To, co oglądają mieszkańcy amerykańskiej prowincji, dla reszty świata stanowi reprezentację naszego kraju – dodaje. – Cudzoziemcy postrzegają USA przez pryzmat popkultury.
Dlatego właśnie nasz rozmówca cieszy się, że było mu dane wejść do głównego nurtu telewizji: – Okazało się, że Azjata może być atrakcyjny dla wszystkich dziewczyn, niezależnie od koloru skóry. – podkreśla aktor legitymujący się korzeniami malajsko-chińskimi. – Teraz Disney dał szansę wielu moim ziomkom, zatrudniając do dubbingowania animowanego „Raya and the Last Dragon” wyłącznie osoby pochodzące z Azji.
Zadaliśmy Rossowi cztery pytania.
Czytaj też: Kobieta z żelaza. O dzieła Magdaleny Abakanowicz walczą najwięksi kolekcjonerzy sztuki
Czym różni się „Do wszystkich chłopców” od typowych filmów młodzieżowych?
– To chyba jedyna komedia romantyczna, która miała trzy kinowe odsłony, zatem publiczność może śledzić losy bohaterów w dłuższej perspektywie czasowej, obserwować jak dojrzewają i ewoluują. Zazwyczaj mamy pierwsze spotkanie, perypetie oraz happy end. Postacie przeżywają różne przygody, ale psychologicznie pozostają tam, skąd startowały.
Myślisz, że przedstawiciele starszego pokolenia, którym zdarzy się zerknąć do nowej oferty dla młodzieży, żałują, że za ich czasów nie było takich seriali i filmów?
– Jestem pewny. Przypuszczam, że dawne schematy wcale ich nie kręciły, odczuwali sztuczność konwencji, ale nie mieli innego wyjścia. Musieli brać, co dawali producenci.
Aktorzy pochodzenia azjatyckiego mają dziś większe pole do popisu niż, powiedzmy, dekadę temu?
– Kiedy przeprowadziłem się do Los Angeles w 2011 roku, panowała totalna posucha. Każda rola, jaką wtedy dostawałem, bazowała na rasowych stereotypach. Sytuacja zmieniła się jakieś sześć-siedem lat później. Hollywood zaczął rozumieć, że Amerykanie o azjatyckich korzeniach niczym nie różnią się od białych czy czarnych, a młodzi ludzie postrzegają wpychanie ich w przestarzałe szablony jako coś kuriozalnego.
Fajnie się pracowało przy realizacji „Raya and the Last Dragon”?
– Miałem poczucie, że wracam na łono swojej etnicznej społeczności. Jednocześnie dostaliśmy szansę wykreowania zróżnicowanych, osobistych interpretacji postaci i opowiedzenia wielowarstwowej historii bez podążania utartymi filmowymi tropami.
Tłumaczenie Piotr Milewski.
Czytaj także: Seryjni mordercy wydają książki, a on nie wyda. Woody Allen zakazany
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS