A A+ A++

Ricciardo miał spędzić sezon jako trzeci kierowca Red Bulla z obowiązkami związanymi z symulatorem i akcjami marketingowymi. Jednak włodarze austriackiego koncernu nie byli zadowoleni z tego, jak w AlphaTauri spisuje się Nyck de Vries i jeszcze przed wakacyjną przerwą postanowili zmienić obsadę wspieranej przez ORLEN ekipy, wymieniając Holendra na Australijczyka.

Niestety dla 34-latka, już podczas trzeciego weekendu od czasu comebacku doznał on kontuzji. Uderzenie w ścianę na torze w Zandvoort (by uniknąć staranowania samochodu Oscara Piastriego) zakończyło się poważnym złamaniem kości śródręcza lewej ręki. Absencja objęła pięć grand prix.

W ramach podcastu Beyond the Grid Ricciardo opowiedział o samej kontuzji oraz procesie leczenia. Zanim rozpoczął rehabilitację przeszedł operację przeprowadzoną przez znanego z MotoGP doktora Xaviera Mira.

– Z centrum medycznego [na torze] pojechaliśmy do szpitala w Amsterdamie – wspomina Ricciardo. – Tam były prześwietlenia i stało się jasne – jest złamana. Wyglądało jakby słoń nadepnął mi na rękę. Lekarz powiedział: „Doradzam operację. Można ją zrobić tutaj, ale pewnie chcesz poczekać kilka dni, aby zmniejszył się obrzęk. Możesz z porozmawiać z kim chcesz i zrobić operację gdzie chcesz”.

– Skontaktowaliśmy się z Lance’em [Strollem], potem z Jose. Pracował w Alpine, zna wszystkich z MotoGP, zwłaszcza, że jest Hiszpanem. Skomunikował nas z Xavierem Mirem. Lance też go polecał.

– To było błogosławieństwo i przekleństwo jednocześnie. On operował wielu chłopaków z MotoGP, a oni nie są ludźmi. Nie są, po prostu. Wydaje mi się, że gdy do niego trafiłem, oczekiwania były podobne. „Ooo, on jest z F1. To jak MotoGP. Oni nie czują bólu”. Nie doktorze, ja czuję ból. Lekarze i pielęgniarki, którzy się mną opiekowali, byli wspaniali, ale mieli też sporo śmiechu. Odsuwałem się i pytałem o każdą igłę, która zmierzała w moje ramię.

– Wydaje mi się, że sądzili, iż będę tak samo twardy, jak ci z MotoGP. Ale nie jestem.

Czytaj również:

Ricciardo podkreślił, że ból był bardzo silny, a samo złamanie rozległe: – Złamanie było znaczące. Kość była w ośmiu kawałkach.

– Jak na kość, która ma dość prosty kształt, nie wyglądało to zbyt pięknie. Chodziło o zewnętrzną część dłoni. Złamana kość była między nadgarstkiem i małym palcem. Już samo pocieranie o palec bolało jak diabli. Nie wiem, może odczuwam ból bardziej niż inni? Jęczałem i narzekałem, ponieważ nie lubię bólu, a chodziło o złamaną rękę.

– Część mnie mówiła też jednak: „Tak, odczuwasz ból i będzie to długi proces, ale ludzie miewają gorsze obrażenia. Zdarzają się poważniejsze wypadki”. Nie zrozumcie mnie źle. Ja też musiałem się z tym oswoić. Wydaje mi się, że pomogło mi to pozostać w dobrym nastawieniu.

Czytaj również:

Zwycięzca ośmiu grand prix przyznał też, że włodarze Red Bulla oraz szefowie AlphaTauri ze zrozumieniem podeszli do problemu i Ricciardo nie musiał się spieszyć, pozwalając dłoni na odpowiednią rehabilitację.

– Każdego dnia chodziłem na fizjoterapię i robiłem, co mogłem, aby wrócić jak najszybciej. Red Bull i AlphaTauri odpowiednio sobie poradzili. Nie walczyłem przecież o tytuł. To nie było tak, że musiałem jechać z ogromnym bólem i zdobyć chociaż punkt, ponieważ na szali było mistrzostwo.

– Podchodzili na zasadzie: „Upewnijmy się, że całkowicie to wyleczysz, ponieważ przed tobą, miejmy nadzieję, druga część kariery, która ma być długa i chwalebna. Nie idź na kompromisy, by potem nie mieć problemów z ręką przez kolejne dwa czy trzy lata”.

Czytaj również:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOdbyła się XIII Konferencja Dostawców organizowana przez firmę Gotion High-tech oraz prezentacja jej strategii na rok 2024
Następny artykułProf. Ząbek, CMPK: wypatrujemy przełomu w terapii genowej mózgu