Radosne paplanie o wydumanych przyczynach zmian w rządzie ucieka od kwestii podstawowej. A może o to chodzi, bo bezmyślna paplanina to część wielkiej ściemy na temat zagrożeń dla Polski ze strony Rosji. Na te zagrożenia 21 czerwca 2023 r. zwrócił uwagę prezydent Andrzej Duda. Dotyczą one przede wszystkim jesiennych wyborów parlamentarnych, w które Rosja wszelkimi siłami będzie próbowała ingerować. I Rosja wykorzysta wszystkie swoje aktywa w Polsce, w pierwszej kolejności szantażując tych, którzy robiąc reset stworzyli wiele okazji, żeby zebrać na nich klasyczne (w sensie sowieckiej klasyki) kompromaty.
Do polskich władz napływają liczne ostrzeżenia z tajnych służb sojuszniczych oraz własnych, że dla Rosji zrobienie w Polsce spektakularnej prowokacji, a nawet zamachu, to absolutny priorytet. Incydenty w postaci zabłąkanych rakiet, dywersji wyglądającej na wypadki, np. katastrofy budowlane, ataki na sieci przesyłowe gazu, ropy czy prądu, wielkie pożary lasów – tego wszystkiego można się spodziewać. A idealnym tłem i zasłoną dla takich działań może być wścieklizna i prawie wojna domowa, w jakie zamienia się kampania wyborcza reżyserowana przez Donalda Tuska.
W kontekście prowokacji warto przypominać to, co stało się 11 marca 2004 r. w Hiszpanii. Wtedy do zamachów formalnie przyznała się Al.-Kaida, choć mocodawcy mogli pochodzić z zupełnie innego miejsca, którego łatwo się domyślić. Seria zamachów na pociągi w Madrycie skutkowała nie tylko 191 zabitymi i 1858 rannymi. Przede wszystkim te zamachy wpłynęły na wynik wyborów, które wyznaczono zaledwie 3 dni później (14 marca 2004 r.). I wbrew sondażom oraz przewidywaniom wybory wygrała PSOE skrajnie lewicowego Jose Luisa Zapatero.
Gabinet Zapatero rządził potem przez 7 lat przeprowadzając „reformy” często wprost bolszewickie. To wtedy zaczął się zjazd Hiszpanii w odmęty lewicowego szaleństwa i gruntowna przebudowa społeczeństwa. Dopiero w 2023 r. jest szansa zatrzymać to szaleństwo i odebrać władzę socjalistom, choć cofnięcie większości „bolszewickich” pseudoreform będzie bardzo trudne. Nie warto mieć złudzeń, że na Kremlu nie znają tego, co się stało w Hiszpanii i że nie zechcą tego powtórzyć w Polsce.
Dwa ważne czynniki w Polsce mogą ułatwić zadanie Putinowi. Pierwszy to całkiem spora liczba różnej kategorii agentów funkcjonujących w Polsce, różnych kretów i śpiochów, a także ludzi trzymanych za przyrodzenie dzięki hakom oraz jeszcze większa liczba użytecznych idiotów. Drugi to kompletny odlot opozycji, głównie Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej, gdy chodzi o szerzenie nienawiści i napuszczanie Polaków na siebie. Działając na przykład pod obcą flagą, Rosjanie mogą znaleźć chętnych do zrealizowania prowokacji w bardzo różnej skali. Z powodu nienawiści zalewającej mózgi.
Rekonstrukcja rządu związana jest przede wszystkim z kwestiami bezpieczeństwa. Już nie ma czasu na deliberacje, walki frakcyjne i inne zabawy, tylko trzeba zrobić wszystko, żeby ruskim nie udało się wysadzić w powietrze wyborów i urządzić tu jakiejś krwawej jatki, także przebranej za katastrofę – techniczną czy naturalną. Wysadzenie tamy w Nowej Kachowce dowodzi, że zbrodniarz Putin opanował już metody terroryzmu przyrodniczego. I dowiedział się, że Zachód reaguje na to beznadziejnie, choć wszyscy mają pełne gęby frazesów o świętej przyrodzie i obowiązku jej chronienia. Putin tę przyrodę zaprzągł do swej machiny wojennej i cała ta banda fanatyków natury potulnie wzięła „w pysk”. I tyle. Polska musi więc sama pomyśleć o zabezpieczeniu się, także przed terroryzmem przyrodniczym.
Wróćmy teraz do sprawy zakładników resetu z Rosją. Nie jest przypadkiem wielka nerwowość, a wręcz histeria w związku z drugim odcinkiem serialu dokumentalnego TVP „Reset”. W tej części odsłonięto bowiem mechanizmy paniki spowodowanej podkładaniem się ruskim. Historia znikających, ukrywanych i zmienianych notatek po wizycie Donalda Tuska w lutym 2008 r. na Kremlu to wręcz szkoleniowy przykład strachu przed kompromatami. Sześć lat ukrywano prawdę o przebiegu rozmowy Tuska z Putinem, przynajmniej w tej części, która dotyczyła propozycji rosyjskiego zbrodniarza skierowanej do Tuska, by wspólnie dokonać rozbioru Ukrainy.
Skądinąd jest ciekawe, dlaczego Tuska „wsypał” Radosław Sikorski. To, że po sześciu latach jest w miarę zrozumiałe – czekał na pomoc Tuska w załatwieniu mu ważnej fuchy w unijnych strukturach. Nie doczekał się, to „wsypał” pryncypała (w 2014 r.), ale czy moment „odpalenia” nie był z kimś/czymś skoordynowany? Sikorski „odpalił” sensację o rozbiorze Ukrainy w październiku 2014 r., gdy Donald Tusk już nie był premierem i pakował się przed wyprawą do Brukseli. Idealny moment, żeby Tuska odpowiednio „ustawić”, zanim podjął obowiązki przewodniczącego Rady Europejskiej.
Gdyby w lutym 2008 r. Donald Tusk był w stanie zachować się tak jak polski premier, zerwałby rozmowy z bandytą natychmiast po propozycji rozbioru Ukrainy, zorganizował konferencję i przekazał szczegóły najważniejszym sojusznikom oraz odpowiednim służbom w NATO. Być może nie zatrzymałoby to planów napaści na Ukrainę, ale Zachód mógłby odpowiednio wcześnie podjąć działania, które utrudniłyby Rosji późniejszą agresję. Czy tylko opętanie resetem z Rosją sprawiło, że Putin miał Tuska w garści, a ten nawet nie pisnął?
Jeśli już w 2008 r. możliwe było zastraszenie Donalda Tuska i otorbienie go agenturą wywodzącą się z PRL, czyli będącą także na usługach Rosji, to wszystko, co nastąpiło potem staje się łatwe do zrozumienia. I łatwe do zrozumienia jest to, dlaczego Rosja i Putin mają podatny grunt, by nie tylko chcieć ingerować w wybory w Polsce, ale też zrobić tu coś spektakularnego. I zamiast o tym myśleć, opozycja, a szczególnie Tusk i PO, zajmują się tworzeniem tła dla prowokacji, bo szaleństwo nienawiści do tego prowadzi. Nie warto pytać, czy tak się powinien zachowywać polityk w 2023 r. w Polsce. A jeśli się tak zachowuje, to „reszta jest milczeniem”, albo dosłownie tłumacząc oryginał Szekspira – „reszta jest ciszą śmierci”.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS