Unijna komisarz Elisa Ferreira, odpowiedzialna za politykę spójności, potwierdza to, o czym Rzeczpospolita donosiła już kilka miesięcy temu. Płatności z tytułu funduszy UE na lata 2021-2027 dla Polski, przeznaczone na rozliczenie faktur za zrealizowane projekty, zostały wstrzymane.
Komisarz wyjaśniała, że na razie żadne pieniądze dla Polski nie przepadły, ale blokada wypłat będzie utrzymana do czasu, aż spełnione zostaną warunki horyzontalne w zakresie przestrzegania praw podstawowych.
Stoicki spokój rządu
Choć takie stanowisko Komisji Europejskiej brzmi niezwykle niepokojąco co do możliwości skorzystania przez Polskę z 72 mld euro unijnych funduszy z polityki spójności na lata 2021-2027, polski rząd podchodzi do sprawy nadzwyczaj spokojnie. Premier Mateusz Morawiecki podkreślał, że wypłaty idą zgodnie z planem, a żadnych negatywnych sygnałów od pani komisarz nie słyszał.
– Nie otrzymaliśmy żadnych oficjalnych dokumentów z KE potwierdzających doniesienia medialne, że środki z polityki spójności są zagrożone – komentował też Grzegorz Puda, minister funduszy i polityki regionalnej.
Pragmatyzm górą
Resort funduszy wylicza, że Polska przekazała 7 marca Komisji stanowisko, że spełnia warunek dotyczący stosowania Karty Praw Podstawowych i oczekuje, że wkrótce otrzyma odpowiedź z Brukseli. Liczy oczywiście na pozytywną odpowiedź. – Zamęt informacyjny wokół Karty jest tworzony na potrzeby wsparcia opozycji w kampanii wyborczej – napisał minister Buda na Twitterze.
Spokój władz w Polsce może wynikać jednak nie z przekonania co do swoich racji, ale z pewnego pragmatyzmu. Tak naprawdę fundusze unijne na lata 2021-2027 dopiero ruszają, a to oznacza że pierwsze faktury, i to w pierwszej kolejności raczej na niewielkie kwoty, przedstawimy najwcześniej za kilka, kilkanaście miesięcy. Za to zaliczki na realizację programów unijnych już wpłynęły na rządowe konta, a kolejnych Bruksela też nie chce na odmówić.
Początek drogi
Jak podaje resort funduszy, dotychczas dostaliśmy 1,1 mld euro zaliczek (ok. 5,2 mld zł), z czego 631 mln euro na programy operacyjne zarządzane na poziomie krajowym, 483,8 mln euro na programy regionalne.
Oficjalna inauguracja tych programów, zresztą z udziałem komisarz Ferreiry, miała miejsce zaledwie w połowie lutego. Dotychczas ogłoszono kilka konkursów na poziomie krajowym, w programie Fundusze Europejskie dla Nowoczesnej Gospodarki (np. dotyczące Ścieżki SMART). Ale nie zostały jeszcze rozstrzygnięte, a co za tym idzie nie zostały też podpisane umowy o dofinansowanie.
Więcej naborów wniosków zaplanowanych jest na kwiecień i maj (m.in. z programu FE na Infrastrukturę, Klimat, Środowisko), a także w programów regionalnych. Ale ścieżka od konkursu do wysłania faktury dla Brukseli jest dosyć długa – najpierw konkurs, potem wybór zwycięzców i umowa o dofinansowania, następnie realizacja przedsięwzięcia, na koniec wniosek o płatność do UE.
Zła strategia
Eksperci przestrzegają jednak, że takie granie na zwłokę i udawanie, że wszystko jest w porządku, może się okazać bardzo złą strategią. Równie złą, jak to jest w przypadku Krajowego Planu Odbudowy. Pierwsze ostrzeżenia, że pieniądze z KPO zostaną zablokowane dla Polski ze względu na problemy z praworządnością pojawiły się jeszcze w połowie 2021 r., ale rząd postanowił je ignorować. Gdy w końcu podjęto próby zmian w sądownictwie, okazało się to na tyle trudne, że niemal niemożliwe.
Tymczasem zegar tyka. – Ryzyko, że Polska całkowicie utraci środki z KPOR rośnie z każdym miesiącem. Do końca 2023 roku musimy złożyć pierwszy wniosek o płatność. W przeciwnym razie pieniądze przepadną w całości – przypomina Marzena Chmielewska, zastępczyni dyrektora generalnego Konfederacji Lewiatan. – Każda kolejna próba nowelizacji przepisów ustaw dotyczących sądownictwa kończy się fiaskiem, bo każda jest działaniem pozorowanym i żadna nie była podjęta w dob … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS