W świecie seriali obecnie najwięcej mówi się o dwóch produkcjach – „Pierścieniach Mocy” i „Rodzie Smoka”. Za pierwszy odpowiada Amazon i publikuje go na swoim Prime Video, a drugi to oczywiście HBO i ich platforma streamingowa. Różnica jest jednak spora i zasadnicza – w przypadku jednego możemy mówić o ogromnym zawodzie w społeczności fanów, a drugi to całkowite spełnienie oczekiwań wyczekujących.
Tym ze zdecydowanie bardziej negatywną otoczką jest oczywiście spin-off „Władcy Pierścieni”, a spin-off „Gry o Tron” to coś, co pokazuje, że wytwórnia wyciągnęła wnioski. Jasne, sama oryginalna ekranizacja powieści od George’a R.R. Martina oferowała kosmiczną jakość i niejako zrewolucjonizowała świat seriali, ale pod koniec oceny zdecydowanie zaczęły mocno spadać. Zabrakło wisienki na torcie i odpowiedniego domknięcia całości.
Na szczęście w „Rodzie Smoka” od samego początku widać, że twórcy doskonale wiedzą, co chcą zrobić. Z każdego odcinka wylewa się odpowiedni klimat, czuć vibe powieści i trudno oderwać się od znakomicie zrealizowanych scen – zarówno spokojnych zamkowych dialogów, jak i zaciętych pojedynków na każdą skalę.
W czym tkwi fenomen?
Pamiętacie jeszcze ostatnie sezony „Gry o Tron”? Nie będę nawet specjalnie zdziwiony, gdyby się okazało, że intencjonalnie wyrzuciliście je ze swojej pamięci… Nie zagrało tam wiele rzeczy, że można było czuć po prostu zawód i pewne zmartwienie widząc, jaką formę prezentują twórcy. Dało się poczuć, że bez „instrukcji” od George’a R.R. Martina nie potrafili się w tym świecie odnaleźć. Chcieli dobrze, a wyszło źle – po prostu.
To oczywiście sprawiało, że fani zaczęli czuć wątpliwości w kontekście „Rodu Smoka”. Wiecie, pojawiały się pytania, czy studio odpowiedzialne za ekranizacje jeszcze potrafi to konkretnie zrealizować. Czy znów nie zabraknie odpowiedniego zwieńczenia i czy nie będą próbowali przesadnie wplatać swoich pomysłów, przyćmiewając nieco te, które z założenia powinny się tam znaleźć.
Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Da się odnieść wrażenie, że wnioski zostały odpowiednio wyciągnięte. Mam wręcz wrażenie, że ekipa spędziła długie tygodnie na analizowaniu tego, co poszło źle, aby uchronić się przed ponownymi wpadkami. I, w najprostszych słowach, udało się to znakomicie. Ciężka praca popłaca, a odpowiednie wysiłki daję owoce. Te są w tym przypadku wyjątkowo soczyste.
Oglądając „Ród Smoka”, można poczuć się jak przy początkach „Gry o Tron”. Po każdym odcinku jest bardzo głośno, fani stale wymyślają nowe teorie w kontekście przeróżnych tematów związanych z postaciami, a domysły nie ustają. Czuć więc klimat GOT nie tylko w samych odcinkach, ale także otaczającym serial zainteresowaniu wśród wielbicieli. A to fani najlepiej budują serial, prawda?
Lepiej niż Gra o Tron?
W tym wszystkim pojawia się natomiast bardzo ciekawe pytanie – czy „Ród Smoka” można określić jako produkcję lepszą niż „Gra o Tron”. Cóż, nie ma sensu owijać w bawełnę i odsuwać odpowiedzi… Ta jest bowiem banalna – nie. Spin-off oryginalnej opowieści od HBO nie stoi jeszcze na tym samym poziomie. Powodem jest choćby to, że pomimo słabych dwóch sezonów, GOT trzymał formę przez lata.
W przypadku „House of Dragon” mamy do czynienia zaledwie z kilkoma odcinkami pierwszego sezonu. Tak, zbliżamy się już do finału, ale to wciąż zaledwie początek, jeśli spojrzymy na całość. Biorąc pod uwagę plotki, które krążą, a które mówią o tym, że już teraz są plany i pierwsze zarysy sezonów drugiego, trzeciego i czwartego, to… Nie ma wątpliwości, że przed nami jeszcze naprawdę długa droga i wiele momentów, w których będzie mogło dojść do nieprzyjemnych wpadek.
Do „Gry o Tron” brakuje więc całkiem sporo, ale jestem w tym wszystkim przekonany, że koniec końców sam „Ród Smoka” może okazać się pod wieloma względami nawet lepszy. Do tego oczywiście długa droga, ale cieszy mnie to, że na tym etapie jestem skłonny coś takiego napisać. Przed debiutem pierwszych odcinków na pewno bym się o to nie pokusił – wtedy było we mnie znacznie więcej wątpliwości.
Warto uczyć się błędach
Faktem jest na pewno to, że „Ród Smoka” przywrócił wiarę fanów w zdolności HBO do tworzenia znakomitych seriali fantasy. Wielu osobom pozwolił na nowo pokochać ekranizację znakomitych dzieł George’a R.R. Martina, a biorąc pod uwagę komentarze, sporo fanów pokusiło się nawet o stwierdzenie, iż dzięki prequelowi GOT, wybaczyli mocno średnie (delikatnie mówiąc) zakończenie oryginalnej produkcji.
I to bardzo dobrze. Wyciągnięto wnioski, nauczono się na błędach i dostarczono coś, co aż chce się oglądać. A ja czekam na każdą premierę jak na wielki filmowy debiut. I całe szczęście, że na ten moment trwa to zaledwie tydzień, bo przy okazji dłuższego rozbratu zrobiłoby mi się pewnie naprawdę tęskno. I pewnie wtedy zwyczajnie wróciłbym do „Gry o Tron”. Ten klimat najzwyczajniej w świecie uzależnia.
Niesamowicie cieszę się z tego, co udało się zrobić. Nie jest to tytuł idealny, ma troszkę wad i bez wątpienia nie możemy jeszcze mówić o „najlepszym serialu w historii”. Faktem jest natomiast, że trudno się tu do czegokolwiek przyczepić. Oby tak dalej, HBO. Potencjał jest ogromny, początek w pełni go realizuje i pozostaje wierzyć, że dobry początek okaże się napędzeniem wszystkiego. Czekam na więcej z ogromnymi nadziejami.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS