A A+ A++

Jakie sankcje należałoby wprowadzić, żeby Rosja je odczuła?

– Warto zauważyć, że Unia Europejska działa zupełnie inaczej niż w 2014 roku, wtedy bardzo długo ustalano jakimi sankcjami ukarać Rosję za aneksję Krymu. Teraz Unia zareagowała już po kilkunastu godzinach od uznania przez Putina niezależności separatystów w Donbasie i Ługańsku. A druga transza sankcji już jest przygotowana.

One będą skuteczne wtedy, kiedy będą radykalne i wprowadzane w krótkim czasie. Wątpię, by te warunki spełniała pierwsza transza sankcji, kiedy największym bankiem, któremu ograniczono dostęp do międzynarodowych rynków, był WnieszEkonomBank, ósmy pod względem wielkości w Rosji. I w dodatku bank specyficzny – on działa trochę jak nasz Bank Gospodarstwa Krajowego – który zajmuje się nie tyle obsługą ludności, ile finansowaniem inwestycji wewnętrznych. Teraz sankcje powinny objąć najważniejsze podmioty gospodarki rosyjskiej w tym największe banki – Sbierbank, WTB oraz Gazprombank. Poza nimi również niektóre duże firmy naftowe oraz z sektora energetycznego, które należą do proputinowskich oligarchów.

CZYTAJ TAKŻE: Wojna w Ukrainie to fatalna informacja dla kierowców. Ceny paliw już rosną.

Rada Unii Europejskiej objęła sankcjami członków rosyjskiej Dumy, osoby zaangażowane w aneksję obwodów donieckiego i ługańskiego. Na listę wpisywani są kolejni oligarchowie.

– Sankcje osobowe, nakładane na oligarchów są zawsze symboliczne, nawet jeśli liczba osób nimi objętych jest długa. Brytyjczycy wpisali na tę listę na przykład Borisa i Igora Rotenbergów oraz Giennadija Timczenko, którzy są jednymi z głównymi „portfelami” reżimu putinowskiego. Pierwsi kontrolują głównie wielkie firmy budowlane. Timczenko z kolei wypłynął na handlu rosyjską ropą na początku lat 90 i cały czas jest jednym z potężniejszych rosyjskich oligarchów. Swoją pozycję zawdzięcza prawdopodobnie wspólnej służbie z Putinem w KGB jeszcze pod koniec lat osiemdziesiątych. Założył firmę Gunvor, z której się wycofał, ale prowadzi rozległe interesy w branży logistycznej i lotniczej. Ci oligarchowie już wcześniej byli na amerykańskiej liście sankcyjnej, fakt, że teraz znaleźli się również na brytyjskiej liście, sprawi, że skończą się wycieczki do Londynu, ale pewnie nic więcej. Oni już dawno swoje interesy i aktywa zdążyli przenieść z różnych krajów do Rosji.

Oligarchowie bardziej odczuliby sankcje, gdyby na listę wpisać również członków ich rodzin. Próbują to robić ostatnio Amerykanie, na ich liście pojawiło się kilka nazwisk dzieci znanych funkcjonariusze reżimu putinowskiego.

CZYTAJ TAKŻE: Pojazdy Wojska Polskiego. Mamy trochę nowoczesnych, ale też starych sprzętów.

Amerykanie już wcześniej odcięli Rosję od rynku długu. Moskwa nie będzie mogła więc finansować swoich potrzeb na rynkach finansowych.

– To skomplikuje im sytuację, ale nie będzie poważnym problemem. Musimy pamiętać, że zadłużenie zagraniczne Rosji stanowi poniżej 20 proc. jej PKB. Tak niskiego poziomu długu nie ma chyba żadne państwo Unii Europejskiej. Rosyjski budżet jest w niezłej sytuacji finansowej zarówno, jeśli chodzi o zadłużenie zagraniczne, jak i zgromadzone rezerwy walutowe, a cena ropy jest na poziomie najwyższym od kilku lat. Łącznie mają zgromadzone około 900 miliardów dolarów, mogą więc pokazywać Zachodowi, że są przygotowani na dłuższy kryzys. Sankcje mogą sprawić, że gospodarka rosyjska znajdzie się w recesji, ale nawet mimo serii gigantycznych spadków na moskiewskiej giełdzie i osłabienia rubla nie będzie szoku. Zamortyzują go te największe w historii rezerwy, które zgromadzili Rosjanie. A poza tym straty będą sobie rekompensować wpływami ze sprzedaży drogich obecnie surowców energetycznych. To jest paradoksem tej całej sytuacji.

Gazprom od wielu miesięcy ograniczał dostawy gazu do Europy, windując jego ceny. Czy można to uznać za „przygotowanie artyleryjskie” do zmiękczenia Zachodu w sprawie Ukrainy?

– Zdecydowanie tak. Rosjanie w ostatnich miesiącach wywiązywali się tylko z dostaw wynikających z długoterminowych umów natomiast przestali zupełnie sprzedawać gaz na giełdach. To doprowadziło do największego w historii wzrostu cen na rynkach europejskich. W pewnym momencie gaz kosztował ponad 2000 dolarów, co jest ceną zupełnie księżycową. Nie ma wątpliwości, że ta manipulacja Gazpromu ma związek z zaostrzeniem sytuacji między Rosją a Zachodem w sprawie Ukrainy. Zwracaliśmy na to uwagę w raportach Ośrodka Studiów Wschodnich, ta diagnoza z pewnym opóźnieniem dotarła do Komisji Europejskiej i Międzynarodowej Agencji Energetycznej. Zresztą Rosjanie przestali już skrywać swoje groźby. Gdy Niemcy zatrzymali certyfikację Nord Stream 2, były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew (obecnie wiceszef Rady Bezpieczeństwa Rosji) tweetował, że to jest najprostsza droga, żeby gaz kosztował Europejczyków ponad 2000 dolarów. To zabrzmiało jak: uważajcie, bo możecie mieć problem z cenami rosyjskiego gazu, a jesteście od tego gazu uzależnieni.

Czy Rosja może ograniczyć dostawy gazu lub ropy dla Europy?

– Handel gazem i ropą zapewnia Rosji 40 proc. wpływów budżetu, więc zakręcenie kurków wydaje się mało prawdopodobne. Ale nie możemy zupełnie tego wykluczać. Konserwatywna zazwyczaj Komisja Europejska bierze pod uwagę taki scenariusz. Przerwanie dostaw ropy byłoby mniejszy problem, bo stosunkowo łatwo ją sprowadzić z innych źródeł. Pewnie za wyższą cenę i pewnie nie każda rafineria jest przystosowana, by ją przerabiać, bo ropa rosyjska jest zasiarczona. Ale w Polsce mamy Naftoport, który pozwala sprowadzać ropę z różnych stron świata więc mamy alternatywę. Orlen podpisał niedawno kontrakt z Saudi Aramco, co zwiększy udział saudyjskiej ropy na polskim rynku. Ma ona zresztą podobne właściwości chemiczne jak rosyjska. Gorzej by było z gazem – Rosja zaspokaja 40 proc. potrzeb Europy. Gdyby jutro zakręcono kurki Unia by to jeszcze wytrzymała, bo jednak kończy się sezon grzewczy i zostało trochę rezerw w zbiornikach gazowych, więc do jesieni sobie spokojnie poradzimy. Gorzej by było z kolejną zimą.

Szefowie spraw zagranicznych państw bałtyckich zaapelowali o wyłączenie Rosji z międzynarodowego systemu rozliczeń finansowych SWIFT.

– To jest trochę „broń atomowa”. Nie wiem, czy Zachód będzie gotów jej użyć, ale szanse na to mocno wzrosły. Poza atakiem rakietowym na infrastrukturę krytyczną i informacjami o przekroczeniu granicy ukraińskiej przez rosyjskie oddziały trwa też inwazja lądowa. Percepcja Zachodu szybko się zmienia. Zdjęcia płonących ukraińskich budynków, zakorkowanych dróg z uchodźcami mogą spowodować zmianę myślenia decydentów na Zachodzie i skłonić do podjęcia decyzji o najbardziej radykalnych sankcjach. One zdecydowanie podniosłyby Putinowi wysokość rachunku za wkroczenie na Ukrainę.

Czytaj też: Tomasz Lis: Refleksje w dniu wojny, czyli co każdy Polak wiedzieć powinien

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMuzyczny horror i osobiste historie. Premiery w kinie Helios i Forum
Następny artykułNowe doniesienia ws. lotniska w Hostomlu! Zostało odbite!