A A+ A++

W porównaniu z Holendrami mamy ten problem, że dokonano u nas bardzo poważnej operacji na świadomości społecznej. Doprowadzono do sytuacji, w której w takim bardzo zrównoważonym wymiarze, mamy do czynienia z ‘dwiema prawdami’: jedni wierzą w ‘pancerną brzozę’, drudzy w badania, które zostąły przeprowadzone, a ich wyniki sformułowane w raporcie komisji. Holendrzy tego nie mają. Wszyscy byli po jednej stronie, chcieli wiedzieć, co się wydarzyło i doprowadzili swoją sprawę do końca” – mówi portalowi wPolityce.pl Mariusz Pilis, dziennikarz, reżyser i autor pierwszego filmu o Smoleńsku, zrobionego na zamówienie telewizji holenderskiej.

CZYTAJ TAKŻE:

-Rosja winna zestrzelenia Boeinga nad Ukrainą! Sąd w Hadze orzekł, że samolot strącono przy użyciu rosyjskiego pocisku kierowanego Buk

-„Po Smoleńsku ktoś w Warszawie sobie życzył, aby świat się nie odezwał”. Mariusz Pilis porównuje katastrofę MH17 i polskiego tupolewa. NASZ WYWIAD

Holendrzy doprowadzili swoją sprawę do końca”

Holenderski sąd odczytał wyrok w sprawie karnej o zestrzelenie w 2014 r. nad wschodnią Ukrainą samolotu linii Malaysia Airlines lot MH17, w którym zginęło 298 osób. Sąd jednoznacznie orzekł, że nie ma wątpliwości co do zestrzelenia maszyny przy użyciu rosyjskiego pocisku Buk. W wyroku wskazano również na bliskie związki oskarżonych z Rosją.

Jak ocenić ten wyrok holenderskiego sądu i czy kiedyś możemy spodziewać się w Polsce podobnego werdyktu w sprawie katastrofy smoleńskiej? To pytanie zadajemy Mariuszowi Pilisowi – dziennikarzowi, reżyserowi i autorowi filmu „List z Polski”.

Nie są to rzeczy nowe. Wszyscy wiedzieliśmy, że te Buki, które tam były, to nie są zestawy, którymi dysponuje jakakolwiek załoga na szybko skompletowana w samozwańczych „republikach ludowych”. To musiało przyjechać z Rosji i dziś zostało to po prostu potwierdzone

— mówi rozmówca portalu wPolityce.pl.

Jakie będą konsekwencje dzisiejszego wyroku? Formalnie na pewno takie, że nic nie pozostanie już w sferze domysłów, natomiast realnie wydarzy się pewnie niewiele więcej niż to, że wyrok został ogłoszony

— dodaje.

Nie sądzę, aby w znaczący sposób wpłynęło to na zachowanie Holandii w obliczu sytuacji rozgrywającej się obecnie na Ukrainie, ani tym bardziej na instytucje europejskie. Zostało potwierdzone to, czego się spodziewaliśmy i o czym przynajmniej z tej strony Europy sygnały płynęły

— podkreśla Mariusz Pilis.

Nic nowego się nie wydarzyło, sprawa została zamknięta, a wyrok ogłoszony. Czy będzie to oznaczało coś więcej? Wydaje się, że nie

— wskazuje.

Wystarczy popatrzeć na przykład Polski. Mniej więcej rok temu ogłoszony został raport podkomisji parlamentarnej ds. zbadania katastrofy smoleńskiej. Polska ogłosiła światu, że nasz samolot rozpadł się na części w wyniku wybuchu. Zostało to udowodnione badaniami bardzo wielu instytucji. Można postawić retoryczne pytanie, czy świat w tej kwestii w jakikolwiek sposób zareagował? Oburzył się bardziej? Próbował stanąć w obliczu tej prawdy w sposób, który popychałby nas do przodu?

— pyta reżyser pierwszego filmu o katastrofie smoleńskiej wyprodukowanego na zamówienie holenderskiej telewizji.

Nie, i tutaj prawdopodobnie będzie tak samo. Holendrzy po prostu doprowadzili swoją sprawę do końca, do sytuacji, w której mają ogłoszony wyrok

— ocenia Pilis.

Czy doczekamy się podobnego wyroku ws. katastrofy smoleńskiej?

Czy istnieją szansę, że pewnego dnia doczekamy się w Polsce podobnego wyroku w sprawie katastrofy smoleńskiej?

W porównaniu z Holendrami mamy ten problem, że dokonano u nas bardzo poważnej operacji na świadomości społecznej. Doprowadzono do sytuacji, w której w takim bardzo zrównoważonym wymiarze, mamy do czynienia z „dwiema prawdami”: jedni wierzą w „pancerną brzozę”, drudzy w badania, które zostały przeprowadzone, a ich wyniki sformułowane w raporcie komisji

— mówi dziennikarz i reżyser.

Holendrzy tego nie mają. Wszyscy byli po jednej stronie, chcieli wiedzieć, co się wydarzyło i doprowadzili swoją sprawę do końca. Jak będzie to wyglądało w Polsce? Nie mam zielonego pojęcia. W pierwszej kolejności, wydaje mi się, należałoby doprowadzić do zasypania tych rowów, które w obliczu tego, co się dzieje, fundamentalnie wpływają na kondycję społeczną, a tym bardziej na prowadzenie tej sprawy i jakieś poważniejsze efekty

— podkreśla Mariusz Pilis.

Nie sądzę, by w ciągu najbliższych kilku lat takie sprawy znalazły swój finał w sądzie i w postaci podobnego wyroku. Wydaje się to mało prawdopodobne, jeśli weźmiemy pod uwagę choćby to, że wszystkie dowody rzeczowe są w Rosji, leżą tam sobie i nikt nie jest w stanie ściągnąć ich do Polski, Rosja tego po prostu nie chce

— ocenia.

Tym bardziej, że wtedy, gdy był na to najlepszy czas, ówczesne polskie władze nie zdobyły od Rosji kluczowych dowodów, co jeszcze bardziej utrudnia całą sprawę.

Nie zrobiono tego. Takie rzeczy powinny być procedowane właściwie w pierwszym tygodniu po katastrofie. Wybrano wówczas drogę, która skutecznie uniemożliwiła nam dochodzenie do prawdy

— podkreśla rozmówca wPolityce.pl.

Not. JJ

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPrzemyśl: Czy zapłacimy więcej za śmieci i bilety MZK? Zdecydują radni
Następny artykułMarcelo Bielsa obejrzał 50 meczów Polaków i wybrał najlepszy skład. Jest moc