Serdeczny, obecny, interesujący się nami, z poczuciem humoru, życzliwością, a nawet – uczący piosenek. Tak ks. Jerzego Popiełuszkę – brata, wikarego, katechetę, duszpasterza – wspominano podczas imieninowego spotkania po wieczornej Mszy w kościele pw. św. Stanisław Kostki w Warszawie, w parafialnym Domu Amicus. Wspomnieniami dzielili się uczestnicy imienin ks. Popiełuszki z 1984 r. oraz przedstawiciele związanych z błogosławionym środowisk, w tym parafii, w których posługiwał.
W otwartym spotkaniu wspomnieniowym w rocznicę imienin ks. Popiełuszki uczestniczyły m.in. osoby, które znały go jeszcze jako „zwykłego księdza”, zanim stał się sławny i rozpoznawalny. Obecni byli parafianie z parafii Matki Bożej Królowej Polski w Aninie, m.in. Lech Siarkiewicz, Elżbieta Bartosiak, Andrzej Kosiński. Była także Danuta Dymarczyk, niegdyś studentka z duszpasterstwa akademickiego ks. Popiełuszki oraz Adam Nowosad i Joanna Grzybowska ze środowiska związanego z parafią św. Stanisława Kostki.
W spotkaniu uczestniczył z żoną i córką Józef Popiełuszko, brat ks. Jerzego. Podzielił się wspomnieniami z dzieciństwa, wspólnym wychowaniem na wsi, pracą przy wypasaniu krów, opowiadał, jak pomagano rodzicom. „Razem było weselej” – mówił. Przytaczając dziecięce zabawy, mówił o tym, jak młody Alfons (imię chrzcielne ks. Jerzego) budował ołtarzyki, robił kadzidło z puszki po konserwie i „odprawiał” msze.
– Po pierwszej komunii chodził przed szkołą ok. 5 km do kościoła, codziennie służył do Mszy. Miał najwięcej wysłużonych Mszy, dostał za to nawet nagrodę. Nauczycielka wzywała mamę, żeby to uspokoiła, bo wpłynie na ocenę z wychowania. Ale to nic nie pomogło, dalej dzielnie chodził na Mszę – wspominał. Dał też świadectwo wsparcia bł. ks. Jerzego w przeżywaniu choroby nowotworowej. Opowiadał, jak wiele osób modli się za wstawiennictwem ks. Jerzego i dzieli się przekonaniem wysłuchania modlitw.
Danuta Dymarczyk poznała ks. Popiełuszkę duszpasterstwie dla studentów medycyny przy kościele św. Anny w Warszawie. Opowiadała o tym, że na pierwsze spotkanie trafiła przypadkiem. „Wtedy byłam trochę zrażona do Kościoła, koleżanka w ogóle nie chodziła” – wspominała. Do pozostania w duszpasterstwie przekonał ją właśnie ks. Jerzy. „Pomodliliśmy się, poznaliśmy się, pośpiewaliśmy. Był bardzo nieśmiały. Jak wychodziliśmy, było bardzo późno, wszyscy dziękowali, a on jeszcze zaoferował, że może odwieźć nas do domu” – mówiła, podkreślając, że uczestnictwo w tych formacyjnych spotkaniach mocno ją ukształtowało. – Ksiądz był zawsze bardzo skromny, nieśmiały. Ale był bardzo zasadniczy. Był dobrym człowiekiem. Nie pozwalał nigdy złego słowa na nikogo powiedzieć. Nawet na służby specjalne, na ówczesne władze – mówiła. Podkreśliła, że pierwsze Msze za Ojczyznę odprawiane były właśnie ze studentami.
Andrzej Koziński podkreślał dobry kontakt ks. Jerzego z młodzieżą, wspominał granie z chłopakami w piłkę, lekcje religii. W swojej opowieści skupił się na przykładach „zwyczajności” ks. Jerzego: „Pamiętam, że on nosił kowbojski kapelusz do sutanny, dżinsową kurtkę, cieszył się życiem. Lgnął do ludzi”. Wspominał, że zaimponował mu znajomością „Quo vadis” Henryka Sienkiewicza. Zaprzeczył przekonaniu, że ks. Jerzy nie potrafił śpiewać, wspominając, że uczył ich różnych przyśpiewek.
Podkreślał też poczucie humoru ks. Jerzego, dowcipy, też żarty z władz PRL. „Dworował sobie z władzy, z komunistów. Na religii kiedyś pokazywał nam slajdy o księdzu prymasie. Jak pokazał slajd z obchodów milenijnych, pokazał nam ks. bp. Baraniaka i opowiadał, że studenci zrobili dwa drogowskazy – owieczki Baraniaka i barany Szydlaka, na alternatywne obchody państwowe” – wspominał. „Lekcje religii może nie były na wybitnym poziomie dydaktycznym, ale były oryginalne. Pamiętam, że on autentycznie kochał księdza prymasa. To budziło podziw. Lekcje były czasami bardzo proste. Czytał nam opowiadania, na zbiórkach ministrantów też. O cudach, które dzieją się też aktualnie, a nie tylko w średniowieczu. Uwrażliwiał na osoby z niepełnosprawnościami” – opowiadał.
Leszek Siarkiewicz wspominał dodatkowe zajęcia, jakie ks. Jerzy organizował dla dzieci i młodzieży, grę w piłkę. „Interesował się nami, naszymi rodzinami, bliskimi, tym co przeżywamy, zwłaszcza po rozpoczęciu stanu wojennego” – mówił.
Elżbieta Bartosiak zauważyła, że miał dobre relacje z osobami i rodzinami, którym zaufał, a do nowych osób miał pewien dystans. Nie pozwalał też sobie na pozostawanie sam na sam z młodymi kobietami i dziewczynami. Wspominała jego odwiedziny w rodzinnym domu, spotkania. „Miałam to szczęście, łaskę, że błogosławił mój ślub. Ochrzcił też moją córkę” – mówiła.
Przez cały dzień na grób ks. Jerzego Popiełuszki przynoszono kwiaty, można było się także wpisać się do „Księgi wdzięczności”, m.in. za pośrednictwem strony www.40rocznica.popieluszko.net.pl.
Organizatorem wydarzenia był Społeczny Komitet Upamiętnienia 40. Rocznicy Porwania i Męczeńskiej Śmierci Błogosławionego Księdza Jerzego Popiełuszki.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS