A A+ A++

Jak mówi Polityce Zdrowotnej Prezes Krajowej Rady Fizjoterapeutów Maciej Krawczyk, założeniem programu była powszechność, natomiast dwa aspekty zostały źle dopracowane i dlatego ten program nie będzie powszechny, przy tych regulacjach, które obecnie obowiązują.

Główny powód to poziom wyceny stacjonarnej, ambulatoryjnej i domowej. – Te stawki są niedoszacowane. W przypadku oddziałów stacjonarnych rehabilitacji, trudno zapewnić rehabilitację pacjenta postcovidowego w stanie ciężkim za 188 zł za dobę. Do tych oddziałów trafią więc pacjenci w stanie lekkim, co jest absurdem, bo nie powinni oni trafiać na oddział, ale powinni być rehabilitowani w domu lub ambulatoryjnie – uważa M. Krawczyk.

Według niego, również rehabilitacja ambulatoryjna jest niedoszacowana, “i to kilkukrotnie”. Ja wylicza, NFZ za 50-minutową konsultację chce zapłacić 25 zł, a za pół godzinną konsultację – 15 zł. – Ten aspekt finansowy zabija ten program  – uważa M.Krawczyk i dodaje, że rehabilitacja postcovidowa została wyceniona niżej, niż tzw. normalna. Może to prowadzić do sytuacji, że gabinety ambulatoryjne będą wolały przyjmować tzw. normalnych pacjentów, zamiast tych z powikłaniami po COVID-19. Jak dodaje Prezes KRF, stawki zaproponowane przez NFZ są niższe, niż wyceniła to Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji.

Iluzoryczny program

Wskazuje, że drugi istotny aspekt, który wpływa na to, iż rehabilitacja postvcovidowa ambulatoryjna i domowa nie będzie powszechna, to możliwość podpisania umów na te świadczenia wyłącznie z podmiotami, które już wcześniej miały podpisane z NFZ umowy na rehabilitację. – Już obecnie często czas oczekiwania do nich jest długi i wynosi średnio kilka miesięcy, a nawet dwa lata. Ma tu dojść kolejna grupa kilkudziesięciu czy kilkuset tysięcy pacjentów w krótkiej perspektywie czasu – szacuje.

– Warunkiem powszechności byłoby podpisywanie umów także z podmiotami, które nie miały kontraktu z NFZ i praktykami fizjoterapeutycznymi, które są rozsiane po całej Polsce i mogłyby być blisko pacjenta, realizować także wizyty domowe – podkreśla M. Krawczyk.

– Cieszymy się, że program ruszył, ale może okazać się iluzoryczny – mówi Polityce Zdrowotnej M.Krawczyk i podaje przykład woj. łódzkiego, gdzie według jego wiedzy zgłosiły się do tego programu tylko cztery podmioty.

Także Tomasz Dybek, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Fizjoterapii krytycznie odnosi się do wyceny tych świadczeń. Również ocenia, że ograniczy to powszechność dostępu, bo placówki będą zastanawiały się, czy opłaca im się prowadzić taką rehabilitację finansowaną przez NFZ. 

Zwraca też uwagę, że pacjenci po COVID-19 trafią do tej samej kolejki z innymi osobami oczekującymi na rehabilitację. – Rehabilitacja powinna być prowadzona od razu po covidzie. Są ciężkie przypadki, gdzie trzeba pomagać natychmiast po zachorowaniu, bo dotyczy to podstawowych czynności życiowych – mówi.

Co z rehabilitacją w sanatoriach?

Nieco lepiej wydaje się wyglądać sytuacja dotycząca rehabilitacji stacjonarnej, choć i tu pojawiają się głosy dotyczące zbyt niskiej wyceny. Główną barierą okazują się jednak wysokie wymagania sprzętowe i kadrowe, a także kryteria dotyczące stanu pacjenta przyjmowanego na taką rehabilitację.

Prezes Zarządu Regionalnego Stowarzyszenia Turystyki Uzdrowiskowej w Kołobrzegu Mariusz Ławro podkreśla, że według kryteriów przyjętych przez NFZ, program rehabilitacji stacjonarnej ukierunkowany jest na pacjentów, którzy wymagają przedłużenia leczenia szpitalnego, ale są na tyle w ciężkim stanie, że już nie wymagają opieki w szpitalu na oddziale covidowym, ale nadal potrzebują stacjonarnej pomocy w dojściu do zdrowia. 

– NFZ tak skroił tę formę rehabilitacji, że obiekty sanatoryjne nie mają możliwości przygotowania się do przyjęcia takich pacjentów. Takie wymaganie mogą spełnić ewentualnie szpitale uzdrowiskowe, bo chodzi o systemy przywoławcze czy kardiomonitory, a także odpowiednie zabezpieczenie kadr – wylicza M. Ławro. Jak dodaje, koszty dostosowania się do tych wymogów byłyby zbyt wysokie. 

Jak zaznacza, chodziło o uruchomienie uzdrowiskowej rehabilitacji postcovidowej, ale na bazie istniejących zasobów, a przygotowany przez NFZ program wyklucza część pacjentów oraz sanatoria. – Jest gros pacjentów którzy są w zawieszeniu, bo nie są tak ciężkim przypadkiem, ale są na tyle dotknięci tą chorobą, że potrzebują tej rehabilitacji – wskazuje.

– Jako sanatoria mamy sprzęt do rehabilitacji oddechowej, ruchowej, mamy fizjoterapeutów. Moglibyśmy realizować to w ramach 3-tygodniowych turnusów sanatoryjnych w ramach kontraktów, które mamy z NFZ, z oznaczeniem, że jest to pacjent pocovidowy wymagający realizacji odrębnego programu i z odpowiednim finansowaniem – proponuje M. Ławro i dodaje, że to zapewniłoby powszechność w dostępie do tej rehabilitacji.

Z kolei Piotr Grudziński, dyrektor ds. Komunikacji i Marketingu Polskiej Grupy Uzdrowisk przyznaje, że wymagania sprzętowe dla uzdrowisk realizujących program są wysokie. Jednocześnie dodaje, że dla Polskiej Grupy Uzdrowisk i placówek w niej zrzeszonych, która od lat realizuje świadczenia rehabilitacyjne, nie są one aż takim problemem, nawet zakup dodatkowych kardiomonitorów.

Pytany o wycenę, stwierdził, że faktycznie jest ona mniej korzystna dla rehabilitacji w trybie ambulatoryjnym, jednak grupa i na takie świadczenia podpisała umowy. – Prawda jest taka, że większy ma tu łatwiej – ocenił.

Pacjent pójdzie prywatnie

Brak powszechności spowoduje zapewne, że pacjenci tak jak w przypadku innych świadczeń, do których  nie mogą szybko dostać się “na Fundusz”, będą szukać usług komercyjnych w zakresie rehabilitacji postcovidowej.

Według M. Ławro dodatkowo przez ze strony ministerstwa i ogłoszenie powszechnego programu wprowadził wielu pacjentów w błąd. 
– Gdy ministerstwo podało informację, że uruchamia program, ale jeszcze nie podało szczegółów, w ciągu tygodnia zebraliśmy 60 osób, które byłyby chętne na taką rehabilitację – podkreślił.

Jeszcze przed ogłoszeniem programu, niektóre sanatoria już prowadziły komercyjne pakiety dla pacjentów postcovidowych, które cieszyły się zainteresowaniem.

Także Maciej Krawczyk ocenia, że brak dostępu do rehabilitacji postcovidowej na NFZ przekłada się na zainteresowanie wizytami komercyjnymi w prywatnych gabinetach fizjoterapeutów. – Gabinety, które ogłosiły chęć pracy z pacjentami pocovidowymi, mają takich pacjentów i tych pacjentów przybywa – dodaje.

Jak mówi, w niektórych gabinetach fizjoterapii pacjenci muszą czekać nawet kilka tygodni w kolejce na rozpoczęcie rehabilitacji. – Skumulowali się bowiem obecnie pacjenci, którzy wcześniej z obawy przed COVID-19 unikali wizyt i rehabilitacji, ale także ci, którzy chcą skorzystać z fizjoterapii, bo nie wyjechali do sanatoriów, które do niedawna miały przestój – wyjaśnia.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułProekologiczny konkurs rozstrzygnięty [zdjęcia]
Następny artykułOSP Końskie dołącza do krajowego systemu!