Dozwolony własny użytek. Z piractwem przyszło nam się zmierzyć niedługo potem. Żyliśmy jedną nogą w starych czasach, drugą w nowych. Obserwowaliśmy błyskawiczny rozwój wolnego rynku i niesamowitą elastyczność Polaków w dostosowywaniu się do nowych warunków. To było odnajdowanie się po omacku w nieznanych realiach. Wszystko, co nie jest zabronione, jest dozwolone – tak mawiano. Tamte czasy rodziły różne nadużycia, których ofiarami byliśmy jako artyści. Jak tylko wykonawca nagrywał nowy album, tego samego dnia „miał premierę” na bazarowych łóżkach polowych na stadionie albo pod Domami Centrum w Warszawie. Można było kupić spiratowaną prawie każdą płytę i trudno było dociec, kto stoi za tym procederem. Próbowaliśmy z tym walczyć, ale było trudno. Nie kupowałam nigdy pirackich płyt. Nagrywaliśmy z audycji z Trójki albo przegrywaliśmy sobie od kolegi. Tylko dla siebie. I nig … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS