autor: Jakub Mirowski
Miłośnik gier dla jednego gracza – niby przez lepszy klimat, ale tak naprawdę jest słaby w multi.
Warsaw nie jest wierną kopią znacznie bardziej udanego Darkest Dungeon. Niestety, te elementy, które deweloperzy z Pixelated Milk dodali od siebie, irytują zdecydowanie częściej, niż dają jakąkolwiek frajdę.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- klimatyczna oprawa graficzna z ładną kreską;
- wysoki stopień trudności;
- niewątpliwe walory edukacyjne;
- nieprzesadzona losowość w potyczkach;
- zróżnicowane postacie i możliwości ich rozwoju przekładają się na większy wachlarz opcji przy doborze taktyki.
MINUSY:
- poczucie, że nie mamy realnego wpływu na losy powstania;
- działająca niekiedy w kompletnie nielogiczny sposób sztuczna inteligencja;
- brak bardziej angażującej historii czy wyraziście zarysowanych bohaterów;
- uboga zawartość, jeśli chodzi o pola bitwy, zdarzenia losowe czy przygrywającą nam muzykę;
- takie pomysły jak amunicja czy barykady wymagają jeszcze masy szlifów.
Chciałem zrecenzować Warsaw bez ciągłego odnoszenia się do gry, inspiracje którą w dziele deweloperów z Pixelated Milk widać niekiedy aż nazbyt mocno. Ale już na wstępie muszę zacytować słowa Tylera Sigmana, głównego projektanta Darkest Dungeon, z panelu na Game Developers Conference 2016: „Chwile czarnej rozpaczy są po to, by wykreować chwile triumfu”.
Widzicie, produkcja Red Hook Games, z której tak gorliwie zapożyczają twórcy Warsaw, była nieludzko ciężka, czasami niemal niesprawiedliwa, a jednak regularnie dostarczała zastrzyków ekstazy, gdy w beznadziejnej sytuacji udawało nam się zadać krytyczny cios lub gdy po potwornie trudnej walce otwieraliśmy skrzynię z drogocennym łupem. W najnowszej grze o powstaniu warszawskim chwil czarnej rozpaczy jest od groma, brakuje jednak owych momentów triumfu. I choć taka filozofia rozgrywki pasuje do realiów zrywu, w którym o zwycięstwie nie sposób było marzyć, w praktyce skutkuje przede wszystkim frustracją.
W Warsaw jest dużo elementów, które działają dobrze, i sporo takich, które działają tak sobie. Podstawowym problemem nie są jednak chybione mechaniki czy dość uboga zawartość: to po prostu nie jest gra, która sprawia zbyt wiele frajdy. Nie mam nic przeciwko produkcjom, w których nie da się wygrać – w końcu na takim założeniu opiera się m.in. masa survivali. Ale nawet tam powinny pojawiać się małe zwycięstwa potwierdzające, że jednak coś nam się udaje. W dziele Pixelated Milk ani razu nie odczułem, że moje działania choć odrobinę odraczają nieuchronny upadek powstania. Wykonywanie misji, utrzymywanie postaci przy życiu, wysyłanie zasobów do różnych dzielnic ogarniętej wojenną pożogą Warszawy – niezależnie od tego, jak bardzo się starałem, powstańczy duch i tak podupadał w szybkim tempie, a niemieckie wojska przejmowały kolejne regiony.
Doprowadziło to do sytuacji, w której już po pierwszym podejściu, trwającym mniej więcej do połowy września 1944 roku, nie chciało mi się do Warsaw wracać. Tytuł ten w żaden sposób nie potrafi wzbudzić ekscytacji naszymi sukcesami ani zaszokować, gdy przez niepotrzebną brawurę stracimy połowę oddziału. A jeśli gra o powstaniu warszawskim nie umie wywołać nawet grama głębszych emocji, to coś jest wyraźnie nie tak.
Choć ocena w prawym górnym rogu nie jest szczególnie wysoka, Warsaw jest najlepszą z dotychczasowych gier o powstaniu warszawskim. Inna sprawa, że konkurencji praktycznie nie ma. W 2012 roku studio DMD Enterprise wypuściło na rynek Uprising44: The Silent Shadows – połączenie RTS-a z trzecioosobową strzelanką taktyczną, a dwa lata później, niedługo przed 70. rocznicą zrywu, CI Games wydało Enemy Front – FPS-a przedstawiającego losy amerykańskiego dziennikarza, dołączającego do bojowników o Warszawę. I o ile drugi z tych tytułów był raczej średniakiem z niższej półki, tak pierwszy to już skandalicznie słaba, bijąca po oczach budżetowością produkcja. Na tym tle Warsaw stanowi całkiem ciekawy niezależny projekt, któremu po prostu potrzeba masy szlifów.
- Uprising44 – recenzja gry o powstaniu warszawskim
- Recenzja gry Enemy Front – II wojna światowa w polskim wydaniu
W Warsaw do medyków strzela się bez najmniejszych skrupułów.
Tu zęby mamy wilcze
Duża w tym wina decyzji, by całkowicie pozbawić bohaterów charakteru i zrezygnować z mocniej zaznaczonej fabuły. W Warsaw rozpoczynamy grę w obskurnych kwaterach powstańców, z trójką losowo dobranych postaci do dyspozycji. Jest tu żołnierz Armii Krajowej, dezerter z niemieckiego wojska, przedstawiciel sił Berlinga, sanitariuszka, przemytnik, harcerz – nie ma ich może zbyt wielu, ale przynajmniej każdy posiada własne charakterystyczne umiejętności i proste drzewko rozwoju, dające spore pole manewru w budowaniu własnej drużyny. Do tego dochodzą rekruci, którymi uzupełniamy szeregi, gdy podstawowi bohaterowie muszą wyleczyć rany, ale repertuar ich zdolności bojowych jest bardzo ograniczony.
Ten widok w środku wyrównanej walki jest prawdziwym balsamem na skołatane nerwy.
Co kilka dni musimy zareagować na jakieś wydarzenie w świecie gry. Czasem to przyjęcie nowego rekruta, czasem zebranie zaopatrzenia, czasem… coś zdecydowanie bardziej dołującego.
Tutaj pojawia się pierwsza rysa na wizerunku Warsaw. Postacie są pozbawione osobowości, ich życiowe historie ograniczają się do wpisów w naszym kodeksie, zaś interakcje pomiędzy nimi a graczem polegają wyłącznie na powtarzaniu jednej i tej samej kwestii w trakcie walk. Prowadzi to do sytuacji, w której po utracie jednego z powstańców od razu chłodno kalkulujemy, kim go zastąpić. A szkoda, bo z odrobiną budowania relacji pomiędzy poszczególnymi bohaterami dzieło Pixelated Milk mogłoby okazać się poruszającą historią o młodych ludziach walczących o przegraną sprawę – może i nie byłyby to growe Kamienie na szaniec, ale przynajmniej coś choć trochę angażującego.
Dałoby się to przełknąć, gdyby w parze z nieszczególnie interesująco zarysowanymi postaciami szła wciągająca rozgrywka. Niestety, potencjał na naprawdę solidną turową strategię, który gdzieś tam istnieje, został zaprzepaszczony przez niezrozumiałe decyzje twórców. Początkowo sądziłem, że Warsaw będzie niebezpiecznie balansować na krawędzi bezrefleksyjnego kopiowania Darkest Dungeon. Ale chociaż deweloperzy z Pixelated Milk nie ukrywają swoich inspiracji, kilka dłuższych sesji z grą pokazało mi, że stołeczne studio dorzuciło parę elementów od siebie i pozbyło się paru znaków charakterystycznych dla dzieła Red Hook Games. Z jednej strony to dobrze, bo takie podejście oszczędziło mi problemów etycznych związanych z ocenianiem projektu noszącego wszelkie znamiona plagiatu, z drugiej zaś nie wszystko zostało tutaj dokładnie przemyślane.
Z odrobiną szczęścia niektóre misje da się wykonać bez atakowania nawet jednego oddziału.
Warsaw może i nie jest wybitną strategią, ale z pewnością ma pewne walory edukacyjne. Sam fakt, że gra jest mocno kojarzona z popularnym Darkest Dungeon, może przyciągnąć wielu graczy z zagranicy, którzy dzięki temu poznają historię powstania. Wiadomości trochę się tutaj znajdzie – każdy spotkany rodzaj przeciwnika oraz broni odblokowuje osobny wpis w kodeksie, więc dla chcących się doedukować nie zabraknie szczegółowych informacji. W dodatku (wnioskując z tego, co widziałem w przedpremierowych materiałach) Warsaw nawiązuje do konkretnych epizodów z powstania – np. do eksplozji niemieckiego pojazdu specjalnego na ulicy Kilińskiego 13 sierpnia 1944 roku.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS