24 maja 2021, 15:43
autor: Marcin Strzyżewski
Gracz od czasów pierwszego Prince of Persia. Niemal zawalił szkołę przez Settlersy II.
Na pierwszy, drugi, a nawet trzeci rzut oka, Siege Survival jest klonem This War of Mine. Grupa cywilów próbuje przetrwać w oblężonym mieście. Dalej zaczynają się różnice, które sprawiają, że nowa polska gra jest zarówno lepsza, jak i gorsza.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Zacznijmy od tego, co rzuca się w oczy, czyli od miejsca akcji. O ile This War of Mine stawiało na czasy mniej więcej współczesne i inspirowało się nie tak dawną wojną na Bałkanach, tak Gloria Victis przenosi nas do fikcyjnego świata, odpowiadającego europejskiemu średniowieczu. Już to wymusza daleko idące zmiany, w stosunku do TWoM. Oblężenie w tym wypadku jest znacznie bardziej dosłowne. Siły wroga otoczyły średniowieczny gród, obrońcy zamknęli się w kasztelu, a paru ocalałych cywilów na niewielkim dziedzińcu zamku. To właśnie będą nasi ludzie.
Takie ustawienie scenografii sprawia, że naszym zadaniem jako gracze będzie nie tylko samo utrzymanie podopiecznych przy życiu, ale także wspieranie garnizonu. To oznacza sporo trudnych wyborów. Jeśli nasi cywile umierają z pragnienia i żołnierze w zamku umierają z pragnienia, a wody brakuje…
Przy którymś podejściu już wiesz, w którym momencie trzeba podać postaci wodę, lekarstwo, albo posiłek, a w którym momencie jeszcze jest w stanie przeżyć noc. Na początku nasza niewiedza prowadzi jednak często do tragedii.
Eksplorowanie miasta to moja ulubiona część gry.
Co jest lepsze? – Budowanie
- eksplorowanie miasta trzyma w napięciu i wciąga;
- budowanie jest rozwiązane lepiej niż w This War of Mine;
- zakres regulacji poziomu trudności jest naprawdę szeroki;
- czytelny interfejs;
- solidne wykonanie pod względem technicznym.
Minusy:
- narracyjnie gra nie budzi takich emocji, jakich bym oczekiwał;
- tekstowe scenki nie zapadają w pamięć;
- zarówno warstwa strategiczna, jak i skradankowa są mocno uproszczone.
Konstruowanie recenzji gry na porównaniu do innej gry nie wydaje się najlepszym możliwym pomysłem. Jednak sami twórcy Siege Survival zbudowali swój tytuł na pomyśle znanym z This War of Mine, więc czuję się usprawiedliwiony. Rozgrywka w obu grach dzieli się na dzień, w którym rozwijamy naszą „bazę” i noc, w czasie której ją opuszczamy i udajemy się na szaber. W obu przypadkach to Siege Survival wypada lepiej.
TWoM oferowało grafikę 2D, a Siege Survival pozwala na nasz dziedziniec spojrzeć z góry, co jest bardziej czytelne dla człowieka, przyzwyczajonego do gier strategicznych. Dostajemy tu dość, powiedziałbym, mało odkrywczy zestaw struktur do postawienia – łapacz deszczówki, ognisko, pułapka na szczury, stojak do suszenia – za to możemy wygodnie je rozplanować.
Do samych urządzeń dochodzą jeszcze zwierzęta. Możemy karmić kury i świnie, albo przerobić je na mięso. Musimy też czasem zdecydować, kogo nakarmimy: siebie czy zwierzaki. I przyznam, że to budzi pewne emocje.
Mamy wiele opcji, które wpływają na poziom trudności zabawy.
Ostatecznie mamy przynajmniej parę strategii, jeśli chodzi o przetrwanie. Wybór nie jest wielki i sprowadza się do decyzji w stylu – jeszcze jeden łapacz deszczówki, czy jeszcze jedno poletko na warzywa? Przy kolejnych przejściach gry można jednak zmieniać podejście i próbować nowych strategii.
Jest tu nawet swojego rodzaju endgame. W pewnym momencie, gdy ogarniemy podstawy, takie jak jedzenie i woda, okaże się, że możemy zbudować dla obrońców trebusz, zebrać dla nich w mieście części balisty, albo przygotować broń i zbroje lepszej jakości. To oczywiście wymaga wysiłku, ale też sprawia, że mamy wyzwanie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS