Mieszkający w Chinach Mao Yin miał dwa lata kiedy został porwany. Rodzicom udało się go odnaleźć po 32 latach poszukiwań – dzięki technologii, której chińscy komuniści używają do kontrolowania społeczeństwa.
Mao urodził się w 1986 roku w mieście Xian w prowincji Shaanxi. Kiedy miał dwa lata ojciec odprowadzał go do domu ze żłobka. W pewnym momencie Mao poprosił go o coś do picia, więc weszli do recepcji pobliskiego hotelu, gdzie poprosił o szklankę wody, tracąc go na chwilę z oczu. Kiedy się odwrócił chłopca już nie było.
Jego rodzice poświęcili ogromne siły na poszukiwania. Jego matka, Li Jingzhi, rzuciła nawet pracę aby całkowicie się im poświęcić. Rozdała setki tysięcy ulotek w całych Chinach, rozwiesiła setki tysięcy plakatów i wzięła udział w wielu programach telewizyjnych, łącznie z chińską edycją popularnego show X-factor.
W niedawnym wywiadzie dla dziennika South China Morning Post Li ujawniła, że sprawdziła ok. 300 śladów, ale żaden z nich nie doprowadził jej do zaginionego dziecka. W 2007 zaczęła więc pracę w organizacji Baby Come Back Home pomagającej rodzicom których dzieci zaginęły. Udało jej się doprowadzić do odnalezienia 29, ale nie było wśród nich jej syna.
Wszystko zmieniło się w kwietniu, kiedy policja otrzymała donos, że pewien mężczyzna z prowincji Sichuan przed laty „adoptował” dziecko. Któryś policjant skojarzył to z głośną sprawą Mao i postanowili to sprawdzić. Wykorzystali w tym celu jedną z najbardziej kontrowersyjnych technik stosowanych przez chińskich komunistów – technikę rozpoznawania twarzy. Od zeszłego roku chińscy komuniści wykorzystują ją jako skuteczny sposób inwigilacji społeczeństwa. Zbudowali w Chinach gigantyczną sieć składającą się z ogromnej ilości kamer, które robią zdjęcia przechodniom i pasażerom samochodów i porównują je z bazami danych, przez co rząd w każdej chwili wie gdzie przebywa dany obywatel.
Policjanci postanowili wykorzystać tą technikę nie do prześladowania dysydentów a do odnalezienia zaginionego dziecka. Wzięli jego zdjęcie i przygotowali komputerową symulację tego jak mógł się postarzeć. Następnie wrzucili to zdjęcie do bazy danych a kamery namierzyły podobnego mężczyznę w mieście Mianyang, jakieś pół tysiąca kilometrów od rodzinnego domu. Testy DNA potwierdziły, że 34-letni dekorator wnętrz Gu Ningning to tak naprawdę porwany przed laty Mao Yin.
Okazało się, że Mao został porwany przez handlarzy żywym towarem i sprzedany bezdzietnej parze za równowartość ok. 4 tysięcy złotych. Na razie nie wiadomo czy jego drudzy rodzice wiedzieli, że został porwany czy też powiedziano im, że jest sierotą. Mao na pewno nie wiedział co zaszło – wielokrotnie oglądał swoją matkę w telewizji nie wiedząc, że to właśnie jego szuka. Obecnie cieszy się, że go odnalazła, ale nie wie co zrobi dalej – chociaż zadeklarował na konferencji prasowej, że będzie chciał teraz spędzić nieco czasu ze swoimi biologicznymi rodzicami.
Porwania dzieci są w Chinach ogromnym problemem od dekad. Chińscy komuniści nie ujawniają oficjalnych statystyk, ale według niezależnych szacunków może chodzić nawet o 20 tysięcy przypadków rocznie. Chińska policja kieruje ogromne siły do ich poszukiwania, ale większości z nich nigdy nie udaje się odnaleźć – w zeszłym roku odnaleziono na przykład 6300 porwanych dzieci.
Część porwanych dzieci trafia następnie do nieoficjalnych lub nawet oficjalnych sierocińców, które następnie oddają je – za odpowiednią opłatą – do adopcji bezdzietnym parom z Zachodu lub, rzadziej, z samych Chin. Właśnie taki los spotkał Mao i było to najlepsze, co mogło go spotkać w tej sytuacji. Wiele porwanych dzieci jest bowiem zmuszanych do świadczenia usług seksualnych, żebrania lub niewolniczej pracy.
Źródło: Stefczyk.info na podst. Fox News, BBC Autor: WM
Fot.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS