5 lutego 2020 roku prezydent pojechał do Świdnika, a potem do Lubartowa. Tam miał spotkanie, jakich wiele w pierwszej kadencji. Traf chciał, że tego dnia marszałek Sejmu Elżbieta Witek ogłosiła datę wyborów. Wszyscy czekali więc na jasną deklarację Dudy, czy wystartuje, czy będzie ubiegał się o prezydencką reelekcję. Doczekali się.
Równo rok temu Andrzej Duda wyruszył w podróż, której się nie spodziewał. Bo miała to być najkrótsza kampania w historii, a okazała się niemalże najdłuższą i obfitującą w zakręty, polityczne kryzysy (po jednej i po drugiej stronie) i przesilenia. Byłem wtedy w Lubartowie, w hali sportowej, pośród ludzi, którzy słowa prezydenta zapewniające o chęci ponownego startu w wyborach przyjęli owacyjnie.
CZYTAJ TAKŻE: Rok temu prezydent Duda ogłosił, że będzie ubiegał się o reelekcję. „Chcę kandydować, żeby proces rozwoju Polski dalej trwał”
Działo się, oj, działo podczas tych prawie sześciu miesięcy kampanii. Oglądałem to z bliska i opisywałem dla Państwa na codziennym blogu PAŁAC 2020 – ZAPISKI Z KAMPANII na portalu wPolityce.pl. Te relacje nie wyczerpały tematu, w przygotowaniu jest książka. Ale dzisiaj warto jeszcze raz wrócić do kilku obrazów, które zapadły mi w pamięć z kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy.
Największym zakrętem było chyba odwołanie wyborów, które miały odbyć się 10 maja. Powodów było kilka, ale głównym, sytuacja epidemiczna. Dzisiaj wiemy, że można było te wybory przeprowadzić w terminie, normalnie, przy urnach. Ale wtedy jasności nie było. Stała się rzecz absolutnie niezwyczajna.
Po raz pierwszy mieliśmy także do czynienia ze zmianą kandydata po stronie opozycji. Małgorzata Kidawa-Błońska rozczarowała i Koalicja Obywatelska korzystając ze zmiany terminu, wprowadziła do gry Rafała Trzaskowskiego.
Przyznam szczerze, byłem z Andrzejem Dudą w tak wielu miejscach w Polsce, że niektóre zlewają mi się z innymi. Nie wszystko pamiętam, te moje zapiski na wPolityce.pl są więc jak znalazł. Ale jest pewien obraz, powtarzający się motyw, który towarzyszył nam w zasadzie wszędzie. To tysiące dłoni Polaków wyciągnięte w kierunku kandydata, który postawił sobie za cel odwiedzić ich tam, gdzie mieszkają. Jakub Szymczuk, osobisty fotograf Andrzeja Dudy polował na zdjęcie, które dobrze oddawało by dynamikę tych sytuacji. I ustrzelił je w Białymstoku.
Jazda „Dudabusem” przez Polskę to była – nie ma co ukrywać – przygoda. Nienajnowszy „autosan” to nie był tylko środek transportu. To było zjawisko, gdy się pojawiał, Polacy mieli pewność, że przyjeżdża do nich Andrzej Duda. A przy okazji, można było w „Dudabusie” np. przeprowadzić wywiad dla tygodnika „Sieci”…
Najlepiej pamiętam ostatni dzień kampanii. Jazdę z Małopolski, przez Podkarpacie na Lubelszczyznę. I to zaskoczenie uczestników wiecu wyborczego kandydata Andrzeja Dudy, gdy na scenie w Rzeszowie obok niego pojawiły się żona i córka.
Ta droga po reelekcję zaczęła się, jak wspomniałem, dokładnie rok temu. Wokół były dziesiątki osób, mniej lub bardziej zaangażowanych w kampanię. Nie chcę narazić się innym, ale stała obecność przy Andrzeju Dudzie ministra Błażeja Spychalskiego wymaga, moim zdaniem, podkreślenia. Inni bywali, a on był.
Finał zaplanowano w Zamościu. Urokliwe miejsce.
Gdy Andrzej Duda patrzył na biało-czerwony rynek nie wiedział, czy wygra. Wiedział, że zrobił wszystko, by tak się stało. Bo ta wygrana to nie był przypadek, nie można powiedzieć, że „się udało”. To była ciężka praca.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS