Analiza opublikowana przez Kompleks Wojenno-Przemysłowy nie pozostawia złudzeń. Pomimo, że Rosjanie mają bardzo dobre rozwiązania jeżeli chodzi o naziemne systemy Walki Elektronicznej (WE), to w przypadku lotniczych systemów WE przemysł nie jest w stanie jak na razie dostarczyć rozwiązań w odpowiedniej ilości. Sytuacja w tej dziedzinie jest określana jako „katastrofalna”.
A było tak dobrze
O skali problemu może świadczyć fakt, że Rosjanie nie wprowadzili żadnej, lotniczej platformy Walki Elektroniczne od 1993 roku do 2016 roku. Tymczasem wcześniej, w nieco ponad trzydzieści lat zbudowano w Związku Radzieckim ponad siedemdziesiąt takich statków powietrznych na bazie samolotów: An-12, Tu-16 i Jak-28. Jako szczególnie udany uważa się wykorzystywany jeszcze do lat dziewięćdziesiątych lampowy system zakłóceń „Bukiet”, który zainstalowano na „odrzutowcach” Tu-16P i Jak-28PP.
Ten analogowy kompleks był podobno w stanie torować drogę własnemu lotnictwu uderzeniowemu paraliżując systemy radarowe przeciwnika nawet w odległości 600 km. Rosjanie dodatkowo w sposób ciągły go modernizowali. Pomimo, że był to system analogowy, to już w swoich wersjach z lat sześćdziesiątych mógł on działać automatycznie – analizując odbierane częstotliwości i odpowiednio dobierając zakłócenia. Na pokładzie każdego samolotu znajdowało się pięć generatorów, które specjaliści nazywali potocznie „garnkami”. Każdy z nich odpowiadał za zakłócenia odpowiednich długości fal: od 8 do 30 cm.
W latach siedemdziesiątych pojawiły się nowe rozwiązania – szczególnie jeżeli chodzi o systemy antenowe. Dawało to już możliwość tworzenia węższych charakterystyk antenowych, co zmniejszało straty mocy (skupiając ją na atakowanych „elektronicznie” celach), jak również ograniczało niepożądany wpływ zakłóceń na własny samolot i jego załogę (co wcześniej bywało problemem i wymagało ścisłego nadzoru medycznego nad pilotami i operatorami kompleksu). Te zmiany zostały wprowadzone na samolocie Jak-28PP, który poza „Bukietem” został doposażony w kompleks „Fasol”. Pozwalał on już tłumić nie tylko radary, ale również systemy dowodzenia i łączności.
W latach osiemdziesiątych technologia lampowa przestała być wystarczająca, szczególnie, gdy w państwach NATO zaczęto wprowadzać nowej generacji stacje radiolokacyjne z antenami ścianowymi i o szybko zmienianych parametrach (takich jak częstotliwość nośna sygnału, okres sondowania, długość fali, itd.). Uznano więc, że samoloty Tu-16P i Jak-28PP są już zupełnie nieprzydatne i na początku lat dziewięćdziesiątych wycofano je ze służby. Jak się później okazało był to duży błąd, ponieważ te statki powietrzne miały jeszcze duży potencjał modernizacyjny, a ponadto przez prawie ćwierć wieku nie wprowadzono nic w zamian.
Tymczasem wystarczyłoby jedynie wymienić bazę elementową zachowując samą koncepcje poszczególnych urządzeń. Tak zresztą zrobiono później w odniesieniu do kompleksu „Bukiet”, w którym od razu dokonano przejścia z systemów lampowych na mikroukłady (pomijając układy tranzystorowe).
„Porubszczyk” – czyli skromne rozwiązanie pomostowe
Zmiana pokoleniowa w lotniczych systemach Walki Elektronicznej miała nastąpić dopiero w 2016 roku, gdy wprowadzono do wojsk lotniczych trzy kompleksy WE Ił-22PP „Porubszczyk”. Wszyscy jednak zdawali sobie sprawę, że ilość ta w żadnym przypadku nie zaspokaja potrzeb rosyjskich sił zbrojnych – szczególnie podczas pełnowymiarowego konfliktu.
Sprawa jest o tyle dziwna, że zupełnie inaczej dzieje się na lądzie. Tam przez cały czas są wprowadzane nowatorskie rozwiązania, które w niektórych przypadkach rzeczywiście nie mają swoich odpowiedników w krajach zachodnich. Opracowaniem ich zajmują się firmy zgrupowane w koncernie KRET „Technologie Radioelektroniczne”. Firmy te są na pewno gotowe do zbudowania również nowego, lotniczego kompleksu walki elektronicznej, o którego wprowadzeniu zaczyna się w Rosji mówić głośno od kilku miesięcy.
Nie jest to jednak proces krótkotrwały i na poprawę sytuacji rosyjskie siły zbrojne będą musiały poczekać co najmniej dziesięć lat. Wystarczy tylko przypomnieć program „Porubszczyk”, który powstał siedem lat po podpisaniu kontraktu (w 2009 roku) z Doświadczalnym Zakładem Budowy Maszyn im. Miasiszczewa w mieście Żukowski.
Jak się jednak okazało największym problemem dla Rosjan nie był sam kompleks WE, ale znalezienie dla niego odpowiedniej platformy latającej. System „Porubszczyk” to zestaw zakłócający, który działa jeszcze w oparciu o starsze technologie, a więc wymaga samolotów o dużym udźwigu, znacznej objętości kadłuba i odpowiednim zapasie energetycznym.
Takie wymagania spełniał np. cywilny, czterosilnikowy, turbośmigłowy samolot Ił-18, ale Rosjanie nie mieli nowej wersji tego statku powietrznego. Dlatego musieli wykorzystać stare statki powietrzne, co obecnie wiąże się z dużymi problemami w ich operacyjnym wykorzystaniu. Dla potrzeb Walki Elektronicznej „poświęcono” trzy latające centra kontroli powietrznej Ił-22 „Bizon”, które zaczęto wprowadzać do służby już w 1971 roku. Ponad trzydziestopięcioletnie samoloty przeszły jednak remont kapitalny i po 2011 roku rozpoczęły się ich loty testowe. Zabudowany na ich bazie kompleks „Porubszczyk” przeszedł natomiast próby państwowe w 2015 roku. Rok później trzy wcześniejsze „Bizony”, a obecnie Ił-22PP, weszły do służby w rosyjskich siłach powietrznych.
Jak na razie nie są znane możliwości kompleksów „Porubszczyk”. W rosyjskich mediach kilkakrotnie pokazała się nawet informacja, że jest to po prostu znany wcześniej system „Bukiet”, w którym zastąpiono niektóre bloki nowymi układami elektronicznymi. Sami Rosjanie zresztą twierdzą, że nie jest to żaden skok technologiczny. Sprawa jest drażliwa, ponieważ Rosja uważa się za najlepszego na świecie producenta systemów WE. Każdego roku wielkość rosyjskiego rynku systemów i sprzętu Walki Elektronicznej przekracza 400 milionów dolarów, co wiąże się m.in. z przejęciem 7% światowego eksportu. Dodatkowo największy rosyjski producent systemów WE – koncern KRET lansuje się jako światowy, „intelektualny lider” w tej dziedzinie – i w kilku rozwiązaniach ma do tego pełne prawo.
Trudno jest to zweryfikować, ponieważ możliwości rosyjskich kompleksów Walki Elektronicznej nie są jawne i znane jedynie z państwowych mediów. Uważa się jednak, że dzięki wielkomocowym nadajnikom, zakłócenie systemów elektronicznych przeciwnika z „Porubszczyka” ma być skuteczne nawet z odległości 100 km. W odróżnieniu od systemów WE starszych generacji, nowy kompleks ma działać już selektywnie. Najpierw więc prowadzony jest proces rozpoznania: kompleks pokładowy wykrywa i identyfikuje źródła sygnałów oraz wybiera te, których praca musi zostać zagłuszona. W tym celu rejestrowane są ich współrzędne, a następnie rozpoczyna się zakłócanie sygnałami „symetrycznymi” – dokładnie na takiej samej częstotliwości, jak urządzenie przeciwnika. Jeżeli więc w tłumionym urządzeniu częstotliwość nośna jest zmieniana to automatycznie zmienia się również częstotliwość zakłóceń.
Dzięki ścisłej selektywności częstotliwościowej, kompleks „Porubszczyk” ma tą zaletę, że nie wpływa na działanie systemów radioelektronicznych własnych wojsk, co było wadą starego kompleksu „Bukiet”, zakłócającego wszystko w zasięgu swoich anten. Selektywność oznacza również mniejsze zużycie energii. W przypadku systemu „Bukiet” zakłócane musiało być szerokie pasmo częstotliwości. Rosjanie podają to przykład zakłócanego sygnału o długości fali 17,35 cm. By wyeliminować to źródło, Rosjanie musieli używać „garnek” typu SPS-33, który tłumił wszystkie odbiorniki pracujące w zakresie od 12,5 do 22 cm. Obecnie można zakłócać jedynie systemy pracujące na fali 17,53 cm. Dodatkowo same anteny mają mieć już węższą wiązkę, co oznacza mniejsze rozpraszanie energii w przestrzeni.
Tyle teoria, ale sam układ anten oraz ich kształt może świadczyć o czymś innym – że Rosjanie nie wprowadzili żadnych rewolucyjnych zmian w tej dziedzinie (nie zastosowali np. aktywnych anten ścianowych – chociaż oficjalnie opanowali już tą technologię). Dodatkowym utrudnieniem w działaniu w strefie styku wojsk jest długa antena holowana za samolotem.
Oficjalnie Rosjanie jednak twierdzą, że możliwości ich samolotu Ił-22PP są praktycznie nieograniczone. Ma on być zdolny do „tłumienia wszelkich powietrznych sygnałów radioelektronicznych”, a w tym w szczególności do:
- zakłócania radarów obrony przeciwlotniczej, samolotów wczesnego ostrzegania, stanowisk dowodzenia lotnictwa, naziemnych centrów łączności;
- przerwania łączności radiowej samolotów taktycznych i strategicznych, samolotów rozpoznawczych oraz dronów;
- zakłócania systemów elektronicznych zamontowanych na nawodnych jednostkach pływających;
- zakłócania łączności z obiektami kosmicznymi.
Jeżeli jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?
Według Rosjan „Porubszczyk” jest więc bardzo nowoczesnym i skutecznym rozwiązaniem. W tym przypadku nasuwają się jednak pytania, dlaczego w takim razie w Rosji wprowadzono tylko trzy „Porubszczyki” i dlaczego zamiast je produkować, planuje się rozpocząć prace nad nowym systemem – wstępnie oznaczonym jako „Porubszczyk-2”?
Przecież Rosjanie doskonale wiedzą, że trzy lotnicze kompleksy WE to zbyt mało (samych „Bizonów” wprowadzono czternaście) by zabezpieczyć potrzeby rosyjskich sił zbrojnych i oficjalnie potwierdzają, że ten brak może „poważnie wpłynąć na przebieg dużych operacji wojskowych”. Według rosyjskich analityków nie jest to jednak problem jakościowy, a jedynie ilościowy. Teoretycznie wystarczyłoby więc wprowadzić więcej „Porubszczyków”, ale na przeszkodzie w realizacji tego zadania stoi brak odpowiedniego statku powietrznego.
Rosjanie wyprodukowali ponad 800 samolotów Ił-18, jednak obecnie żaden z nich nie jest już do wykorzystania – tym bardziej, że potrzebna byłaby wersja wojskowa. Okazało się jednak, że dostępne były jedynie trzy „Bizony” i to one zostały przerobione na „Porubszczyki”. Rosyjskie siły zbrojne wcale zresztą nie naciskały na takie rozwiązanie wiedząc, że nawet wyremontowane samoloty z lat siedemdziesiątych będą mogły służyć maksymalnie jeszcze najwyżej 10-15 lat. Później kosztownie zbudowane systemy Walki Elektronicznej trzeba będzie wycofać i nie będzie się opłacała ich modernizacja.
Między innymi by ukryć ten problem, Rosjanie zaczęli już się chwalić pracami nad nowym „Porubszczykiem-2” pozwalając na wyciek informacji o tym projekcie do agencji TASS. Nie ujawniono jednak, na jakim statku powietrznym kompleks zostanie zabudowany, za to pochwalono się, że ma on być zdolny nawet do zakłócania satelitów i ich wyłączania. W rosyjskich mediach uznano więc, że rosyjski system będzie robił to, czego nie może żadne inne rozwiązanie tego rodzaju na świecie.
Nikt nie przejmuje się przy tym, że „Porubszczyk-2” jeszcze nie powstał. Uznano jednak, że ponieważ produkowany obecnie, naziemny system „Krasucha-4” może zakłócić sygnał GPS w promieniu 300 km, to nowy samolot Walki Elektronicznej będzie jeszcze lepszy, zakłócając dodatkowo systemy łączności i radiolokacji. Te huczne zapowiedzi nie zmienią jednak faktu, że przez co najmniej najbliższe dziesięć lat sytuacja w lotniczych kompleksach WE się nie poprawi. Harmonogramie prac badawczo-rozwojowych zakłada bowiem wprowadzenie „Porubszczyków-2” w momencie, kiedy samoloty Ił-22PP trzeba już będzie wycofać ze służby, a więc około 2030 roku.
Trwa również swoista „giełda” na temat platformy, na której zostanie zabudowany nowy system WE. Faworytami są:
- samolot pasażerski Tu-214, który już posłużył do stworzenia kilku wersji wojskowych i specjalnych: w tym punktów dowodzenia i kontroli dla FSB (Tu-214VPU) i wojska (Tu-214PU), centrum łączności (Tu-214 SUS) i punktów retransmisyjnych (Tu-214SR);
- wojskowy samolot transportowy Ił-76.
W przypadku obu tych statków powietrznych na przeszkodzie stoi ich niewielka produkcja. Skala produkcji Tu-214 – to obecnie tylko jedna maszyna rocznie. Nie lepiej jest w przypadku samolotów Ił-76. Ich najnowsza wersja Ił-76MD-90A jest produkowana jedynie w zakładach lotniczych „Awiastar-SP” w Ulianowsku z częstością nie większą niż trzy sztuki rocznie. Potrzeby wojska są jednak tak duże, że jest mała szansa, by ktoś przeznaczył wyprodukowane Ił-y jako bazę dla kompleksów WE. Bardziej potrzebne są chociażby tankowce powietrzne oraz nowe samoloty klasy AWACS typu A-100 „Premier”.
Tymczasem w najostrożniejszych szacunkach określa się, że rosyjskie siły zbrojne potrzebują ponad dwanaście „Porubszczyków-2”. Wzorem mają być tutaj Amerykanie, którzy pomimo dostępnych środków eksploatują tylko czternaście samolotów walki elektronicznej EC-130H „Compass Call”. Zapomina się przy tym jednak, że Amerykanie stosują również mniejsze, specjalistyczne statki powietrzne przygotowane do zakłócania systemów radiolokacyjnych i radiowych – w tym np. EA-18 Growler oraz F-16CJ Fighting Falcon.
Dlatego w Rosji mówi się coraz głośniej o potrzebie wprowadzenia nawet czterech eskadr po dwanaście specjalistycznych samolotów Walki Elektronicznej. Na wygospodarowanie takiej liczby statków powietrznych jak na razie nie ma jednak większych szans.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS