A A+ A++

Amerykańskie służby wywiadowcze odkryły, że Rosjanie szykują się do zamordowania Armina Pappergera, dyrektora zarzą­dza­ją­cego niemiec­kiego koncernu zbroje­nio­wego Rhein­me­tall. Co gorsza, miało to być tylko jeden – za to najdalej posunięty – z całego szeregu planów takich zamachów, wymierzonych w szefów zachodnich koncernów zbrojeniowych, które wspierają Ukrainę.

Jak poinformowała telewizja CNN, powołując się na pięć niezależnych anonimowych źródeł, Amerykanie dowiedzieli się o planowanym zabójstwie i powiadomili Berlin. Niemieckie służby objęły Pappergera ochroną i udaremniły rosyjski plan. Nie wiadomo, kto jeszcze mógł się znajdować na liście celów.

Papperger jest jednym z głównych orędowników niemieckiej pomocy wojskowej dla Ukrainy. Czy robi to ze względów moralnych, czy też z chęci zysku – nie ma większego znaczenia. Pocisk artyleryjski nie będzie eksplodował mocniej dlatego, że został kupiony przez „tych dobrych”. Faktem jest, że Papperger popycha swój kraj w kierunku, którego kanclerz Olaf Scholz najwyraźniej wciąż się obawia. Rok temu zapowiedział wręcz budowę zakładów Rhein­me­talla w Ukrainie, które produkowałyby czołgi Panther KF51.

Jak łatwo zgadnąć, ekspansja niemieckiego koncernu w Ukrainie jest nie w smak Moskwie. Głos zabrali najpierw propagandyści, grożąc zbombardowaniem fabryki, gdy zostanie ukończona, i wzywając zarząd Rheinmetalla, by ponownie przemyślał inwestycję. Oficjalne stanowisko władz wyraziła 20 lipca rzeczniczka Kremla Marija Zacha­rowa, uznając zakład produkujący wozy opancerzone za „uzasadniony cel”.

Zapytany przez dziennik Bild, Papper­ger zbył rosyjskie groźby w bardzo interesujący sposób. Na początek stwierdził, że Rheinmetall nie zrezygnuje z pomocy dla Ukrainy, a następnie dodał, że fabryka będzie chroniona przez systemy przeciw­lotni­cze produkcji Rheinmetalla.

Przypomnijmy, że 30 kwietnia w Hermanns­burgu w Dolnej Saksonii spłonął dom letniskowy Pappergera. Do podpalenia przyznali się lewicowi ekstremiści. Nie wiadomo, czy mieli oni bezpośredni związek ze spiskiem wykrytym przez Amerykanów, czy było to zupełnie osobne przed­się­wzię­cie, ale naiwnością byłoby nie zakładać tu inspiracji ze strony Kremla.

Sprawcy opublikowali w serwisie Indymedia list otwarty, w którym stwier­dzono, że „Rhein­me­tall jest jednym z beneficjentów tak zwanego punktu zwrotnego” i że przed­się­bior­stwo gro­ma­dzi „stare typy czołgów”, które „można teraz sprzedać Ukrainie wraz z amunicją i z ogrom­nym zyskiem”. Podkreślono też, że Rheinmetall nie tylko planuje i produkuje, ale także morduje na skalę krajową. Na końcu listu znalazła się wzmianka o pojmanej w lutym tego roku terrorystce Rote Armee Fraktion, Danieli Klette: „Wolność dla Danieli!”.

Trudno też nie dopatrywać się związku z zamachami terro­rys­tycz­nymi na magazyny amunicji w czeskich Vrběticach jesienią 2014 roku, bezpośrednio po pierwszej, ograniczonej jeszcze, rosyjskiej napaści na Ukrainę. Istniało wysokie prawdopodobieństwo, że amunicja ta trafi w ręce ZSU, toteż – jak ustaliły czeski kontrwywiad i policja – rosyjskie GRU zniszczyło maga­zyny. W zamachu brali udział między innymi Anatolij Czepiga i Aleksandr Miszkin, ci sami, którzy później usiłowali otruć podwójnego agenta Siergieja Skripala i jego córkę w Wielkiej Brytanii. Operację nadzorował bezpośrednio do­wód­ca osławionej jednostki 29155, Andriej Awierjanow. Szerzej pisaliśmy o sprawie w tym artykule.

Innym potencjalnym kandydatem do produkcji KF51 są Węgry.
(Rheinmetall)

Od tego czasu minęło jednak prawie dziesięć lat. Moskwa doszlifowała metody prowadzenia wojny hybry­dowej i operacji wpływu w nowych realiach technicznych. Szczególną sprawność osiągnęła w kwestii działań w internecie i, szerzej, w walce o zdobycie przewagi w sferze mentalnej (noosferze). Ataki „kinetyczne”, takie jak na Skripalów czy we Vrběticach, stanowiły jednak rzadkość.

Zmieniło się to na początku bieżącego roku. Agenci Kremla zaczęli werbo­wać lokalnych „pod­wy­ko­naw­ców”, którym zlecają różnorodne akty wandalizmu i sabotażu. Podpalenia są tu szczególnie efektywnym środkiem działania. W kwietniu dwóch obywateli Wielkiej Brytanii oskarżono w związku z podpaleniem magazynu w Londynie należącego do ukraiń­skich przed­się­bior­ców. Dylan Earl, lat 20, miał (oprócz podpalenia) werbować osoby do współpracy z obcą służbą wywiadowczą, a Jake Reeves, lat 22, oskarżony jest o przyjęcie korzyści majątkowej od obcej służby wywiadowczej. Służbą tą miała być komórka Wagnerowców.

Również w kwietniu aresztowano w Niemczech dwóch mężczyzn planu­ją­cych podpa­le­nie amery­kań­skich obiektów wojskowych w tym kraju. Obaj są obywatelami zarówno Rosji, jak i Niemiec.

Podpalenia zleconego na Kremlu mogła doświadczyć także Polska. Śledztwo w sprawie pożaru, który 12 maja zniszczył halę targową przy Mary­wil­skiej w Warszawie, powie­rzono Mazowiec­kiemu Wydzia­łowi do spraw Przestęp­czości Zorgani­zo­wanej i Korupcji Prokura­tury Krajowej. – Postę­po­wanie będzie prowadzone również z artykułu 258 kodeksu karnego, który dotyczy udziału w zorgani­zo­wanej grupie przestęp­czej – powiedział prokura­tor Przemysław Nowak. Z kolei premier Donald Tusk oświadczył, że związek z podpaleniem mogły mieć rosyjskie służby.

Śledztwo na razie skryte jest za grubą kotarą tajemnicy, ale jak informował miesiąc temu Onet, utknęło w martwym punkcie z powodów proceduralnych. Dzisiaj zaś minister spraw wewnętrznych Tomasz Siemoniak przyznał, że nośniki pamięci, na których znajdowały się nagrania z kamer monitoringu wewnętrznego, zostały zniszczone w pożarze.

Z kolei we Francji w ubiegłym miesiącu francuska policja zatrzymała mężczyznę – obywatela Ukrainy pochodzenia rosyjskiego, niegdyś mieszkającego w Donbasie – budującego bomby. Niedoszły zamachowiec został poważnie ranny wskutek wybuchu jednego ze swoich produktów. Na razie nie wiadomo, gdzie i kiedy zamierzał przepro­wadzić atak.

Niemniej zamachy na obywateli krajów zachodnich wciąż były rzeczą niesłychaną. Zamach terrorystyczny we Vrběticach zakończył się wprawdzie śmiercią dwóch pracowników maga­zynu, ale były to przypadkowe ofiary. Dla Rosjan ich życie nie miało znaczenia, ale też nie byli oni celem zamachu. Celem była amunicja.

Próba zamordowania Pappergera i wpłynięcia w ten sposób na wsparcie udzielane Ukrainie przez koncern Rhein­me­tall i przez niemieckie władze wprowadza paskudną nową jakość. Rzeczniczka amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Adrienne Watson nie chciała komentować wiadomości o możliwym zamachu na Pappergera, ale podkreśliła w oświadczeniu dla CNN, że USA „traktują bardzo poważnie nasilającą się rosyjską kampanię działalności wywrotowej i skupiają się na niej intensywnie w ostatnich miesiącach”.

– Stany Zjednoczone omawiały tę kwestię z naszymi sojusznikami z NATO – dodała Watson. – Czynnie współpracujemy, aby zdemaskować i zakłócić te działania. Zaznaczyliśmy również jasno, że działania Rosji nie powstrzymają sojuszników od dalszego wspierania Ukrainy.

Sprawa zapewne nieprzypadkowo wypłynęła właśnie teraz, kiedy w Waszyngtonie trwa szczyt NATO. Państwa członkowskie sojuszu będą musiały się pochylić nad tym, jak reagować na podobne operacje ze strony Moskwy, które coraz trudniej zakwalifikować jako utrzymywane „poniżej progu konfliktu zbrojnego”.

Trzeba zwrócić uwagę, że niektóre działania rosyjskich sabotażystów wydają się chaotyczne, wręcz amatorskie. Te najpewniej mają charakter sprawdzający, jak w przypadku Maksyma L., który dostał około 30 złotych za malowanie graffiti antywojennego. Gdy dowiódł, że można na nim polegać, miał na przykład rozmieszczać kamery monitoringu wzdłuż torów w pobliżu Medyki.

Najpoważniejsze misje – znów Skripal, Vrbětice czy zabicie dezertera Maksima Kuźminowa w Hiszpanii – to jednak sprawy zbyt poważne, aby powierzać je amatorom pokroju Maksyma L. Tu do akcji muszą wkra­czać funkcjo­nariu­sze rosyjskich służb, co zarazem wyklucza scenariusz o niepodle­ga­jących kontroli nadgorliwych amatorach, którzy porywają się z motyką na księżyc – ci nie mieliby dostępu do odpowiednich środków. Zamach Papper­gera musiałby być zatwierdzony w Moskwie, nawet jeśli ostatecznym jego wykonawcą byłby ktoś miejscowy. Co więc pocznie NATO?

IMAGO / Thomas Trutschel / Alamy Stock Photo

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTo już pewne. Tomasz Kammel oficjalnie się do tego przyznał
Następny artykułZakazany symbol w LKE. To będzie międzynarodowy skandal