A A+ A++

Deszcz, potworna kraksa i łzy rozpaczy. Te trzy rzeczy dostarczył nam ciągnący się jak flaki z olejem wyścig o Grand Prix Monako. Co po nim wiemy? To, że klątwa Charlesa Leclerca trwa w najlepsze. Ponadto Mick Schumacher rozbił bolid w drobny mak i znów wygenerował milionowe straty Haasowi. Red Bull zaś udowodnił dlaczego należy do najlepiej zorganizowanych zespołów świata. Sergio Perez otrzymał bowiem zwycięstwo na tacy. Opłacało się przepuszczać Maksa Verstappena w Barcelonie, oj opłacało!

Postronni obserwatorzy Formuły 1 nie zdążyli na dobre ochłonąć po weekendzie w Miami, a znów w padoku podczas transmisji telewizyjnej ich bystre oczy mogły dostrzec słynne osobistości. W garażu Astona Martina pojawił się na przykład Robert Lewandowski. Jeszcze wcześniej fotkami chwalili się równie znani piłkarze – Ruben Dias, Phil Foden Mason Mount czy Matt Doherty. Jak to mówi klasyk – w Monako musi być albo grubo, albo wcale.

Od początku tygodnia w padoku, na trybunach czy w Internecie z reguły przewijało się tylko jedno słowo – deszcz. Prognoza pogody momentami pokazywała aż 80% szans na jego pojawienie się w trakcie wyścigu. Co by to dało? Ano wielkie emocje i choć trochę nadziei na to, że rywalizacja w Monako może być ciekawa. Błagalne modlitwy Red Bulla chcącego z drugiego rzędu zaatakować Ferrari zostały wysłuchane dopiero tuż po odegraniu hymnu narodowego. Wcześniej błękitne niebo stopniowo zaczęło nabierać szarych kolorów.

Deszcz storpedował rywalizację

Błyskawicznie pojedyncze kropelki zamieniły się w ogromną ulewę. Organizatorzy, ku niezadowoleniu kibiców, po raz pierwszy w tym roku zdecydowali się opóźnić start, a następnie po okrążeniu formującym wprowadzili czerwoną flagę. Deszczu było po prostu zbyt wiele. Ulice Monte Carlo dosłownie pływały w wodzie i bardziej niż na wyścig F1 nadawały się na rywalizację kajaków. Taki stan rzeczy oznaczał koniec spokoju dla strategów, bo praktycznie w każdej chwili warunki mogły ulec zmianie. Na nudę nie narzekali też mechanicy, którzy błyskawicznie zabrali się do roboty i masowo zakładali kierowcom niebieskie Pirelli PZero.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNiezwykły tramwaj jeździ dziś po Poznaniu
Następny artykułTrwa Dzień Dziecka w Parowozowni Wolsztyn