- Rodzina musiała uciekać z Holandii po tym, jak miejscowa instytucja Veilig Thuis (Safe at Home) uznała, że matka dziecka jest psychicznie zaburzona i celowo wymyśla córeczce choroby
- Stwierdzono też, że kobieta sama zbyt często chodzi do lekarza. Pani Nicole tłumaczy jednak, że ma zmutowany gen i po prostu musi się często badać
- Para uciekła do Polski i twierdzi, że nasze sądy są zdecydowanie bardziej sprawiedliwe jak te w Holandii
- W Polsce sędziowie po prostu przeczytali akta. W Holandii wydaje się wyroki na podstawie opinii urzędników — mówi dr Monika Brzozowska-Pasieka, pełnomocnik prawny rodziny.
- Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu
13 grudnia minie miesiąc, od kiedy przybyli do Polski. Jasper, Nicole i Olivia Schijf to holenderska rodzina, która w ten dzień wylądowała na lotnisku w podkrakowskich Balicach. Jeszcze tego samego dnia Holendrzy poprosili o azyl w naszym kraju. — Uciekliśmy z ojczyzny, bo baliśmy się, że odbiorą nam dziecko. Kochamy naszą córkę i nigdy nie zrobilibyśmy jej krzywdy. Problem w tym, że w ojczyźnie nikt nie chciał nas słuchać — miała powiedzieć mundurowym pani Nicole.
Po kilku godzinach, jakie zajęły formalności, rodzina opuściła lotnisko i udała się do hotelu. Pięć dni później rodzice małej Olivii zostali jednak zatrzymani przez policję i doprowadzeni do krakowskiej prokuratury. Spodziewali się tego. W Holandii wystawiono bowiem za nimi Europejski Nakaz Aresztowania. Z kolei dziecko zostało wpisane do systemu SIS (Schengen Information System), informującym o porwanych dzieciach. Ostatecznie prokuratura po wysłuchaniu rodziców nie zdecydowała się na ich areszt. Para ma jedynie dozór policyjny i musi stawiać się raz w tygodniu na komendzie policji. Małą Olivkę umieszczono natomiast w szpitalu powiatowym w Myślenicach. Tu lekarze przez kilka dni obserwowali czy dziecku nic nie jest. Drzwi sali pilnowali policjanci.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS