Sierpień przyniósł dalsze pogorszenie wskaźników nastrojów konsumenckich
w Polsce – wynika z najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego.
Konsumenci oceniają swoją bieżącą sytuację niemal równie źle jak podczas
pierwszego uderzenia covidowego lockdownu.
Bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej (BWUK), syntetycznie opisujący
obecne tendencje konsumpcji indywidualnej, wyniósł w sierpniu -44,9 i był o 3,2
pkt niższy niż miesiąc wcześniej – poinformował GUS. To najniższy odczyt tego
wskaźnika od kwietnia 2020 rok, gdy panował najbardziej represyjny reżym
covidowy w Polsce. Zresztą kwiecień 2020 to jedyny okres po 2004 roku, w
którym wskaźnik ten przyjął wartość niższą od obecnej.
Od początku roku
BWUK osunął się już o 17,6 pkt i sygnalizuje wręcz depresyjny stan nastrojów
konsumenckich w Polsce. Konsumenci odwlekają lub rezygnują z dokonywania
ważnych zakupów, jednoznacznie negatywnie oceniają zmianą sytuacji ekonomicznej
kraju oraz prezentują pesymistyczne nastawienie względem kolejnych 12 miesięcy.
Za to już tylko
nieznacznie pogorszyły się odczyty wyprzedzającego wskaźnika ufności
konsumenckiej (WWUK), który w sierpniu obniżył się o 1,4 pkt, osiągając wartość
-30,8 pkt. To także odczyt zbliżony do wartości z marca czy czerwca. W
przypadku WWUK mówimy więc o osiągnięciu poziomów podobnych do tych z dołka koniunkturalnego
w roku 2012 czy w 2009 r. – a więc okresów, gdy polska gospodarka otarła się o
recesję.
Oba wskaźniki ufności konsumenckiej mogą przyjmować wartości
od -100 do +100. Wartość dodatnia oznacza przewagę liczebną konsumentów
nastawionych optymistycznie nad konsumentami nastawionymi pesymistycznie (i
odwrotnie). Najnowsze odczyty sygnalizują zatem rosnącą przewagę konsumentów,
którzy są negatywnie nastawieni zarówno do obecnej sytuacji gospodarczej, jak i
jej perspektyw.
Fatalne morale polskiego konsumenta wynika z najwyższej od
25 lat inflacji cenowej. W
czerwcu i lipcu inflacja CPI przekraczała 15%, choć przez poprzednie 20 lat
przyzwyczailiśmy się, że nie przekracza ona 5%. Tak szybkiego wzrostu cen w
sklepach nie są w stanie dogonić płace, które pomimo dwucyfrowej dynamiki tzw. średniej
krajowej
realnie zanotowały najmocniejszy spadek od 1995 roku. A w odwodzie
rzeczywistość trzyma jeszcze drastyczne podwyżki cen energii elektrycznej, gazu
ziemnego i ciepła sieciowego, które przewidziane są na styczeń 2023 roku.
Załamanie nastrojów konsumenckich obserwujemy już od jesieni
2021 roku. Po raz pierwszy informowaliśmy Państwa o tym w
październiku, kiedy to przyspieszająca inflacja cenowa dawała się coraz
mocniej we znaki naszym portfelom. Sytuacja
pogorszyła się w listopadzie i stała
się jeszcze gorsza w grudniu oraz w styczniu.
Niewielka poprawa w lutym została skontrowana załamaniem w marcu, gdy na
własnych portfelach odczuliśmy skutki rosyjskiej napaści na Ukrainę, a inflacja
CPI podskoczyła do 11%. Kwiecień
przyniósł minimalną poprawę, która jednak okazała się krótkotrwała,
ponieważ już w
maju nastroje konsumentów znów się pogorszyły, a w czerwcu
nazwaliśmy je „grobowymi”.
Ale dopiero wiosną złość konsumenta przełożyła się na
faktyczne decyzje zakupowe. W czerwcu sprzedaż
detaliczna liczona w cenach stałych była już tylko o 3,2% wyższa niż przed
rokiem i to pomimo „wsparcia” tych statystyk ze strony przeszło miliona
uchodźców z Ukrainy. Kolejne miesiące mogą przynieść dalsze wyhamowanie
konsumpcji na skutek pogłębienia realnego spadku dochodów, pogorszenia sytuacji
na rynku pracy oraz wzrostu rachunków za prąd i ogrzewanie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS