Jeszcze na długo przed premierą narosło sporo kontrowersji wokół Black Mytha: Wukonga. Nie powinno to jednak przysłonić faktu, jak dobrą grę udało się stworzyć debiutującemu na zachodnim rynku, chińskiemu studiu Game Science. To udany RPG akcji typu soulslite, który weteranom gatunku zapewne nie sprawi problemu, za to dostarczy dużo radości początkującym. Poziom trudności jest optymalny, a w trakcie podróży czeka nas sporo tajemnic do odkrycia.
Wciągnąłem się w Black Mytha: Wukonga i uważam, że to jedna z najlepszych gier 2024 roku. Niestety, produkcja ta nie uniknęła błędów i niedoróbek, które są widoczne także po premierze. Szkoda, że studiu Game Science nie udało się dopiąć wszystkiego na ostatni guzik, ale i tak jestem usatysfakcjonowany podróżą, w jaką mnie zabrało.
To nie jest recenzja techniczna!
Po szczegółowe informacje na temat tego, jak gra Black Myth: Wukong radzi sobie na różnych konfiguracjach sprzętowych, zapraszamy na serwis Futurebeat.pl, gdzie czeka na Was przygotowana przez Konrada Sarzyńskiego Recenzja techniczna Black Myth: Wukong.
Czas wyruszyć na Zachód
Gra jest nową interpretacją Wędrówki na Zachód lub wręcz jej kontynuacją, ponieważ nie kierujemy Sun Wukongiem, tylko Wybrańcem próbującym odnaleźć pozostałe po Wukongu artefakty. Ja mocno się w tę przygodę zaangażowałem, zwłaszcza dzięki zróżnicowanym obszarom unikalnym dla każdego z rozdziałów. Zwiedziłem między innymi gęste lasy, skaliste pustynie oraz ośnieżone górskie szczyty. Mimo że początkowo Black Myth: Wukong sprawia wrażenie gry zamkniętej, po niedługim czasie oferuje bardziej rozległe tereny do zwiedzenia. Momentami łatwo przegapić ukryte ścieżki, na końcu których umieszczono skrzynie z przydatnymi przedmiotami, miejsca do medytacji lub bossów. Pokonanie tych ostatnich niekiedy uruchamia dłuższą serię zadań.
Żałuję jednak, że eksploracja nie jest tu aż tak rozbudowana jak w soulslike’ach lub metroidvaniach. Odblokowywanie skrótów praktycznie nie istnieje; pamiętam tylko dwa momenty, gdy faktycznie otwierałem opcjonalną bramę pozwalającą przejść do odkrytego wcześniej miejsca.
Niesamowite widoki czekają na każdym kroku.Black Myth: Wukong, Game Science, 2024.
Natomiast na plus muszę zaliczyć rozmieszczenie kapliczek. Choć zdarzyło się, że kolejna występowała dopiero po długim, irytującym etapie, a inne dwie od razu przed bossem i po nim, zazwyczaj ich położenie było rozsądne – akurat gdy miałem za sobą trudną przeprawę, na horyzoncie pojawiała się kapliczka, w której mogłem uzupełnić życie i przygotować mikstury na kolejną część wędrówki.
Za to spory minus stanowią ogromne ilości niewidzialnych ścian. Raz nawet przez to zginąłem, ponieważ przyzwyczajony do blokady na krawędzi każdej skarpy spadłem z mostu, na którym odbywała się walka z jednym z minibossów. Mimo że główny bohater jest małpą, nie okazuje się wyjątkowo skoczny. Jeśli twórcy to zaplanowali, kierowana przez nas postać da susa na wysoką półkę, ale jeśli nie, nie będzie w stanie przeskoczyć drzewa leżącego na ziemi.
Oczekiwałem większej swobody w poruszaniu się – ze względu na charakter Wybrańca oraz fakt, że stanowiący jego główną broń kostur potrafi zmieniać długość, co mogłoby przecież wspomóc go dostawaniu się do wysoko położonych miejsc. Dopiero blisko finału pojawia się narzędzie pozwalające na znacznie większą wolność podczas zwiedzania świata gry, które z pewnością rozpoznają między innymi fani Dragon Balla (w końcu to na Wędrówce na Zachód oryginalnie była wzorowana ta manga).
W wiosce Zodiaku ulepszymy tykwę do leczenia i uzbrojenie.Black Myth: Wukong, Game Science, 2024.
Eksploracja się jednak opłaca, bo jednym z najciekawszych elementów Black Mytha: Wukonga są przerywniki na końcu każdego rozdziału. Każdy z nich został wykonany inną techniką i przedstawia krótką historię, nawiązanie do której znajdziemy w jednym z zadań pobocznych. To oznacza, że łatwo można je przegapić, dlatego warto sprawdzać każdy kąt, żeby poznać również wątki niezwiązane bezpośrednio z losami głównego bohatera. Fajnym smaczkiem są również wpisy w dzienniku, utrzymane w baśniowym, poetyckim tonie. Uzupełniają to osiągnięcia, dodatkowo budujące klimat mitycznej opowieści. Niestety, na pełne doświadczenie w języku polskim będziemy musieli jeszcze zaczekać (więcej o tym później).
Kij najlepszym przyjacielem małpy
Jak przystało na Wybrańca Sun Wukonga, nasz bohater posługuje się kosturem. Dla osób lubiących bardzo zróżnicowany ekwipunek będzie to zawód, niemniej poza nielicznymi przypadkami, gdy w ręce wpada nam włócznia, do walki używamy wyłącznie jednego z wielu kijów. Black Myth: Wukong nadrabia to rozbudowanym rozwojem postaci z trzema stylami walki oraz dużą liczbą zaklęć ofensywnych, defensywnych i pozwalających na chwilową transformację herosa. W ten sposób każdy znajdzie umiejętności dostosowane do swojego stylu gry; a jeśli mam coś polecić od siebie, zdradzę, że u mnie szczególnie dobrze sprawdzała się postawa pchnięcia. Pozwala na zachowanie dystansu względem przeciwnika lub skrócenie go, jeśli zachodzi taka potrzeba – ta elastyczność szczególnie przydaje się w potyczkach z bardziej irytującymi wrogami. Natomiast zaklęcie unieruchomienia zdobywamy już na samym początku i prawdopodobnie będzie towarzyszyć Wam do samego końca zabawy.
Pokonując bossów, odblokowujemy nowe kostury z przydatnymi efektami.Black Myth: Wukong, Game Science, 2024.
Największą zaletą systemu rozwoju bohatera jest prosty i darmowy reset wszystkich iskier (punktów umiejętności). Możemy to zrobić w każdej kapliczce i tyle razy, ile tylko chcemy. W ten sposób da się szybko przerzucić punkty do innych zaklęć, wyglądających na bardziej przydatne w trakcie starcia z konkretnym bossem, który akurat wydaje się odporny na nasz build.
Dodatkowo zestawy rynsztunku dają różne bonusy za zebranie kilku jego elementów (lub nawet bez tego), a po odblokowaniu mechaniki ulepszania ekwipunku zyskujemy jeszcze większą swobodę w tym, jak chcemy grać. Nie będziemy tu jednak wyjmować gotowego sprzętu ze skrzynek (to zdarzyło mi się tylko raz). Zamiast tego trzeba wszystko wykonać samemu, a i czasami sporo zaczekać, zanim uda się skompletować niezbędne składniki i uzyskać wymarzony przedmiot.
Idę spać, tylko zabiję tego bossa
Główną atrakcją Black Mytha: Wukonga są oczywiście starcia z różnorodnymi bossami, których jest kilkudziesięciu, jeśli policzymy królów yaoguai i pomniejszych wodzów yaoguai. Pokonanie królów zazwyczaj okazuje się związane z główną linią fabularną, ale nie zawsze – część najbardziej wymagających przeciwników czeka na nas w wątkach pobocznych.
Patrząc na wszystkie walki, uważam, że poziom trudności powinien być optymalny nawet dla mniej doświadczonych graczy, ale zdarzają się starcia słabiej zbalansowane. Niektórych bossów udawało mi się pokonać za pierwszym razem bez żadnego problemu, a przy jednym miałem ochotę zdobyć złoty medal w rzucie kontrolerem w dal. Mimo wszystko walki są bardzo zróżnicowane, a przez to niezwykle satysfakcjonujące. Poza żabimi bossami, którzy mają podobny zestaw ruchów, każda potyczka stanowi unikalne doświadczenie.
Wcześniej ta arena była pełna krwi. Walka z bossem też potrafiła jej napsuć.Black Myth: Wukong, Game Science, 2024.
Od razu widać, że deweloperzy spędzili dużo czasu na dopracowywaniu epickich pojedynków, mimo że nie zawsze wszystko działało tak, jak powinno. W pamięci wyryło mi się starcie z finałowym bossem drugiego aktu. Przeciwnik w pewnym momencie tworzy trąbę powietrzną i walka toczy się na zmniejszającej arenie, gdy stoimy w oku cyklonu. Zdarzało się, że wróg wyskakiwał poza jego obszar, nadal mnie atakując, gdy ja nie mogłem go dosięgnąć, a on ani myślał wracać.
Na większe bugi się na szczęście nie natknąłem; irytujący był tylko chwilowy spadek liczby klatek na sekundę akurat w obszarze starcia z jednym z wodzów yaoguai. Na szczęście przytrafiło mi się to tylko raz i nie wpłynęło na jakość samego pojedynku, jednak odnotowuję to z kronikarskiego obowiązku.
Piękno Państwa Środka
Według mnie oprawa wizualna Black Mytha: Wukonga jest jedną z największych zalet całej gry. Regularnie zatrzymywałem się, żeby podziwiać widoki, jakie przygotowali twórcy tej produkcji. Black Myth: Wukong wygląda bardzo dobrze nawet w niższych ustawieniach graficznych, więc osoby ze słabszymi komputerami nie będą czuły się zapomniane.
W parze z otoczeniem stają zróżnicowane i fantazyjne modele postaci. Nie ma ich bardzo dużo, ale dzięki temu, że każdy rozdział posiada swój indywidualny motyw przewodni, nigdy nie poczułem znużenia. Widać było również, że przy modelach trochę pracowano, by były odpowiednio wyraziste – z jakiegoś powodu w tym aspekcie pominięto tylko samego Wybrańca. Bohater w ogóle się nie odzywa, na co zwraca uwagę jeden z towarzyszy, stwierdzając, że znowu trafiła mu się milcząca małpa. To jeszcze bym zaakceptował, ale twarz głównej postaci cały czas pozostaje beznamiętna, nasz heros nawet nie mruga oczami. To kamienna maska przyspawana do Wybrańca, inaczej nie da się tego określić. Podobnie jest z bossami, którzy w trakcie walki także mają niewzruszone oblicza. W jakiś sposób jednak dźwięki z siebie wydają. Być może opanowali sztukę brzuchomówstwa?
Krok Chmury pozwala uniknąć potężnych ataków bossów.Black Myth: Wukong, Game Science, 2024.
Muszę ponarzekać też na wymóg zrestartowania gry po włączeniu lub wyłączeniu ray tracingu. Ostatni raz spotkałem się z tym w Hogwarts Legacy i jest to naprawdę irytujące, jeśli chce się sprawdzić wydajność gry w różnych ustawieniach. Niemniej nawet z wyłączonym śledzeniem promienie fani efektownej oprawy graficznej powinni być zadowoleni. Rozbudowany tryb fotograficzny pozwala uchwycić ciekawe kadry.
Druga opinia
Ocenia Filip Melzacki
Black Myth Wukong sprawia wrażenie gry jednocześnie nadętej i pustej. Ogromne drzewko umiejętności, którego połowa składa się z mikroskopijnych bonusów do statystyk. Ogromna ilość bossów, na których napotykamy co kilka minut – co gra okupuje krótkimi i nudnymi sekcjami eksploracyjnymi. Frustrują niewidzialne ściany oraz projekt poziomów, w których bardzo łatwo się zgubić. System ekwipunku również sprawia wrażenie istnienia tylko „bo tak trzeba” – optymalnym i tak jest wymieniać wszystko na nowsze z odblokowaniem kolejnego zestawu.
Najważniejszymi elementami gry są oczywiście system walki i bossowie – i tutaj również nie jest lepiej. Wiele elementów gry zdaje się działać tylko wtedy, kiedy tego chcą. Hitboxy przy unikach i ciosach, niepodatność na niskie ataki, które ma podobno dawać nam postawa filaru, odbijanie pocisków kosturem, które działa na niektóre pociski, ale na inne już nie. Za lekkimi ciosami nie ma niemal żadnego impaktu, zaś silne ciosy są nieprecyzyjne i bardzo łatwo nimi spudłować, marnując cały pasek skupienia. Nie zliczę też, ile razy postać ignorowała polecenie leczenia, pijąc z tykwy dopiero przy trzecim wciśnięciu przycisku. Wielu bossów dzieli jedną cechę – podczas walki w pewnym momencie musimy czekać na naszą kolej przez nieproporcjonalnie długo, co kompletnie niszczy flow starcia.
Nie oznacza to oczywiście, że Black Myth Wukong jest pozbawione zalet. O fabule nie mogę powiedzieć zbyt wiele, ponieważ gra zakłada, że gracz jest zaznajomiony z materiałem źródłowym – nie znając Wędrówki na Zachód będziecie mocno skołowani. Tytuł imponuje przede wszystkim ze strony wizualnej – animacje postaci, modele i efekty robią wrażenie. Projekty bohaterów i kostiumów również imponują, dech zapierają zaś przerywniki filmowe po zakończeniu rozdziałów, z których każdy animowany jest innym stylem, od malarstwa po anime czy stop-motion – wszystkie są przepiękne. Okazjonalnie zdarzy się również satysfakcjonujący boss, z którym walka sprawia szczerą frajdę.
Żaden z tych pozytywów jednak nie był w stanie wymazać niesmaku, który pozostawił za sobą ostatni boss rozdziału drugiego. Jest to starcie tak złe, tak frustrujące, że zasłużyło na oddzielny akapit. Tu jest wszystko – niedorzecznie długi pasek zdrowia, wichura, przez którą nic nie widać, malutka arena, niewidzialne ściany, przez które wy nie możecie przechodzić, lecz boss może, FPSy spadające przez ilość badziewia rozsypanego po ekranie. Gdy myślę o Black Myth Wukong, przed oczami mam to, jak podczas mojego ostatniego combo, które zabiłoby bossa, ten wycofał się za niewidzialną ścianę, przez którą ostatni cios go nie sięgnął, i dalej stojąc za niewidzialną ścianą skontrował śmiertelnym ciosem.
Niepełna polska wersja językowa
Niestety, na premierę gry twórcom nie udało się przygotować kompletnej polskiej wersji językowej. Zdecydowana większość gry jest w naszym języku, ale jeśli kogoś interesuje historia tego świata, to wiele się nie dowie. Przy kartach niektórych napotkanych przeciwników widnieje komunikat w języku polskim, że ten fragment jest jeszcze tłumaczony i prosi się o cierpliwość.
To i tak jest postęp względem tego, co miało miejsce przed premierą. Wtedy część tekstu była po polsku, inna część po angielsku, a ostatnia po chińsku. Najgorszy był przypadek uniemożliwiającego rozgrywkę błędu, który pojawiał się już na początku gry i wymagał zmiany języka Windowsa na angielski, żeby można było kontynuować zabawę. Późniejsza aktualizacja… przetłumaczyła komunikat błędu na język polski, dopiero później twórcom udało się tę usterkę całkowicie wyeliminować.
Przy każdym nieprzetłumaczonym tekście znajdziemy taką wzmiankę.Black Myth: Wukong, Game Science, 2024.
Mimo wszystko momentami czułem się zawiedziony, gdy chciałem poczytać o napotkanej właśnie postaci lub przeciwniku, a nie było mi to dane. Oczywiście zawsze można zmienić język gry, ale szczerze mówiąc, jeśli już mam dostęp do Black Mytha: Wukonga po polsku, to w tym języku chciałbym doświadczyć całości. Być może lepszą decyzją byłoby udostępnienie danej wersji językowej dopiero wtedy, gdy będzie w pełni ukończona.
Optymalizacja na plus
Na osłodę braku pełnego spolszczenia mogę powiedzieć kilka dobrych słów o optymalizacji. Oczywiście Black Myth: Wukong płynne działanie zawdzięcza FSR-owi; skończyły się czasy, gdy upscaling był jedynie opcjonalny. W grach stał się wymogiem, bez którego trudno będzie liczyć na płynną rozgrywkę przy zachowaniu walorów wizualnych i ten trend się nie zmieni, tak samo jak nie znikną przepustki bojowe z gier wycenionych na 300 zł. Poza jednym spadkiem wydajności, o którym wspomniałem, działała bardzo dobrze – co ma znaczenie, zwłaszcza gdy boss rzuca błyskawicami na prawo i lewo, a do tego jeszcze skacze po całej arenie.
Patrząc na przeboje między innymi z zeszłorocznym The Last of Us, jestem pod wrażeniem, że Game Science udało się tak dopracować swoją grę pod względem optymalizacji. Mój komputer wciąż wyposażony jest w Ryzena 7 3700X i Radeona RX 6700XT, które poradziły sobie z grą. Przy wysokich detalach w full hd utrzymywały ponad 90 klatek na sekundę i ta wartość nie spadała. Oczywiście najlepiej profilaktycznie zablokować sobie klatkaż na przykład na 60 FPS-ach, żeby nie zostać zaskoczonym nagłym chrupnięciem gry, ale na szczęście mnie się to nie przytrafiło.
- przyciągająca oko, zachwycająca oprawa graficzna;
- wyważony poziom trudności, otwierający grę na więcej osób;
- rozbudowany, elastyczny i przejrzysty rozwój postaci;
- angażujące do dalszego poznawania mitologii chińskiej przedstawienie świata;
- pomysłowe cutscenki na końcu aktu budują klimat i wynagradzają wysiłek włożony w eksplorację;
- solidna optymalizacja;
- motywujące do dalszej gry walki z bossami.
MINUSY:
- wciąż niedokończone tłumaczenie gry na język polski;
- całkowity brak animacji twarzy bohatera, co psuje cutscenki;
- liczne niewidzialne ściany i ograniczona eksploracja;
- fatalny stan wersji recenzenckiej przed premierą.
To dla mnie jedna z najlepszych gier 2024 roku
Koniec roku coraz bliżej, więc już śmielej można rzucać takimi hasłami. Produkcja studia Game Science wciągnęła mnie całkowicie, a sądzę, że wyważony poziom trudności stanowi optymalne wyzwanie dla osób, które rzadziej sięgają po gry skupione głównie na starciach z bossami – nawet biorąc poprawkę na to, że nie występują tu różne poziomy trudności ani postacie wspierające nas w walce.
Dodatkowo w parze z dopracowaną rozgrywką stoi oprawa graficzna – gra wygląda świetnie i płynnie działa. Black Myth: Wukong to także dobry wstęp do zapoznania się z rzadko spotykanym w grach AAA settingiem chińskiej mitologii, bo produkcja ta jest w pełni i wyłącznie w niej osadzona (choć przedłużające się prace nad spolszczeniem mogą utrudnić jej poznanie).
Tryb fotograficzny pozwala uchwycić piękno oprawy Wukonga.Black Myth: Wukong, Game Science, 2024.
Jeśli ktoś w natłoku wielu premier nie wie, jaką grę wybrać na początek jesieni, bo asortyment jest zbyt bogaty, Black Myth: Wukong będzie znakomitą opcją. Jeśli jesteście gotowi na spróbowanie czegoś oryginalnego – dajcie szansę małpie z kijem. Czeka Was dobra zabawa.
Trzecia opinia
Ocenia Dawid Norkowski
Black Myth Wukong to gra, która zadziwia światem, designem bossów i lokacjami, jednakże nie ma w nich zbyt dużej głębi. Walcząc z bossami, nie czułem, żebym miał ku temu jakiś powód; może powodem jest to, jak wielu ich jest i jak często ich spotykamy. Niemniej jednak tło fabularne bossów pozostawiało wiele do życzenia. Bez dziennika, w którym dowiadujemy się więcej o przeciwnikach, w ogóle bym nie rozumiał, dlaczego z nimi walczę.
Ale czy z tego powodu źle się bawiłem? Bynajmniej. Feeling walki jest cudowny. Ilość włosów na ciele naszego głównego bohatera jest równa temu, jak wysoko bym ją ocenił. Grafika stoi na naprawdę wysokim poziomie, a same lokacje potrafią zachwycić. Ilość sekretnych bossów w grze sprawi, że gracze na pewno będą świetnie się bawić, odkrywając to wszystko na własną rękę.
Zatem jeśli nie stawiacie fabuły na pierwszym miejscu, a po prostu liczycie na wymagającą, aczkolwiek satysfakcjonująca walkę czy eksplorację, to gra na pewno Wam się spodoba.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS