W rejestrze polskich zabytków znajduje się około 80 tys. zabytków nieruchomych, czyli różnego typu budowli. Przygotowanie do ich rewitalizacji m.in. przez konserwatorskie procedury może trwać latami. Część inwestorów nie chce tyle czekać. Sytuacja może ulec zmianie, bo nad zmianami przepisów pracuje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego (MKiDN).
Rozpoczynając webinar „Na ratunek zabytkom – jak efektywniej je rewitalizować”, Anna Piotrowska, dziennikarka Zespołu Obsługi Medialnej w PAP, zwróciła uwagę, że tysiące zabytków czekają na rewitalizację. Niestety, wiele z nich niszczeje całymi latami, ponieważ procedury wydawania pozwoleń na prace budowlane mogą się przeciągać.
Inwestor zainteresowany ożywieniem zabytkowego budynku i nadaniem mu nowej funkcji użytkowej musi liczyć się ze spełnieniem wielu wymogów. Przede wszystkim musi być w stałym kontakcie z konserwatorem zabytków. Pierwszym krokiem jest zdobycie zaleceń konserwatora odnośnie do oczekiwanej funkcji zabytku. Już na tym wstępnym etapie może okazać się, że urzędnicy nie zgadzają się na pomysł biznesmena i np. plany zakładające uruchomienie SPA w dawnym tartaku, mogą zostać niezrealizowane. Kolejnym krokiem jest rozpoczęcie procesu wydania decyzji o warunkach zabudowy. Na tym etapie powstaje wstępna analiza uwarunkowań urbanistycznych.
– „Ostatni, najtrudniejszy etap to pozwolenie na budowę, do którego potrzebne jest pozwolenie konserwatora. Często konserwator prosi o dodatkowe ekspertyzy, opinie, plany. Ten proces najczęściej trwa, czasem kilka miesięcy, czasem rok lub dwa lata. Ale jest możliwy do przejścia, na co mamy coraz liczniejsze przykłady udanych realizacji” – informowała dr inż. Katarzyna Pałubska, dyrektor Departamentu Ochrony Zabytków w MKiDN.
WIDEO
Władysław Grochowski, prezes Grupy Arche, z pozycji inwestora wskazywał na przeszkody napotykane w procesie rewitalizacji zabytków.
– „Potrzeba radykalnych zmian w procedurach, które zajmują nawet 90 proc. czasu procesu rewitalizacji i pochłaniają wiele energii. Moglibyśmy zrewitalizować rocznie kilkanaście obiektów, a tymczasem czekamy ze startem prac właśnie przez nie” – mówił Władysław Grochowski.
Według niego największe problemy sprawiają decyzje środowiskowe. Ich zmiana może trwać dwa i więcej lat. Dodatkowo, jeśli podczas rozpoczętych prac natrafi się np. na nieznane polichromie czy sztukaterie, to wstrzymywane są wszystkie prace i należy zmienić projekt, więc postepowanie rozpoczyna się od nowa.
– „Wsparciem dla inwestorów mogłoby być zawieszenie płacenia podatków od nieruchomości w czasie trwania rewitalizacji. A już po starcie działalności obiektu samorząd ma zapewnione podatki od nieruchomości, za prowadzenie działalności gospodarczej, od zatrudnionych osób” – przekonywał Władysław Grochowski.
Inwestorzy skarżą się, że czasami nie ma jednego określonego kierunku działania, jeśli chodzi o rewitalizację zabytków, każdy inwestor i konserwator ma pewne prawo do własnej wizji, jak dany zrewitalizowany obiekt powinien wyglądać. Zdarza się również, że konserwator pragnie minimalnych ingerencji w restaurowany zabytek, a inwestorzy chcą większych zmian, przywracania nieruchomości do formy uznawanej przez nich za tę odpowiednią.
– „Spotykamy się z brakiem zaufania do inwestora. Zdarza się, że inwestycje są wstrzymywane, bo nie można porozumieć się z konserwatorem. Tymczasem musimy się poznawać, rozumieć swoje stanowiska. Przykładowo może być tak, że dołożenie małego, przeszklonego zadaszenia przełoży się na popularność obiektu, a nie zmieni jego historycznego charakteru” – przekonywał Władysław Grochowski.
Katarzyna Pałubska przypominała, że procedury i restrykcyjne przepisy powstają, aby można było reagować w przypadku zaniedbań i samowoli niektórych inwestorów. Według niej aktualnie prawo budowalne jest nadmiernie upraszczane.
– „Teraz, kiedy zmienia się inwestor wygasa pozwolenie na budowę, chcemy to zmienić. Pracujemy nad nawiązaniem współpracy z ekonomistami, finansistami w obszarach kredytów, premii, ulg, tak by inwestowanie w zabytki się opłacało. Inna grupa przepisów do zmiany to odpowiedzialność prawna. Maksymalna kara z niszczenie zabytku to 500 tys. złotych. Taka kwota jest często wliczana w koszty inwestycji. Chcemy doprowadzić do sytuacji, żeby nie opłacało się celowo niszczyć i dewastować zabytków” – wyliczała Katarzyna Pałubska. Chodzi o to, że czasami zniszczenie zabytku i zapłacenie kary bardziej opłaca się inwestorowi niż jego rewitalizacja, bo zostaje z atrakcyjną działką.
Prezes Grupy Arche jest zdania, że zapowiadane zmiany są oczekiwane i potrzebne. Według niego warto zmienić jeszcze warunki przeciwpożarowe. Są przykłady, że kilkusetletnia podłoga nie może zostać w rewitalizowanym budynku, bo nie spełnia wymogów przepisów ppoż.
– „Państwo musi być silne, nie może mieć litości za świadome niszczenie zabytków. Samorządy, lepiej czy gorzej, opiekują się zabytkami, ale budynki pozostające w rękach prywatnych mogą zaniknąć z krajobrazu. Moim zdaniem rolą państwa jest opieka nad zabytkami, więc może nawet uprawomocnione powinno być odbieranie zaniedbywanych nieruchomości. Poza tym w procesie rewitalizacji powinny być uwzględniane interesy trzech stron – inwestora, konserwatora i użytkownika, społeczności lokalnej” – apelował Władysław Grochowski.
Źródło informacji: PAP MediaRoom
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS