A A+ A++

Twórcy OliOli słyną z kreowania niestandardowych światów, postaci oraz standardowo uzależniającej rozgrywki. Ich ostatni projekt, Rollerdrome to mikstura takich składników jak komiksy, lata 70., scoring inspirowany serią Tony Hawk, jest nawet coś z Max Payne’a. Dorzucę jeszcze model jazdy wyraźnie inspirowany pewnym hitem sprzed lat, Aggresive Inline.

Na czym polega zasadnicze podobieństwo? Rolki. Już bez deskorolki z OliOli. Czas na udział w swoistych igrzyskach śmierci organizowanych w dystopicznym, retrofuturystycznym świecie. Zapraszamy do recenzji Rollerdrome, szkoły jazdy bez trzymanki. 

Rollerdrome czyli jazda o przeżycie

Kary Hassan, protoganistka Rollerdrome wpisuje się w styl artystyczny najnowszej gry Roll7. Odziana w czerwony, obcisły kostium, z białym kaskiem na głowie, dzierżąca dwa gnaty. Rachel Cox odpowiedzialna za projekty postaci jeszcze przed debiutem gry zaznaczyła, że w trakcie projektowania szukała inspiracji w komiksach. Choć dla graczy nie czytających komiksów na codzień, postać Kary Hassan stanowi lekką analogią do Lary Croft – silne, kobiece walory, dwa pistolety naprzeciw wrogom  płci przeciwnej. Historyjka rzuca Karę do roku 2030, wprost na arenę igrzysk śmierci, czyli głównej atrakcji tej niecodziennej rzeczywistości. Dzięki połączeniu muzyki elektronicznej z lat 70, oraz współczesnej nuty do jazdy, twórcom udało się osiągnąć poziom ścieżki dźwiękowej na miarę DaftPunk, przynajmniej takie odniosłem wrażenie. 

Innymi słowy, obecna w grze muzyka bardzo motywuje i podkręca tempo akcji, a jest intensywnie bardziej niż może się wydawać. Dlaczego właściwie na wejściu podejmujemy kwestię soundtracku? Jeśli kiedykolwiek ćwiczyliście się w grach serii Tony Hawk czy wspomnianym Aggresive Inline, wiecie jakie znaczenie ma dźwięk. W Rollerdrome setting uderza w retro, choć to świat przyszłości, podany w bardzo zachowawczej, cell-shadingowej oprawie. Tutejsza nuta doskonale wkręca i zachęca do powtarzania każdej z aren, a powtarzać będziecie często. Rollerdrome umieszcza akcję z perspektywy trzeciej osoby. Poruszamy się na rolkach przy jednoczesnym unikaniu salw ognia oraz wykonywaniu tricków. Tak, będziecie kręcić piruety by zdobywać punkty i zabijać systematycznie pojawiających się na arenach przeciwników. 

Poziom trudności rośnie wraz z wejściem do każdej z czterech faz igrzysk. Od kwalifikacji, ćwierć finałów, półfinałów po ostateczne starcie ku zwycięstwu. Rozpoczynamy tradycyjnie od szybkiego tutoriala, gdzie twórcy przedstawiają zupełne podstawy. Od prostych sztuczek po bardziej wymyślne akrobacje, choć nie przesadzono tutaj z ilością kombinacji. Z prostej przyczyny: Rollerdrome nie koncentruje się wyłącznie na trickingu. Rampy, poręcze czy podjazdy by nabijać score to jedno. Zabijanie rywali generuje mnożnik punktacji. Zupełnie inaczej niż w tego typu grach, gdzie wystarczy tworzyć w ułamkach sekund łańcuchy sztuczek by uzyskać wielokrotność wyników. Tutaj trzeba zabijać, by uzyskać jak najlepszy rezultat. Uprzedzam, lekko nie będzie. Rollerdrome wraz z każdym etapem robi się coraz trudniejsze. Śmiganie w sektorach przypominających skateparki różni się w zależności od fazy turniejowej. Łatwo wypaść za arenę, lecz w tej kwestii gra jakoś wybitnie nie karze za błędy, jedynie odbiera część paska życia. 

Rollerdrome potrafi uzależnić

Rollerdrome - recenzja gry. Bronie na trasie

Recenzowany tytuł skupia się zatem na szybkiej reakcji. Zwrotność bohaterki poruszającej na rolkach nie jest tak błyskawiczna jak może się wydawać. Jeśli akurat traficie na dobrą passę, Wasz mnożnik zabić nie ustaje, wystarczy tylko za późno wcisnąć przycisk odpowiedzialny za skok, by przerwać akcję. Rollerdrome to bardzo dynamiczna gra, wymagająca uczenia się na pamięć danej sekcji. Zadanie utrudniają nowe wariacje przeciwników. Prócz zwykłych trepów, pojawiają się bardziej opancerzone przypadki ciskające serią torped, nie brakuje zawodników uzbrojonych w tarczę czy snajperów. Kiedy na arenie pojawia się 8 przeciwników, w tym trzech snajperów, dwóch ciężkich, i resztą zarzucających obszar minam, robi się gorąco. Właśnie w takich momentach Rollerdrome oferuje nam swoje sto procent możliwości. 

Snajperzy najczęściej lokuje się na krawędziach ramp lub wyższych punktach obserwacyjnych, niezależnie od wyglądu danej areny. Twórcy wyposażyli bohaterkę w możliwość uników, a ten, wykonany w idealnym momencie zapewnia mocny bullet time. Tak, stąd na wstępie recenzji, do tablicy wywołaliśmy pana Payne’a. Rollerdrome oferuje możliwość szybkiego ostrzału w trakcie szalonej jazdy lub przy wykorzystaniu opcji Reflex. Czas zwalnia, a my oddajemy salwę strzałów w stronę wroga. Do dyspozycji oddano cztery rodzaje uzbrojenia, każde odblokowuje się w określonej fazie turnieju. Para pistoletów okazuje się najbardziej praktyczna. Warto szybko zmieniać bronie w trakcie wymiany ognia, ponieważ dany typ wrogów charakteryzuje się inną taktyką, trochę jak w Doom: Eternal, gdzie dany typ broni eliminował konkretne demony. 

W recenzowanym Rollerdrome łatwo paść trupem, zwłaszcza w dalszych etapach morderczego turnieju. Stąd warto powtarzać etapy i mierzyć się z pakietem wyzwań. W każdej sekcji mamy ich po dziesięć, część powtarzalnych. Zebranie pięciu tokenów, pobicie rekordów towarzyszą zawsze. Im więcej wyzwań podejmiemy z sukcesem, tym uzyskamy szybszy dostęp do następnych poziomów. Rollerdrome można męczyć godzinami, dniami  a nawet tygodniami. Ten typ po prostu tak ma. Wychowani na Tony Hawku znajdą tutaj coś dla siebie, w bardzo niestandardowym wydaniu. To fuzja strzelanki i gry sportowej, przy unikalnej warstwie artystycznej. Oprawa? Jest poprawna, bez wodotrysków, bez mieszania szczegółowością. Przede wszystkim jest funkcjonalna. Tyczy się to całokształtu Rollerdrome. Przyjemna dla oka, zaprojektowana do jazdy i strzelania, bez graficznego wodotrysku. Pochwalić muszę jakość kompresji. Gra w wersji PS5 zawiera niecałe 900 megabajtów danych, przy czym tytuł nie chrupnął nawet na sekundę, gdzie etapy końcowe to prawdziwy festiwal wybuchów, strzałów i wszystkiego co najlepsze. Rollerdrome przeznaczone jest głównie dla hardkorowych graczy pamiętających własne rekordy w Tony Hawkach czy innych Matt Hoffmanach,  z Aggressive Inline na czele. Reszta sprawdza na własną odpowiedzialność.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAntyburmistrz obraża radnych PREMIUM
Następny artykułObrońcy przyrody z piłami motorowymi PREMIUM