„To w takim razie nie mamy wspólnej Polski?”
Portal wPolityce.pl skontaktował się z Zofią Romaszewską. Doradca prezydenta i była działaczka opozycji antykomunistycznej w PRL opowiedziała nam o tym szokującym zdarzeniu.
Przyszłam do kościoła z wieńcem od prezydenta. Wieniec wpuszczono, mnie już nie, bo nie byłam na liście 30 osób, które miały uczestniczyć w pogrzebie. Ale w kościele było pusto, wszyscy uczestnicy byli ściśnięci w kupie w jednym miejscu. Zasłaniano się covidem, ale bezpiecznych odległości tam nie zachowano. Zaproponowano, że wystawią mi krzesełko i będę mogła usiąść na zewnątrz
— relacjonowała Zofia Romaszewska.
Doradca prezydenta RP nie kryje swojego oburzenia.
Urządzanie z normalnego pogrzebu tego typu manifestacji politycznej, gdzie byli m.in. prezydent Warszawy i redaktor Michnik, którzy mówią, że nie są pobożni, to co oni tam robili? Po co używać do tego kościoła?!
— mówiła.
Jestem wstrząśnięta, ponieważ jest to dla mnie coś niesłychanego. Na pogrzebie spotykamy się wszyscy, z różnych miejsc. I choć ludzie mają różne poglądy, to mają jednak coś wspólnego, mamy Polskę. To w takim razie nie mamy wspólnej Polski?
— pytała.
To jest niedopuszczalne. Wyobrażałam już sobie różne rzeczy, ale czegoś takiego nie byłam w stanie sobie wyobrazić. W naszym kraju jeszcze nigdy nie dochodziło do takich rzeczy
— dodała nasza rozmówczyni.
Od wielu wielu lat znałam Jana Lityńskiego i w nawet w czasach KOR-owskich byliśmy zaprzyjaźnieni. Kawał mojego życia polegał na tym, że możemy być wszyscy, możemy mieć różne opcje, możemy różnie Polskę widzieć. Ale to, że nie możemy się już spotkać nawet na pogrzebie, to już zupełna nowość
— podkreśliła Zofia Romaszewska w komentarzu dla portalu wPolityce.pl.
CZYTAJ TAKŻE: Schronisko imienia Lityńskiego? Jest deklaracja Trzaskowskiego. „Chcę, żeby miał swój symbol”. A ulicy L. Kaczyńskiego nadal nie ma
Not.ak
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS