Od czwartku, 30 stycznia, przez cały miniony weekend w halach Targów Lublin tysiące miłośników jeździectwa obserwowało zawody z cyklu CAVALIADA Tour 2019/2020.
Na tegoroczne lubelskie zawody przyjechało 144 zawodników z 10 państw.
Dominowali sportowcy z Europy Środkowej i Wschodniej – z Białorusi, Estonii, Litwy, Łotwy i Ukrainy, ale pojawili się także reprezentanci Austrii, Belgii, Niemiec i Grecji. Przywieźli ze sobą aż 278 koni.
– To rekord, ale też maksymalna liczba koni, którą możemy pomieścić w stajniach przy halach. Więcej z powodów logistycznych już się nie dało – powiedział na konferencji prasowej przed zawodami Radosław Kulupa – nowy dyrektor CAVALIADA TOUR. (Poprzedni, wieloletni dyrektor CAVALIADY – Dominik Nowacki, od niedawna jest dyrektorem Toru Wyścigów Konnych na warszawskim Służewcu).
Wśród zawodników uczestniczących w tegorocznej CAVALIADZIE nastąpiły zmiany. Prawdopodobnie związane są one z rokiem olimpijskim i walką o nominację na Igrzyska w Tokio. Wielkimi nieobecnymi wśród znanych i lubianych przez lubelską publiczność jeźdźców byli: Jarosław Skrzyczyński, Wojciech Wojcianiec i Adam Grzegorzewski. Adam, uwielbiany przez młode fanki za często brawurową jazdę i oryginalną urodę (ponoć przypomina Harry’ego Pottera), ostatnio z powodzeniem startował w… Hiszpanii. Większość zawodników, którzy bywają w Lublinie co roku, kibice witali jak starych, dobrych znajomych. Nie zabrakło oczywiście pochodzącego z Lublina, a od wielu lat jeżdżącego w Niemczech, Pawła Jurkowskiego (brata lubelskiego radnego Zbigniewa Jurkowskiego).
Organizacyjną nowością tegorocznej CAVALIADY była możliwość zakupienia biletu wstępu tylko na targi sprzętu i akcesoriów jeździeckich za jedyne 8 złotych, ale biletów na konkursy zabrakło dość szybko. We wtorek, dwa dni przed zawodami, już było wiadomo, że wyprzedane zostały bilety na sobotę. W czwartek, pierwszego dnia konkursów, można było nabyć bilety tylko na ten dzień. Przez Internet można było kupić bilety jedynie na niedzielę.
Lublinianie pokochali CAVALIADĘ. Wielu kibiców pędziło na zawody zaraz po pracy.
– Prowadzę po południu zajęcia pływania na basenie. Jak tylko wyjdę z wody i się wysuszę, to zaraz przyjadę – umawiała się ze znajomymi pani Iwona, trenerka pływania, ale też właścicielka siwej Panamy, którą sama wyhodowała.
– Pracuję do 19, ale zawsze jestem na wieczornych konkursach – powiedział Mirosław Kasperek, znany instruktor hipoterapii, a kiedyś animator Olimpiad Specjalnych.
Jak co roku w czwartek i piątek na przedpołudniowe konkursy mogły wejść za darmo grupy szkolne i przedszkolne. Reporter „Nowego Tygodnia” spotkał klasę z lubelskiej Szkoły Podstawowej nr 34. Dzieci zgodnie stwierdziły że „zawody są super”, a w odpowiedzi na pytanie, czy kiedyś same będą jeździły, podniosło się kilka rąk.
Czwartkowy konkurs otwarcia, Małą Rundę (130 cm), o nagrodę Lubelskiego Związku Jeździeckiego, wygrał Dawid Kubiak na Championie 127. Druga była Ukrainka Larysa Krulik na Zonnenboldzie, a trzeci Łukasz Brzóska na Casaletto.
W konkursie średniej rundy (130 cm) zwyciężył Litwin Matas Petraitis na Soli Deo Gloria przed Dominikiem Słodczykiem na Rossie i Dawidem Skibą na La Vulkano L.
Dramatyczna była rozgrywka kolejnego dwugwiazdkowego konkursu Dużej Rundy (140 cm), pod patronatem Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Wygrał go Niemiec Christoph Lanske na Chacco’s Girl. Uzyskał czas o dwanaście setnych sekundy lepszy od drugiego Maksymiliana Wechty na Quinchelli. Trzeci był Hubert Kierznowski na Amerique Landais.
Kolejny punkt programu to konkurs zaprzęgów czterokonnych. Rywalizowało pięć ekip, jak zwykle głośno dopingowanych przez widzów. Zawodnicy dali pokaz precyzyjnej jazdy i opanowania koni, które jak zaczarowane przechodziły od pełnego galopu do spokojnego stępa. Błędów było niewiele, o miejscach zdecydował czas. Zwyciężył Paweł Mazurek z LKS Sokół Kunowo. Drugi był Adrian Kostrzewa KJ Idmar Krajkowo, a trzeci – pochodzący z Białej Podlaskiej Ireneusz Kozłowski z JKS Jagodne.
Ostatni czwartkowy konkurs – szybkości – Venus vs Mars, rozgrywano na dwóch równorzędnych parkurach – na jednym startowała amazonka, na drugim jeździec. Było głośno i dramatycznie. W ferworze walki o najlepszy czas na zakrętach trasy kilkoro zawodników zostało wyeliminowanych przez niegroźne, na szczęście, upadki. Na placu boju pozostali tylko mężczyźni. Ostatecznie zwyciężył Łukasz Brzóska na Casaletto przed Pawłem Jurkowskim na Espresso 22.
Piątek na CAVALIADZIE rozpoczął konkurs Średniej Rundy. Najlepszymi okazali się Antoni Strzałkowski na Limelight Van Het Maressahof i Matas Petraitis na Soli Deo Gloria.
Wyniki konkursu Dużej Rundy (145 cm), zaliczane są do rankingu Międzynarodowej Federacji Jeździeckiej. Wygrał go Seweryn Mundzia na Ula Bajou. Drugi był Aleksander Lewandowski na Jazzmin Van Het, a trzeci Andrius Petrovas z Litwy na Lincolna.
Potem w hali ustawiono czworobok ujeżdżeniowy. Niespodzianek nie było – najwyżej sędziowie ocenili występ Litwinki Sandry Sysojewej na Furst.
Przed kolejnym konkursem w hali pojawiły się przeszkody crossowe, a dziesięcioro zawodników rozpoczęło zaciętą rywalizację w Halowym Pucharze Polski WKKW. Jak zwykle najbardziej widowiskową przeszkodą był ustawiony na przyczepie bankiet. Zawodnicy, wjeżdżając na niego, ostrożnie zmniejszali tempo do kłusa, by po zeskoczeniu pędzić już galopem w kierunku następnej przeszkody. Wygrał Paweł Warszawski z Baborówka na Hatterii II, trzecia była Marta Dziak – Gierlicz na Constanzy. Publiczność szczególnie gorąco dopingowała Darię Kobiernik z Zielonogórskiego KJ. Na klaczy Ideal Girl, wywalczyła ona drugie miejsce. Pani Daria była jedyną zawodniczką, która startowała we wszystkich konkurencjach CAVALIADY – w skokach, ujeżdżeniu i WKKW, oczywiście na różnych koniach.
Do rywalizacji w Potędze Skoku stanęło sześciu zawodników. Zapoczątkowały go skoki przez mur o wysokości 180 cm, a końcowa wysokość wyniosła 195 cm. Nie pokonał jej Estończyk Gunnar Klettenberg na siwym Queensland. Udało się to dwójce Polaków: Łukaszowi Brzósce na Qicklensky i Mateuszowi Kiempie na Jalandahar i na tej wysokości rywalizacja się zakończyła (rekord CAVALIADY TOUR to 215 cm). Dlaczego? Bo obaj zawodnicy bezbłędnie pokonali wysoki mur, ale też obaj zaliczyli zrzutki na pierwszej konkursowej przeszkodzie – „Lubelskie Smakuj Życie” – na wysokości 170 cm, dlatego sędziowie nie mogli już podwyższyć muru. Taka sytuacja wydarzyła się po raz pierwszy w historii CAVALIADY… właśnie w Lublinie.
Dalsza część relacji z CAVALIADY w kolejnym wydaniu „Nowego Tygodnia”.
Jan Achremowicz
Cykl CAVALIADY rozpoczęły ubiegłoroczne zawody w Poznaniu. Po konkursach w Lublinie jeźdźcy przeniosą się do Krakowa (20 – 23 lutego br,). Zakończenie cyklu to zawody na warszawskim Torwarze w dniach 12 – 15 marca.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS