Magdalena Frech przegrała w środę w drugiej rundzie Roland Garros z Kamillą Rachimową 3:6, 4:6. Po meczu jako jedyny dziennikarz w Paryżu miałem okazję rozmawiać z rosyjską tenisistką. Nie tylko o pojedynku z Fręch, ale także o wpływie wojny w Ukrainie na tenis.
To wyjątkowa sytuacja, bo rosyjscy tenisiści zwykle odmawiają rozmów indywidualnych. Pozostają do dyspozycji dziennikarzy głównie na konferencjach prasowych. To samo dotyczy m.in. Białorusinki Aryny Sabalenki.
Warunki jej nie przeszkadzały
22-letnia Kamilla Rachimowa przyszła na spotkanie uśmiechnięta i wyluzowana. Zaczęliśmy od pytań o mecz przeciwko Magdalenie Fręch. – Myślę, że przede wszystkim pomogło mi to, że grałyśmy z Magdaleną wcześniej aż trzy razy. Znamy się całkiem dobrze – mówiła, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.
Polka i Rosjanka rywalizowały wcześniej podczas turnieju w Canberze 2020, Petersburgu 2021 oraz Madrycie 2022. Fręch wygrała jedynie to pierwsze spotkanie. Po zakończeniu środowego meczu w Paryżu przyznała, że nie mogła się skoncentrować w czasie gry ze względu na porę rozgrywania pojedynku. Panie wyszły na kort kilka minut przed 20.
82. na świecie Rachimowa lepiej zaadaptowała się do warunków w Paryżu. – Starałam się być skupiona na każdej piłce, zachować koncentrację mimo późnej pory oraz hałasu ze strony kibiców na sąsiednim korcie – przyznała Rosjanka. Na korcie obok rywalizowali Hiszpan Roberto Bautista Agut i Peruwiańczyk Juan Pablo Varillas. Fani byli faktycznie bardzo głośni, jak przystało na Południowców i Latynosów.
Dzięki temu zwycięstwu Rosjanka wyrównała swój najlepszy wynik wielkoszlemowy w karierze. Do trzeciej rundy dotarła także dwa lata temu w US Open. O awans do czwartej rundy Roland Garros zmierzy się z wiceliderką rankingu Aryną Sabalenką. – Oczywiście, to nie będzie pojedynek z gatunku tych łatwych. Zrobię, co mogę. Kto wie? Nigdy nie grałam na największych kortach, a marzę o tym. Postaram się cieszyć każdą minutą tego pojedynku – mówi.
“Nie mieszać polityki ze sportem”
Rachimowa podobnie jak jej rodaczki i Białorusinki występuje w Paryżu jako zawodniczka neutralna. To oznacza, że np. na tablicy wyników znajdującej się na danym korcie przy ich nazwisku brakuje skróconej nazwy kraju. Podobnie jest w oficjalnym dokumentach turnieju.
Jak Rachimowa odnajduje w tej sytuacji? – Staram się zachowywać w Paryżu tak, jak inni. Gram dla siebie, a nie dla kraju. Skupiam się na sobie. Uważam, że nie powinniśmy mieszać polityki ze sportem, ale jest jak jest. Tenis to sport indywidualny i tylko tyle mogę powiedzieć – mówi pogromczyni Magdaleny Fręch. Na stwierdzenie, że polityka i sport od zawsze się przenikały, nie zareagowała.
Brzmi jak Sabalenka
“Odseparowanie polityki od sportu” to slogan, jakim od kilku miesięcy posługuje się m.in. Aryna Sabalenka. Inaczej podchodzi do tego wspierająca Ukraińców Iga Świątek czy Novak Djoković, który ostatnio w Paryżu zaapelował o zaprzestanie przemocy w Kosowie.
Kolejne pytania o wojnę, a uśmiech powoli znika z twarzy Kamili Rachimowej. W zamian pojawia się posępna mina, jej ciało usztywnia się na pufie. Czuć, że nie będzie już skora do odpowiedzi. To się szybko potwierdza, bo Rosjanka nie chce wyjaśnić swojego stosunku do samej wojny.
Nie widzi za to problemu w zachowaniu ukraińskich tenisistek, które od początku inwazji nie podają rąk przeciwniczkom z Rosji. – Rozumiem ich podejście. To ich wybór. Jako Rosjanki nic nie możemy z tym zrobić. Jeśli Ukrainki dzięki temu czują ulgę, to niech tak dalej postępują – mówi Rachimowa, nerwowo przy tym gestykulując.
Kamilla Rachimowa znów brzmi jak Aryna Sabalenka, która pytana o brak podania ręki przez Martę Kostiuk po ich meczu w Roland Garros przyznała: – Jeśli w ten sposób czuje się lepiej, to tylko mogę się cieszyć.
O Rachimowej zrobiło się głośno w styczniu, gdy rywalizowała w Australian Open z Ukrainką Kateryną Baindl. Podczas spotkania rosyjscy kibice byli nadzwyczaj aktywni. Organizatorzy turnieju w Melbourne podjęli potem decyzję o zakazie wpuszczania rosyjskich i białoruskich flag na trybuny.
Rachimowa przekonuje, że w czasie wojny stara się jedynie skupić na rywalizacji sportowej. – Wykonujemy swoją pracę. To jedyne, co możemy dziś zrobić. Po to tu przyjechałyśmy, a nie by wykonywać manifestacje polityczne – tłumaczy.
Czeka na wizę
Takich manifestacji, a zwłaszcza gestów poparcia wojny, Rosjanie nie będą mogli wykonywać podczas Wimbledonu. W innym wypadku nie wystąpią w Londynie, o czym zdecydowali brytyjscy organizatorzy. Rachimowa zamierza wybrać się na Wimbledon, ale ma ten sam problem co Aryna Sabalenka. – Zobaczę, co się wydarzy, bo aplikowałam o wizę i nadal nie mam decyzji w tej sprawie.
Barbora Krejcikova czy Iga Świątek opowiadały ostatnio o napięciach w szatni w związku z wojną. Kamilla Rachimowa słyszała o pogarszającej się atmosferze, ale twierdzi, że sama tego nie odczuła. – Jest grupa dziewczyn, która rozmawia z nami. Są takie, które nas omijają. To zawsze ich wybór – kończy Rosjanka, a uśmiech już dawno zniknął z jej twarzy. Czy i tym razem nie brzmi podobnie jak Aryna Sabalenka?
“Zawsze będą tacy, którzy mnie nienawidzą, i ci, którzy kochają” – to zdanie jak mantrę powtarza Białorusinka od ponad roku na prawie każdej konferencji. W Rosji doczekała się swojej kopii, która nazywa się Kamilla Rachimowa.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS