DoRzeczy.pl: Wciąż trwa wojna na Ukrainie. Jakie skutki dla polskiego rolnictwa ona niesie i czy jesteśmy bezpieczni pod względem żywnościowym?
Rafał Romanowski: Mamy w tym pytaniu poruszone sedno sprawy, czyli kwestię naszego bezpieczeństwa żywnościowego. Do tej pory pojęcie „bezpieczeństwo żywnościowe” w przestrzeni publicznej nie istniało. Dotychczas robiliśmy wszystko, żeby bezpieczeństwo żywności było na jak najwyższym poziomie, żeby Polska była producentem dobrych produktów, a dziś zaczynamy się zastanawiać czy na pewno wystarczy nam żywności. Dlatego pragnę zapewnić, że tak, wystarczy. Żywności w Polsce nie zabraknie. W tym roku zebraliśmy około 30 mln ton różnego rodzaju zbóż, a należy pamiętać, że zbiory kukurydzy jeszcze się nie zakończyły. Mamy więc poczucie bezpieczeństwa, że po tych żniwach i przy obecnym poziomie produkcji zwierzęcej – w Polsce żywności nie zabraknie. A co równie ważne, będziemy nadal dużym eksporterem naszych produktów do krajów UE, Wielkiej Brytanii i poza nasz kontynent.
Skupmy się jeszcze na szkodach wywołanych wojną, ponieważ one z pewnością się pojawiły.
Niestety wojna ma olbrzymi wpływ na sytuację na rynkach rolnych. Widzimy to po cenach skupu zbóż, a także po cenach innych produktów roślinnych i zwierzęcych. Widzimy to po kwotach, jakie należy zapłacić za nawozy sztuczne. W lipcu 2021 roku ich cena oscylowała w okolicach 1 tys. złotych za tonę, a po wybuchu wojny doszła nawet do 5 tys. złotych.
Skąd tak wielki skok cen nawozów?
Ponad 80 proc. w cenie nawozu sztucznego stanowi cena gazu. Niestety, na wiosnę, niedługo po wybuchu wojny w Ukrainie, megawatogodzina kosztowała ponad 300 euro. Stąd wzięła się tak wysoka cena na nawozy sztuczne. Jako rząd zrobiliśmy wszystko, żeby tę cenę wypośrodkować. Wprowadziliśmy dopłaty do nawozów. Dopłaciliśmy prawie 4 mld złotych do zakupu przez rolników nawozów sztucznych. Teraz musimy poszukiwać – i rządowi udało się to zrobić – nowych źródeł pozyskiwania gazu, tak aby cena produkcji nawozów nie przekroczyła wysokości 3,5 tys. złotych za tonę. Niestety wojna jest również olbrzymim napędem inflacji, co odbija się na każdym konsumencie. Rząd polski podejmuje działania, żeby temu procesowi skutecznie zaradzić.
Czy problem wysokich cen nawozów może wpłynąć na wiosenne prace i ceny produktów od rolników?
W tej chwili ciężko ocenić, co będzie się działo, gdy rozpoczną się pierwsze wysiewy w przyszłym roku. Podkreślam, że rząd robi wszystko, żeby nie doszło do żadnych skrajności. W tej chwili nawozy są wytwarzane u polskich producentów i ich cena oscyluje w okolicach 3,5 tys. złotych za tonę i jest to cena jeszcze w miarę możliwości akceptowalna, choć jest bardzo wysoka. Pracujemy nad różnymi rozwiązaniami, aby drożej nie było. Dodatkowo na tę chwilę nie widzimy ryzyka, żeby plony w roku 2023 były niższe niż w 2022. Na ich wysokość i jakość mogą oczywiście wpłynąć warunki atmosferyczne. Takie ryzyko w produkcji rolnej zawsze istnieje i nie mamy na to wpływu.
Czy od czasu wybuchu wojny na Ukrainie mamy jakieś wsparcie Unii Europejskiej dla rolników, choćby w kwestii tranzytu zbóż?
Oczekiwałbym ze strony Unii Europejskiej więcej zrozumienia. Nie wystarczy zrobić wizytację na przejściach granicznych i dawać mądre rady. Potrzebne jest nam konkretne wsparcie. Jako państwo będące krajem granicznych UE, przepuszczając tranzyt z Ukrainy bierzemy odpowiedzialność za bezpieczeństwo żywności całej UE. Nasza odpowiedzialność jest olbrzymia. Oczywiście padały w zakresie tranzytu różne obietnice, choćby od niemieckiego ministra rolnictwa, który deklarował zapewnienie transportu kołowego, który mógłby od naszej granicy odbierać produkty. Jednak obietnice nie przeistoczyły się w działania. Polska dyplomacja czyni wszystko, żeby Kanał Odeski, którym Ukraina eksportuje zboże, był stale dostępny. Taka forma transportu jest skuteczniejsza niż inne np. transport kołowy. Statki zapewniają transport dużych partii zboża i dzięki temu łatwiej trafia ono np. na rynki afrykańskie.
Przed nami nowe zasady funkcjonowania w ramach Wspólnej Polityki Rolnej UE. Czy te fundusze, a jest ich blisko 25 mld euro mogą być zagrożone?
Jeżeli mówimy o zagrożeniu, to opieramy się na opinii jednego urzędnika Komisji Europejskiej, który w swoim czasie był dyrektorem w sekretariatach pani Hubner czy pana Lewandowskiego. Wolę powołać się na słowa i wiarygodność naszego przedstawiciela w KE komisarza Janusza Wojciechowskiego, który jednoznacznie stwierdza, że środki na WPR są niezagrożone.
Na co powinni zwrócić uwagę rolnicy w nowej perspektywie finansowej na lata 2023-27?
Jestem przekonany, że rolnicy będą po raz pierwszy mile zaskoczeni. Plan Strategiczny dla WPR został skrojony na miarę polskiego rolnictwa. Schematy zostały uproszczone. Nie ma ich, jak było pierwotnie szesnaście, lecz tylko sześć. Zostały wypracowane lepsze warunki pozyskiwania wsparcia dla produkcji roślinnej i zwierzęcej. Nie ma już w tej chwili dyskusji na tematy wdrażania mitycznego Zielonego Ładu, choć oczywiście tacy politycy, jak pan Timmermans, czy pani Spurek dalej będą podnosili różne irracjonalne ideologiczne elementy, jak np. zakaz promocji mięsa. Jednak my patrzymy na wszystko z perspektywy rozwoju polskiego rolnictwa. Będziemy oczywiście realizować wspólną politykę rolną UE, ale pisana ona będzie na miarę polskich rolników.
Czytaj też:
Nieoficjalnie: Niemcy blokują pomoc UE dla Ukrainy. Chodzi o absurdalny zapisCzytaj też:
Co z tarczą antyinflacyjną? Premier zapowiada “inny mechanizm obrony”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS