A A+ A++

Audiowizualna miazga

W parze z przepięknymi modelami postaci idzie przepiękne środowisko – deweloperzy osiągnęli fantastyczny efekt, rekonstruując cyfrowo prawdziwe miejsca na Islandii przy użyciu techniki fotogrametrii. Chyba nie zobaczycie tutaj dwóch takich samych skał – a jest ich mnóstwo i każda ma ogromną liczbę wielokątów.

Optymalizacja

Martwiłem się, czy mój GeForce RTX 2080 podoła takiemu technologicznemu majstersztykowi jak Hellblade 2 – na szczęście dzielnie sobie poradził. Grając w rozdzielczości 1080p z miksem ustawień średnich i wysokich oraz z DLSS w trybie jakości, przez większą część przygody miałem 60 klatek na sekundę, z okazjonalnymi spadkami do wciąż komfortowego poziomu 50–55 FPS-ów.

Tylko na początku gry doświadczyłem kilku sytuacji, gdy licznik trzymał się bliżej 40 klatek. Oprócz tego program raz wysypał się do pulpitu. Innych znaczących błędów nie stwierdziłem.

Dodajmy do tego cuda, które graficy z Ninja Theory wyprawiają ze światłem i cieniem, a rezultatem będzie najpiękniejsza produkcja, w jaką kiedykolwiek grałem. Nawet jeśli można wytknąć tu pewne niedociągnięcia (np. w zachowaniu wody), Hellblade 2 nadrabia je wszystkie z nawiązką szeroko pojętymi walorami artystycznymi. I wcale nie sugerujcie się screenami. To absolutnie trzeba zobaczyć w ruchu.

Długość gry w sporej mierze zależy od tego, czy będziecie biegać. Ja notorycznie o tym zapominałem, chłonąc nieziemsko klimatyczne widoki i rozglądając się za znajdźkami – choć i tak przegapiłem połowę, a zegar stanął na ośmiu godzinach.Senua’s Saga: Hellblade 2, Xbox Game Studios, 2024.

Zobaczyć – i usłyszeć. Pierwszy komunikat, którym wita Was gra, jeszcze nim wejdziecie do głównego menu, brzmi: „Graj w słuchawkach”. Potraktujcie tę radę poważnie. Binauralny dźwięk – kolejna pokazowa technika użyta przez Ninja Theory – sprawia, że psychotyczne głosy w głowie Senui słyszymy tak, jakby rozlegały się wewnątrz naszej własnej czaszki. Na niesamowite doznania akustyczne składają się też wybitna muzyka (choć rzadko przebijająca się na pierwszy plan) i pieczołowicie nagrane efekty dźwiękowe.

Został jeszcze jeden element tej niezrównanej audiowizualnej układanki: mistrzowska praca kamery. Teraz łączymy to wszystko ze sobą dzięki bardzo utalentowanej osobie reżysera – i voila! Mamy arcydzieło interaktywnego medium z immersją i klimatem tak wszechmocnymi, że gracz traci dech i chłonie to, co dzieje się na ekranie, wszystkimi zmysłami, niezdolny do oderwania wzroku i zupełnie nieświadomy rzeczywistości wokół niego, a trwoga i zachwyt nie opuszczają go od pierwszej do ostatniej sekundy tego widowiska. Po prostu miazga.

Ekran jest wolny od jakichkolwiek elementów interfejsu w imię bezkompromisowej immersji. Nie ma nawet samouczka; gracz musi sam rozgryźć mechanikę, zerkając na schemat sterowania w menu pauzy.Senua’s Saga: Hellblade 2, Xbox Game Studios, 2024.

Opowieść mocarna, ale za krótka

A co z fabułą? Nie będę się nad nią rozwodził – im mniej szczegółów poznacie, tym lepiej dla Was. Wiedzcie tylko, że nie musicie znać pierwszej części; Senua’s Saga stanowi odrębną opowieść, w którą wpleciono wszystko, co należy wiedzieć o przeszłości głównej bohaterki.

Większy budżet to również więcej postaci uczestniczących w fabule. Towarzysze Senui dorównują jej charyzmą, a sceny z ich udziałem to bodaj najjaśniejsze punkty całej opowieści.Senua’s Saga: Hellblade 2, Xbox Game Studios, 2024.

Kluczową cechą charakterystyczną protagonistki jest oczywiście jej psychoza. To ona stanowi oś całej fabuły, nadając jej szczególny ton – pełen smutku, rozpaczy, cierpienia i kurczowego chwytania się okruchów nadziei przez umysł dręczony kakofonią bezlitosnych głosów. Głębokość immersji sprawia, że słowa tych ostatnich ranią nie tylko Senuę, ale potencjalnie również gracza – dlatego Hellblade 2 nie jest grą dla mocno wrażliwych osób. Miejcie też na uwadze, że historia dotyka wielu trudnych i bolesnych tematów.

Do tej pory wychwalałem dzieło Ninja Theory pod niebiosa, ale muszę odnotować, że twórcy nie ustrzegli się potknięć związanych z narracją i projektem pojedynczych etapów rozgrywki. Mimo całego zahipnotyzowania dwa albo trzy razy do głowy wkradła mi się myśl, że zagadka, która nagle zablokowała mi drogę, wytrąca opowieść z rytmu i nic do niej nie wnosi, rozciągając tylko sztucznie grę. Ponadto dłużyła mi się trochę wędrówka po jaskiniach w trzecim rozdziale.

Czy to jeszcze grafika generowana komputerowo, czy już żywy aktor? W Hellblade 2 granica między nimi bywa cienka jak nigdy przedtem.Senua’s Saga: Hellblade 2, Xbox Game Studios, 2024.

Zarzuty te byłyby błahe, gdyby nie wspomniana już długość – a raczej krótkość – całej przygody. Gdy po kilku godzinach na ekran wpełzły napisy końcowe, byłem wprawdzie przeciążony emocjami, ale gdzieś obok nich pojawiło się przykre uczucie niedosytu. Twórcy nieco zbyt raptownie spięli i ucięli wszystkie wątki, pozbawiając opowieść należycie rozbudowanego epilogu. Czyżby zostali przez kogoś zmuszeni do pośpiechu?

PLUSY:

  1. fenomenalna reżyseria;
  2. fenomenalny klimat i absolutna immersja;
  3. fenomenalna oprawa wideo (światła, cienie, postacie, środowisko);
  4. fenomenalna oprawa audio (aktorzy, muzyka, efekty dźwiękowe);
  5. fenomenalne animacje (szczególnie walki);
  6. fascynujące zderzenie psychozy z nordycką mitologią wśród krajobrazów Islandii;
  7. gigantyczny ładunek emocjonalny.

MINUSY:

  1. przygoda kończy się za szybko (ok. 6–8 godzin) i pozostawia gracza z niedosytem;
  2. zdarzają się momenty, gdy opowieść gubi rytm.

Mój niedosyt byłby silniejszy, gdybym kupił Hellblade 2 w pełnej cenie. Choć pragnę, by Ninja Theory zarobiło na swym dziele jak najwięcej – by umknęło poza zasięg katowskiego topora Microsoftu – nie byłbym w stanie zapłacić 219 zł za dwa wieczory rozgrywki. Nawet o tak oszałamiająco wysokiej jakości.

Wprawdzie po ukończeniu przygody można przejść ją jeszcze dwa razy z alternatywnymi narratorami, lecz jest to co najwyżej kosmetyczna odmiana. Poza tym pozostaje tylko uwiecznianie przepięknych scen w rozbudowanym trybie fotograficznym. Gdyby chociaż przygotowano arenę, na której można do woli cieszyć się widowiskowym systemem walki…

Tak się zdobywa prestiż

Na szczęście jednak istnieje Game Pass – a w cenie abonamentu Hellblade 2 jest pozycją absolutnie obowiązkową. Mam nadzieję, Microsofcie, że koniec końców zgodzisz się z Mattem Bootym, szefem Xbox Game Studios, któremu tuż po zamknięciu Tango Gameworks wyrwała się ta niefortunna wypowiedź: „Potrzebujemy mniejszych gier, które przyniosą nam prestiż i nagrody”.

Hellblade 2 jest właśnie taką grą. Ryzykowną – ale tak się właśnie zdobywa prestiż i nagrody, kładąc na szali finansowy sukces. Masz więc to, czego chciałeś, Microsofcie. A jeśli mimo to potraktujesz Ninja Theory tak samo jak autorów Hi-Fi Rusha, to idź do diabła.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułObejrzałem “Pulp Fiction” 30 lat po premierze. Czy hit Tarantino nadal jest smaczny jak royal z serem?
Następny artykułPolacy mają o co walczyć w Lidze Narodów