Ricciardo wrócił do stawki w drugiej połowie zeszłego sezonu i w Red Bullu postanowili pozostawić go w składzie Racing Bulls na tegoroczną kampanię. Australijczyk jednak głównie rozczarowywał, a jedynym przebłyskiem była sesja Shootout oraz Sprint w Miami.
Posada Ricciardo była coraz bardziej niepewna, aż w końcu stracił on etat po Grand Prix Singapuru. W trakcie weekendu w azjatyckim państwie-mieście tajemnicą poliszynela był koniec przygody Ricciardo z F1, ale brakowało oficjalnego komunikatu ze strony zespołu za co wielu miało pretensje do przedstawicieli Red Bulla i Racing Bulls.
Okazało się, że to sam Ricciardo poprosił zespół o powściągliwość. Ujawnił to Peter Bayer, dyrektor generalny Racing Bulls.
– Uzgodniliśmy z Danielem, że nie będziemy tego wtedy komunikować – powiedział Bayer w rozmowie z Auto Motor und Sport. – Wiedzieliśmy, że będzie to trochę dziwnie wyglądało, ale chcieliśmy też chronić naszego kierowcę. To było jego życzenie.
Wydaje się, że Ricciardo do końca wierzył, że ewentualny świetny występ w Singapurze sprawi, że włodarze Red Bulla w ostatniej chwili zmienią zdanie, a podium pozwoli nawet na potencjalne uruchomienie klauzuli w kontrakcie. Plan runął jednak, gdy zwycięzca ośmiu grand prix odpadł już w Q1.
– Do samego końca wierzył, że będzie w kwalifikacjach w czołówce i pokaże wszystkim, co potrafi. Nigdy nie widziałem takiej siły mentalnej u sportowca. A działałem w wielu dyscyplinach.
– Moment, kiedy odpadł w Q1, był okropny. Wtedy o godzinie 2 w nocy usiedliśmy w naszym biurze i zapytaliśmy go, co powinniśmy zrobić. Powiedział nam, żebyśmy dali mu po prostu przejechać wyścig. Nie chciał żadnego zamieszania.
Daniel Ricciardo, RB F1 Team VCARB 01
Autor zdjęcia: Lionel Ng / Motorsport Images
Chociaż wszyscy zdawali sobie sprawę, że są świadkami pożegnania Ricciardo, oficjalny komunikat pojawił się dopiero kilka dni później. Do kokpitu wskoczył Liam Lawson.
– Jako zespół stanęliśmy w jego obronie. Gdyby został do finału w Abu Zabi, uczcilibyśmy jego pożegnanie fajerwerkami i pamiątkowymi zdjęciami na gridzie. To jak już to bywało z Kimi Raikkonenem. Tego wszyscy chcieli.
Bayer podkreśla też, że to rodzina Red Bulla dała Ricciardo szanse na powrót do F1 po tym, jak współpracę zakończył z nim McLaren.
– Zaoferowaliśmy mu drugą szansę, kiedy wszyscy uważali to za niemożliwe. Ważne jednak było, żeby kiedyś móc spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie, że zrobiliśmy dla niego to, co właściwe. Nawet jeśli cały świat i dziewięć milionów jego obserwujących na Instagramie nas beształo.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS