A A+ A++

Airbus A-320 należący do rosyjskich linii Ural Airlines wylądował awaryjnie na lotnisku w Irkucku (Syberia). Według medialnych doniesień, w samolocie zacięły się hamulce i z tego powodu podczas lądowania pękły także cztery opony. Na pokładzie było 82 pasażerów i sześciu członków załogi. Nikt nie został ranny.

Samolot leciał z lotniska w Duszanbe, stolicy Tadżykistanu i musiał wykonać awaryjne lądowanie w Irkucku, który znajduje się w Syberii Wschodniej, położonej na terenie Federacji Rosyjskiej.

Informację potwierdził rosyjski Wschodni Międzyregionalny Wydział Śledczy ds. Transportu.

“Podczas lądowania Airbusa A-320 Ural Airlines uszkodzeniu uległy cztery opony podwozia głównego samolotu” – możemy przeczytać w raporcie agencji. Według ich wstępnych ustaleń na pokładzie samolotu znajdowało się 82 pasażerów i 6 członków załogi. Agencja potwierdziła, że nikt nie został ranny. Sam samolot również nie został uszkodzony.

Śledztwo na miejscu zdarzenia

Z powodu uszkodzenia opon samolotu, nie można było go usunąć z pasu startowego. Konieczne było znalezienie zamiennych kół. Nad lotniskiem przez ponad godzinę krążył inny samolot, który nie miał miejsca do wylądowania. 

Na miejscu zdarzenia pracują obecnie śledczy i kryminolodzy, przeprowadzają oni inspekcję samolotu. Przesłuchiwani są również pasażerowie i załoga. Wschodni Międzyregionalny Wydział Śledczy ds. Transportu poinformował, że wszczęto dochodzenie zgodnie z kodeksem karnym Federacji Rosyjskiej.

jsd/zdr/polsatnews.pl

Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułIbrahimović: Moim najgorszym wspomnieniem jest gra w FC Barcelonie
Następny artykułBayern rozbił bank. Już zarobił więcej niż na Lewandowskim