A A+ A++

„Everybody lies” – zwykł mawiać serialowy doktor Gregory House, jakby to właśnie ta cecha definiowała rodzaj ludzki. Nie sądzę, by owa myśl przyświecała twórcom z południowokoreańskiego Round8 Studio przy produkcji Lies of P, niemniej pasuje tu jak ulał. Powodów jest wiele – od opartej na prawdzie i nieprawdzie mechaniki aż po nieco zbyt mocne inspiracje deweloperów grami studia FromSoftware.

Nie do końca wiem, co o tym myśleć. Z jednej strony dzięki temu otrzymaliśmy najlepszego soulslike’a niebędącego dziełem ekipy Hidetaki Miyazakiego ani jego remakiem. Z drugiej w pierwszych kilku godzinach zabawy byłem święcie przekonany, że Round8 Studio zostanie posądzone o plagiat – tak bardzo poszczególne elementy Lies of P „pachniały” mi Bloodborne’em i, w nieco mniejszym stopniu, Sekiro: Shadows Die Twice.

Im więcej czasu spędzałem jednak z „Pinokiem” (nie tylko ja nazywam tak omawianą grę), tym bardziej dostrzegałem jego własną tożsamość. Owszem, inspiracje portfolio FromSoftware są BARDZO widoczne, ale twórcy umiejętnie uzupełniają je własnymi pomysłami, a przede wszystkim – widać, że rozumieją, do czego służą poszczególne „skopiowane” elementy, i potrafią to wykorzystać. Nie jest to zatem przypadek Immortals: Fenyx Rising, do którego Ubisoft bezmyślnie wepchnął mechaniki rodem z The Legend of Zelda: Breath of the Wild.

Master of Puppets

PLUSY:

  1. mroczny, gęsty klimat;
  2. dynamiczna, satysfakcjonująca walka;
  3. ciekawy system rozwoju postaci;
  4. przyjemna, nagradzająca dokładność eksploracja pieczołowicie zaprojektowanych poziomów;
  5. efektowne walki z bossami – w tym kilka naprawdę trudnych;
  6. duża dowolność w podejściu do rozgrywki;
  7. bogaty arsenał fajnych typów broni, które można niemal dowolnie modyfikować;
  8. niezła fabuła, opowiedziana w dość bezpośredni, zrozumiały sposób…
  9. …którą da się dodatkowo zgłębić, czytając opisy przedmiotów etc.;
  10. przemyślane mechaniki, odrobinę odświeżające gatunek gameplayowo i narracyjnie;
  11. drobne, acz istotne zmiany typu quality of life;
  12. zadowalające zróżnicowanie lokacji i przeciwników;
  13. sporo „smaczków” dla osób znających powieść Pinokio;
  14. urokliwy styl graficzny;
  15. bardzo dobra wydajność na PS5.

MINUSY:

  1. zbyt mocne inspiracje grami FromSoftware – zwłaszcza Bloodborne’em;
  2. trochę zbyt niski poziom trudności w pierwszej połowie gry;
  3. niedoskonała polska wersja językowa;
  4. odrobinę zbyt natrętna muzyka podczas eksploracji niektórych etapów;
  5. drobne problemy z pracą kamery i SI przeciwników.

Przejdźmy jednak do gry jako takiej, a konkretnie do opowieści, którą ta serwuje. Jak zapewne wiecie, jest to mroczna adaptacja Pinokia Carlo Collodiego. Oczywiście nie trzeba czytać książki, by bez problemu zagłębić się w świat Lies of P, niemniej nawet pobieżne zapoznanie się z nią pozwoli wyłapać wiele „smaczków”.

Postacie takie jak Kot i Lis – w grze jest to Lisica – niebieskowłosa Wróżka (tu Sophia), Ogniojad, Gadający Świerszcz czy majster Antonio albo tu występują, albo mają swoje odpowiedniki. Znalazło się też miejsce dla rekina, w którego brzuchu powieściowy Dżepetto (Geppetto) spędził dwa lata, pobytu tego ostatniego w więzieniu czy spotkania z jegomościem przemienionym w osła – choć tylko za sprawą stroju.

Generalnie stosunek Round8 Studio do materiału źródłowego wydaje się podobny do tego, jak Santa Monica Studio przetworzyło mitologię nordycką na potrzeby ostatnich dwóch odsłon serii God of War. W grze wykorzystano wiele motywów i postaci z książki Collodiego, jedne ledwie zarysowując, inne całkowicie zmieniając. Deweloperzy dodali przy tym masę własnej treści – na ogół naprawdę nieźle wymyślonej i komponującej się z elementami zaczerpniętymi z powieści.

Antyfani Soulsów z pewnością ucieszą się na wieść, że fabuła Lies of P została podana w znacznie bardziej bezpośredni, mniej enigmatyczny sposób niż ten, do którego przyzwyczaiło nas FromSoftware. Wprawdzie warto czytać opisy znajdowanych przedmiotów, ale całą historię bez problemu zrozumiemy z wypowiedzi postaci. Te ostatnie nie tylko zostały udźwiękowione w miły dla ucha sposób, ale także poruszają ustami, co Japończycy wprowadzili dopiero w Elden Ringu.

Opowieść zaczyna się w dość szablonowy sposób. Wspomniana wyżej Sophia przebudza marionetkę Geppetta – imię Pinokio tu nie pada – gdyż ten zaginął. Tymczasem inne marionetki w mieście Krat z niewyjaśnionych powodów wpadły w furię, a na ulicach szerzy się choroba znana jako zespół petryfikacji. Po wybraniu pierwszej broni ruszamy najpierw do Hotelu Krat – będącego naszą bazą wypadową – a następnie na poszukiwania ojca.

Gehrman? Co ty tu robisz?Lies of P, Neowiz, 2023

Ku memu zdziwieniu znalazłem go całkiem szybko – jeśli graliście w demo, już o tym wiecie. Okazuje się jednak, że staruszek wie mniej, niż sądziliśmy – a przynajmniej tak nam mówi – i sami musimy ustalić przyczynę wspomnianych zjawisk. Dotarcie do ich domniemanego źródła zajmuje mniej więcej połowę gry. Wtedy przedstawienie tak naprawdę dopiero się zaczyna. Po pokonaniu bossa w budynku Opery wchodzimy za kulisy – dosłownie i w przenośni – by poznać rzeczywistą genezę zdarzeń, w których uczestniczymy. Robi się dziwnie, a postacie niejako zaczynają zrzucać maski.

Bardzo spodobał mi się ten zabieg – spotkanie metafory z dosłownością. Samą fabułę uważam zaś za tylko lub aż niezłą. Być może wydałaby mi się ciekawsza, gdyby nie wszechobecne motywy zaczerpnięte z Bloodborne’a. Jeśli graliście w owo dzieło FromSoftware, z pewnością dostrzegliście zapożyczenia z niego w kilku poprzednich zdaniach – chaos na ulicach, szukanie lekarstwa na śmiercionośną chorobę etc. Na szczęście w drugiej połowie opowieści Lies of P nieco bardziej staje na własnych nogach, obierając przy tym dość przewidywalny kierunek, a mimo to zaskakując w paru miejscach.

Pierwsze spotkanie ojca i syna.Lies of P, Neowiz, 2023

I’m pulling your strings

Choć niezła, to nie fabuła sprawiła, że momentami trudno było mi oderwać się od Lies of P. Zrobił to „dopieszczony” i wciągający gameplay… choć nie od razu. Najpierw musiałem wyjść z lekkiego szoku po dostrzeżeniu, ile jest w nim naleciałości z Bloodborne’a. Mam tu na myśli nie tylko mechanikę walki, ale również system rozwoju postaci bądź tak drobne elementy jak zadania poboczne otrzymywane od postaci przesiadujących w oknach czy gwarantujące cenne przedmioty kolorowe motylki, będące odpowiednikami bloodborne’owych biegających bestii tudzież soulsowych kryształowych jaszczurek.

Zadania poboczne prawie jak w Yharnam.Lies of P, Neowiz, 2023

Początkowo w odbiorze Lies of P nie pomagał mi również zbyt niski jak na moje potrzeby stopień trudności. Pierwsza połowa gry wymaga odrobiny koncentracji i uwagi, ale generalnie jest dość prosta. Być może dla osób na ogół stroniących od soulslike’ów wyzwanie okaże się akuratne, ale weterani mogą poczuć lekkie rozczarowanie. „Zwykli” przeciwnicy nie stanowili dla mnie żadnego problemu, a na pokonanie bossów potrzebowałem zaledwie dwóch czy trzech prób.

Po wspomnianym wyżej wejściu za kurtynę wiele się jednak zmieniło. Poziom trudności zaczął rosnąć, co sprawiło, iż musiałem korzystać ze wszystkiego, co mogło mi pomóc w przetrwaniu, np. z blokowania ciosów mieczem. W przeciwieństwie do Bloodborne’a Lies of P oferuje bowiem sporą dowolność w podejściu do rozgrywki. Ja postanowiłem dążyć do tego, by moja postać zadawała jak największe obrażenia fizyczne i sprawnie wykonywała uniki, choć twórcy ewidentnie chcieli tak zbalansować grę, by przywracające część utraconych punktów życia parowanie gardą stanowiło jej istotny, niepomijalny element – dlatego też bardzo mocno ograniczyli tak zwane klatki nieśmiertelności przy unikach.

Twisting your mind…

Wciąż pomny bloodborne’owych naleciałości – niektóre rodzaje broni da się nawet rozkładać – na tym etapie nie mogłem już nie docenić własnych rozwiązań Round8 Studio bądź sposobu, w jaki Koreańczycy rozwinęli pomysły Japończyków. Szczególnie spodobało mi się drzewko umiejętności nazwane „napędem P”, odrobinę przypominające system run Carylla z Bloodborne’a.

Napęd P pozwala dostosować postać do własnych preferencji.Lies of P, Neowiz, 2023

Składa się ono z dwudziestu atutów podzielonych na pięć grup (faz). Aby odblokować każdą kolejną, trzeba posiąść dwie zdolności z dowolnej z poprzednich. To zaś wymaga użycia kwarcu, by zyskać pomniejsze bonusy – takie jak wyższe obrażenia krytyczne czy zwiększona szybkość regeneracji wytrzymałości broni. Co istotne, umiejętności z pierwszej i drugiej fazy potrzebują wykupienia tylko dwóch takich premii, ale te z trzeciej i czwartej – już trzech, a te z piątej aż czterech. Jako że część owych bonusów wzajemnie się wyklucza, tworzenie „buildów” postaci wymaga pewnych wyrzeczeń. Okazuje się przy tym nie lada frajdą – zwłaszcza iż w drugiej połowie gry pojawia się możliwość resetowania napędu P, statystyk oraz…

…Ręki Legionu, budzącej silne skojarzenia z protezą z Sekiro: Shadows Die Twice. Na początku przydatność tego narzędzia jest mocno ograniczona, gdyż znajdujemy mało przedmiotów służących do wytwarzania innych jego typów i ich ulepszania. Później zabawa robi się jednak przednia – gadżet może się bowiem stać czymś w rodzaju strzelającej piorunami strzelby, miotacza ognia lub granatnika. Odblokowując odpowiednią umiejętność, pod koniec gry da się używać dwóch takich cudeniek naprzemiennie. Korzystają one jednak z jednego zasobu, więc trzeba dość rozważnie nimi dysponować.

Ręka Legionu Sokole oczy może służyć za pełnoprawną broń dystansową (no, prawie…).Lies of P, Neowiz, 2023

Bogaty arsenał broni białej ulepszamy w typowy dla Soulsów sposób, wykorzystując rzadko występujące kamienie. Co jednak ciekawe, w Lies of P poprawiamy tak wyłącznie efektywność głowni naszego oręża – rękojeści mają zaś osobne statystyki, skalujące się wraz z naszymi cechami. Za pomocą specjalnych korb można zaś sprawić, by dana rękojeść pozwoliła lepiej wykorzystać naszą motorykę niż na przykład technikę. Ponadto da się ją dopasować do dowolnej głowni – nie dotyczy to tylko unikatowego oręża – co pozwala choćby zmniejszyć ciężar broni czy zmodyfikować jej zasięg. Choć nic nie stoi na przeszkodzie, by z danego ostrza korzystać od początku do końca przygody, eksperymentowanie z rozmaitymi kombinacjami sprawia znacznie więcej radochy.

Jeden element Lies of P Round8 Studio zapożyczyło nawet z serii Monster Hunter. Jak już jednak na kimś się wzorować, to raczej na najlepszych, a cykl Capcomu w dużej mierze bazuje na mechanice, która w wielu grach jest implementowana bezcelowo. Mowa o psuciu się broni. W „Pinokiu” również go doświadczymy, ale twórcy dołożyli starań, by zużywanie się oręża miało sens. Dlatego też dysponujemy ostrzałką, umożliwiającą przywracanie wytrzymałości narzędziom mordu zarówno podczas walki, jak i poza nią. Czynność ta chwilę zajmuje, ale dzięki odpowiednim umiejętnościom można ją przyspieszyć. Nakładany przez niektórych przeciwników status rozkładu sprawia zaś, że broń psuje się szybciej i jeśli w porę jej nie naprawimy, stanie się w pełni użyteczna dopiero po naszej śmierci lub odpoczynku. Dokłada to do walki dodatkową warstwę strategiczną.

Rozkład to jeden z wredniejszych statusów, choć jest gorszy. Mówiłem, że później robi się dziwnie?Lies of P, Neowiz, 2023

Inną wartą wzmianki mechaniką, która również ma wpływ na rozgrywkę – choć nie tak duży jak cztery poprzednie – są kłamstwa. Wielokrotnie stajemy przed możliwością powiedzenia prawdy bądź fałszu. Chciałem napisać „wykpienia się fałszem”, ale nie byłaby to do końca prawda, gdyż łganie w Lies of P zostało sprowadzone do oszczędzania postaciom niezależnym przykrości. Ot, pewna miła, starsza dama pyta nas, czy jest podobna do swojego portretu z młodości. I jak tu jej nie okłamać? Albo dziewczyny – ciekawej, jak jej bohater zareagował na prezent, który przekazaliśmy mu w jej imieniu. Gdyby usłyszała, że nim wzgardził, chyba serce by jej pękło.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSprawa Marcina Torza, czyli legalna korupcja
Następny artykułPolicja Ostrowiec Świętokrzyski: 44-latek odpowie za kradzież