– > Dr Artur Czesak uważa, że gwara podhalańska mogłaby uzyskać status języka regionalnego. Na Podhalu pojawiły by się wówczas tablice z nazwani miejscowości pisane po polsku i gwarą np. „Biały Dunajec / Bioły Dunajec”
– > Związek Podhalan dyskutuje czy starać się o status języka regionalnego, ale nie ma w tej sprawie jednomyślności
– > – Niezależnie od tego, czy góralska mowa pozostanie gwarą czy stanie się językiem, trzeba przekonać młode pokolenia, że mowa góralska jest częścią naszego dziedzictwa i wzbogaca nasze widzenie i doświadczanie świata. A przecież o to chodzi, by ciekawie i niebanalnie żyć – mówi Stanisława Trebunia-Staszel, znana regionalistka i etnolożka
Ustawa przeszła przez senat i czeka na podpis prezydenta, a choć Andrzej Duda prawdopodobnie ją zawetuje, stała się ona przyczynkiem do dyskusji na temat gwary góralskiej. Czy i ją powinno się podnieść do rangi języka regionalnego?
To powinien być ruch oddolny
Według dr. Artura Czesaka, dialektologa, leksykografa, badacza słowiańskich mikrojęzyków literackich, jurora konkursów gwarowych oraz członka Rady Języka Śląskiego, nie ma ku temu przeszkód. Językoznawca przypomina, że gwara podhalańska jest faktycznie żywa i włada nią około 100 tysięcy osób.
– To parlament realizuje wolę grupy obywateli, jeżeli jest taka potrzeba. Jeżeli chodzi o gwarę podhalańską, to mamy nie tylko osoby władające tym językiem, ale i bogatą literaturę, poezję, sztuki teatralne, a nawet przykłady fragmentów Pisma Świętego i dzieł literackich. Sam Stanisław Witkiewicz już w drugiej połowie XIX wieku pisał gwarą góralską, wielkim orędownikiem góralszczyzny był ks. Józef Tischner. Na Podhalu są wszystkie czynniki, aby gwara góralska mogła stać się językiem regionalnym – mówił niedawno dr Czesak w rozmowie z Polską Agencją Prasową, podkreślając jednak, że zabiegi o to powinny być oddolne.
– Parlament przez podjęcie uchwały może wesprzeć organizacje lokalne, ale wola i ocena własnej rzeczywistości musi nastąpić oddolnie, przez ludzi władających swoją odmianą języka. Jeśli się nie będzie chciało, to może w przyszłości się okazać, że gwara podhalańska zaniknie jako język komunikacji i literatury i zostanie tylko reliktem folklorystycznym. To wszystko jest możliwe, jeśli spojrzeć choćby na Irlandię, której rodzimy język zanika, a dominuje tam angielski, mimo że państwo stara się o jego utrzymanie – twierdzi językoznawca.
W rozmowie z PAP podkreśla dalej, że kondycja gwary podhalańskiej jest niezła, bo nadal jest liczna grupa ludzi, którzy w domach mówią po góralsku i ta mowa jest faktycznie żywa. Oprócz niektórych mieszkańców Podhala – powiatu tatrzańskiego i części powiatu nowotarskiego – po góralsku wciąż mówi liczna grupa emigrantów, np. w Stanach Zjednoczonych. M.in. w Chicago gwara jest przekazywana w domach z pokolenia na pokolenie jako język ojczysty. Urodzone za „wielką wodą” pokolenia górali nierzadko nie znają już literackiej polszczyzny, za to bardzo dobrze władają gwarą.
Związek Podhalan podzielony
Związek Podhalan, na pytanie, czy gwara podhalańska powinna stać się językiem regionalnym, jednoznacznej odpowiedzi nie daje, choć więcej argumentów – według członków stowarzyszenia – przemawia za „nie”.
– Tradycyjna góralska kultura przeżywa trudne chwile. Z uwagi na zanik pewnych gospodarczych i rolniczych zajęć, na wsi giną też związane z nimi zawody, a co za tym idzie – przestaje być stosowane gwarowe nazewnictwo. Gwara zanika też w codziennym użyciu, coraz częściej młodsze pokolenie używa języka literackiego, autentyczną gwarę słyszymy w wykonaniu młodych ludzi podczas konkursów i na występach regionalnych, ale nie w codziennym stosowaniu – zauważa prezes Zarządu Głównego ZP, Julian Kowalczyk. – Jest potrzeba promowania gwary, przede wszystkim w środowiskach rodzinnych.
Kowalczyk powołuje się na opinie nauczycieli i wielu działaczy ZP, twierdząc, że gwara zanika przede wszystkim w rodzinach dwupokoleniowych, gdzie najmłodsi nie mają codziennego kontaktu z pokoleniem dziadków mówiących jeszcze piękną gwarą. Dodaje, że na odejście od niej na rzecz języka literackiego niemały wpływ mają także przedszkola oraz systemowy brak zajęć regionalnych w szkołach, wynikający z ciągłych braków funduszy na ten cel.
– Czy jednak wymienione argumenty pozwalają, aby czynić starania o uznanie gwary za język regionalny? Chyba jednak nie – twierdzi Kowalczyk i powołuje się na zdanie znanej w podhalańskim środowisku językoznawczyni, prof. Anny Mlekodaj: „Gwara podhalańska nie jest językiem, lecz mową, która pozostaje w genetycznej łączności z polszczyzną. Jest gwarą języka polskiego. I niech tak pozostanie” – napisała pani profesor, której opinię podzielają Podhalanie wchodzący w skład Rady Naukowej działającej przy ZP.
Prezes wymienia argumenty, które padały w tym temacie podczas kwietniowego spotkania Rady Naukowej: Po pierwsze, gwara podhalańska obejmuje jedynie Podhale i – podnosząc ją do rangi języka – trzeba by było też pamiętać o innych regionach góralszczyzny polskiej – Spiszu, Orawie, Żywiecczyźnie itd.
Po drugie, gwara podhalańska nie jest monolitem – w dalszym ciągu obowiązuje zasada – co wieś to inna pieśń, mowa Podhalan z pogranicza Orawy różni się od mowy Podhala z pogranicza Spisza, gwara wsi położonych nad Dunajcem – od Łopusznej ku Czorsztynowi – także ma własny zaśpiew i nawet w obrębie jednej czy kilku wsi słyszy się różnice. Na jakiej podstawie tworzyć zatem ogólny język Podhalan?
Po trzecie, gwara jest dziedzictwem rodzin. Jest mową nieurzędową, lecz domową, intymną, własną – jeśli nie przetrwa w rodzinach, nie uratuje jej urzędowy zapis.
– Musimy zatem podjąć wysiłek mający na celu promocję gwary w środowiskach lokalnych – dodaje Julian Kowalczyk. – Trzeba zadbać o zajęcia regionalne z uwzględnieniem gwary podhalańskiej, uwzględnić w planowanym wpisie Kultury Góralskiej na listę UNESCO. Systemowe rozwiązania na poziomie regionalnym – Kuratorium Oświaty, wojewódzki samorząd, czy ogólnopolskim – Ministerstwo Oświaty, powinny zachęcić i dać zielone światło dyrektorom szkół i nauczycielom do prowadzenia zajęć regionalnych m.in. z gwary, wspierania szkolnych lub pozaszkolnych zespołów góralskich, gdzie gwary góralskiej używa się podczas prób i występów. Zauważamy, że pomimo odejścia w rodzinnych domach od używania gwary na co dzień, członkowie zespołów nawet na próbach zaczęli komunikować się przede wszystkim gwarą.
Po czwarte, możemy się pochwalić lokalnymi próbami spisywania gwary góralskiej i udostępniania jej czytelnikom – są słowniki gwary żywieckiej, orawskiej, podhalańskiej itp., powstał nawet 12-tomowy leksykon gwary góralskiej prof. J. Kąsia – ale do dziś nie przyjął się żaden jednolity zapis gwary. Zdaniem prof. Anny Mlekodaj „górale nie mieli takiej potrzeby, ceniąc sobie własną odmianę i indywidualne prawo do mowy swoich ojców”.
Kowalczyk nie ukrywa jednak, że zdania wśród członków ZP są podzielone.
– Pojawiają się też opinie, że Górale i Związek Podhalan nic nie tracą, aby czynić starania o uznanie gwary góralskiej jako języka góralskiego. Trzeba jednak mieć szeroką wiedzę językową i kulturową, aby właściwie podejść do tematu. Jak wiemy, w Polsce funkcjonuje obecnie pięć dialektów: wielkopolski, małopolski, mazowiecki, śląski i kaszubski. Dialekt jest pojęciem nadrzędnym w stosunku do gwary ludowej. Dlatego Kaszubom i Ślązakom łatwiej było doczekać się przywileju uznania ich mowy za osobny język. Gwara góralska jest elementem dialektu małopolskiego, a więc językiem dla naszej grupy społecznej. Może zatem warto się starać, bo łatwiej nam będzie dbać o gwarę jako element dziedzictwa kulturowego, mając parlamentarne poparcie? – konkluduje i zapewnia, że ze względu na wagę problemu temat gwary góralskiej ZP pozostawia otwarty.
Zdaniem poety
– Każde zainteresowanie gwarą jest cenne i chwała za podejmowane próby reanimacyjne – mówi Podhale24 Krzysztof Kokot. Znany poeta, który w Nowym Targu mieszka od 1976 roku, pochodzi z Katowic, pisze w języku literackim i po śląsku, w 2010 i 2018 wyróżniony został tytułem: „Przociel Ślonski Godki”, w 2017 roku wygrał konkurs „Jednoaktówka po śląsku”, jest też stałym uczestnikiem i współorganizatorem biesiad śląsko-podhalańskich.
– Mówię po śląsku od dziecka, nie zastanawiając się, czy jest to gwara, etnolekt, czy język śląski. Nie jestem naukowcem, ani specjalistą i zaszufladkowanie – przy moim wieku – niezbyt mnie interesuje – komentuje sprawę. – Dalej będę pisał tak, jak potrafię, a wiersze moje nie będą przez to ani lepsze ani gorsze. Może się jednak okazać, że po kodyfikacji i przeskoczeniu z gwary na język, będą one błędnie napisane. A przecież były oceniane i nagradzane przez znawców w epoce „gwary”. Co z wierszami innych poetów śląskich i podhalańskich? Przez ogonki i daszki staną się bardziej dojrzałe, bardziej poprawne? Czy będziemy je korygować np. u Orkana i u współczesnych poetów?
Krzysztof Kokot uważa, że podchodząc do gradacji gwara – język pragmatycznie, zyskuje się niewiele.
– Deklaruje nam się podwójne nazwy miast i ulic, możliwość nauczania w szkole. To mało, bardzo mało – mówi. – Zmienimy szyldy, pieczątki, ale przez to nie wzrośnie zainteresowanie gwarą. Kto chce ją kultywować, może to robić również teraz. A mnie jest wszystko jedno, czy tabliczka poinformuje mnie, że jestem w Białym Dunajcu, czy w Biołym Dunajcu, czy w Ostrowsku albo Ôstrowsku. Pracy dla polonistów i kulturoznawców sporo, korzyści dla zwykłego człeka znacznie mniej.
Inicjatywa budzi niepokój
Na pytanie, czy gwara powinna być podniesiona do rangi języka regionalnego, jednoznacznie nie potrafi odpowiedzieć również Stanisława Trebunia-Staszel, znana regionalistka i etnolożka, dyrektorka Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej, od lat zajmująca się etnografią Polski i Karpat.
– Kilka tygodni temu, w czasie posiedzenia członków Rady Naukowej Związku Podhalan, z dystansem odnieśliśmy się do tego pomysłu. Już raz w historii Podhala próbowano wmówić góralom, że stanowią odrębną względem polskiego narodu grupę etniczną, że mają odrębny język. Stąd dziś inicjatywa, by gwarę podnieść do rangi języka budzi pewien niepokój – zauważa.
Pani profesor, rodem z Białego Dunajca, zaznacza, że w swojej działalności regionalnej, ale też w relacjach rodzinnych, stara się mówić gwarą, przekazywać ją młodym Podhalanom, pokazywać jej piękno, podkreślając, że jest ona kluczem do zrozumienia podhalańskiej kultury.
– Wszak w niej zawarty jest sposób myślenia naszych przodków, ich doświadczenia życiowe – mówi. – Bardzo bym chciała, aby gwara pozostała nadal żywą mową. Jednak obecnie na Podhalu obserwujemy szybkie jej zanikanie. Młodzi rodzice nie rozmawiają z dziećmi w gwarze. I zastanawiam się, jak zatrzymać ten proces. Czy jest to w ogóle możliwe? 8 maja, w czasie spotkania promującego góralską wersję Kubusia Puchatka, na pytanie odnośnie planów nadania gwarze statusu języka regionalnego odpowiedziałam przecząco. Dlaczego? Z punktu widzenia dialektologii, gwara podhalańska jest częścią dialektu małopolskiego. Nie różni się aż tak bardzo od języka polskiego jak np. gwara – a właściwie język kaszubski, by tworzyć z niej odrębny język. Aby ją zachować, wystarczy tylko rozmawiać z dziećmi w gwarze. Ale przecież nie można nikogo zmuszać do używania gwary. Biorąc to wszystko pod uwagę, a także mając na względzie głosy Ślązaków: wypowiedzi rektora Uniwersytetu Śląskiego, śląskich działaczy i intelektualistów, dziś patrzę na tę sprawę już nieco inaczej. I zastanawiam się nad sugestią dr. Artura Czesaka. Być może nadanie gwarze statusu języka regionalnego nobilituje ją i otworzy możliwość wprowadzenia gwary do programów szkolnych, ułatwi pozyskiwanie środków na jej propagowanie, zmieni myślenie tych, którzy uważają, że gwara to tylko dla „wsioków”. Jeżeli więc uczynienie gwary językiem regionalnym przyczyni się do jej zachowania i rozwoju, to może warto podjąć starania w tym kierunku.
Pani profesor dodaje jednak, że pojawia się istotny problem, jak zestandaryzować różne, lokalne warianty gwary, które jeszcze dziś funkcjonują na Podhalu, co zrobić z gwarami pozostałych grup góralskich, których w Polsce w obszarze Karpat, jest co najmniej kilkanaście.
– Nadać im status języków? – zastanawia się Stanisława Trebunia-Staszel. – A może lepiej zmienić ustawę o grupach lokalnych i regionalnych, tak, by gwary były tak samo chronione jak języki regionalne? Jedno nie ulega wątpliwości: niezależnie od tego, czy góralska mowa pozostanie gwarą czy stanie się językiem, trzeba przekonać młode pokolenia, że mowa góralska jest częścią naszego dziedzictwa i wzbogaca nasze widzenie i doświadczanie świata. A przecież o to chodzi, by ciekawie i niebanalnie żyć.
Piotr Dobosz
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS