A A+ A++

Z drugiej strony to wydarzenie wcale takie nie jest. Mam wrażenie, że te dane nikogo nie przerażają, ani nikt się nimi specjalnie nie przejmuje. Można nawet dość łatwo zrozumieć, dlaczego tak jest. Po pierwsze w recesji są absolutnie wszyscy w Europie, więc odpada poczucie wyjątkowości. Jest recesja, ale na tle innych wcale nie czujemy się gorsi i nie wyglądamy źle.

Po drugie wiadomo, że to recesja „nadzwyczajna”, wywołana koronawirusem i konieczną reakcją państwa na poważne zagrożenie zdrowotne. PKB spadł, bo przez cały kwiecień mieliśmy siedzieć w domu, a pół gospodarki było nieczynne. W związku z tym można ją traktować jako wydarzenie jednorazowe i niepowtarzalne. To daje nam komfort takiego dość pobłażliwego podejścia do najgorszych danych w historii. Dotyczą one przecież kwartału, który skończył się 30 czerwca, a mamy już połowę sierpnia, czyli połowę kolejnego kwartału. Absolutnie wszyscy ekonomiści są pewni, że w trzecim kwartale PKB nie spadnie, tylko wzrośnie (względem drugiego) z tego samego prostego powodu, przez który kwartał drugi był tak zły: w trzecim kwartale nie mamy żadnego lockdownu. Dane rok do roku będą na minusie zapewne jeszcze dość długo, ale definicja recesji mówi o spadkach PKB w ujęciu kwartał do kwartału, a w tym właśnie ujęciu w trzecim kwartale na pewno będzie wyraźne odbicie w górę. Oznacza to, że w momencie, w którym możemy oficjalnie ogłosić najgorszą recesję w dziejach, jest ona już za nami. Skończyła się półtora miesiąca temu. Dzisiaj w Polsce recesji już nie ma. Trwała od początku stycznia do końca czerwca.

Ale to oczywiście nie oznacza, że znikają problemy gospodarcze związane z koronawirusem. Tak właściwie dopiero teraz rozpoczyna się okres najtrudniejszy i jednocześnie najciekawszy. To, że PKB w drugim kwartale spadnie, było pewne. To, że odbije się w górę w trzecim kwartale, też jest pewne, ale dalej „pewnych” rzeczy już nie ma. Są głównie ważne znaki zapytania.

Polska gospodarka radzi sobie jak dotąd z koronawirusem zupełnie nie najgorzej w dużej mierze dzięki aktywnej i szczodrej polityce rządu, który uruchomił szereg tarcz antykryzysowych. Dzięki nim firmy raczej nie tracą płynności, a bezrobocie rośnie bardzo powoli. Dzięki temu początkowe uderzenie recesji związanej z COVID-19 nie przekształca się jak dotąd w głębszy i długotrwały kryzys. Ale niedługo rządowe programy pomocowe zaczną wygasać. Problem tymczasem nie znika – liczba zakażonych nie maleje, nadal nie ma na koronawirusa żadnego pewnego leku, ani szczepionki. Nadal istnieje więc spora niepewność, która z pewnością będzie hamować powrót do „normalnego” wzrostu gospodarczego. Za chwilę trzeba będzie podejmować polityczne decyzje o tym, czy przedłużać działanie tarcz, a więc także zadłużać państwo na kolejne dziesiątki, a może i setki miliardów złotych, czy może zrezygnować i zostawić firmy i konsumentów samym sobie.

Wtedy z kolei będziemy ryzykować scenariusz, w którym firmy nadal pełne obaw zaczną bardziej aktywnie niż dotąd zwalniać ludzi, tnąc koszty. Ludzie z kolei widząc wzrost bezrobocia, zaczną jeszcze bardziej niż dotąd wycofywać się z własną konsumpcją, próbując zwiększyć swoje oszczędności. Możemy więc w ten sposób wpędzić się sami w kolejną, tym razem już bardziej „zwyczajną” recesję związaną z większym wzrostem bezrobocia i spadkiem popytu na rynku. Wychodzenie z niej może być trudne, ponieważ sporą część arsenału, którym na takie okazje dysponuje państwo (np. obniżki stóp procentowych), już zużyli … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNajciekawsze informacje minionego tygodnia: 10 – 16 sierpnia 2020
Następny artykułNiemoc ROW-u i rezerw Górnika