Media, eksperci, komentatorzy krytykując w czambuł wszystko, co robi PiS same zastawiają na siebie pułapkę. Przypomina to trochę sytuację pływaka-dowcipnisia, który lubi wkręcać znajomych i ratowników okrzykami „Ratunku, topię się!”. Sęk w tym, że kiedy naprawdę zaczyna się topić, jego wołania o pomoc nikt nie traktuje poważnie. Ten argument z tym samym porównaniem były zresztą wielokrotnie przytaczane już w latach 2005-2007, dziś znów stają się aktualne.
Teraz kilka faktów dotyczących „zamachów” na demokrację, których w ostatnich dniach, zdaniem niektórych, dokonuje nowa władza. Większość z nich nie różni się specjalnie od tego, co w poprzednich latach robiła choćby Platforma Obywatelska. Tak, ta sama, która dziś grzmi najmocniej. Owszem, warto wytykać, że PiS miał prezentować inne, lepsze standardy, ale od powielania złych wzorców do zagrożenia dla demokracji daleka droga.
Kto dziś pamięta, że Donald Tusk w 2007 roku już kilka godzin po zaprzysiężeniu na urząd premiera (tak, tak, tego samego dnia) powołał na p.o. szefa ABW Krzysztofa Bondaryka? Kto dziś pamięta, że w 2007 roku Platforma i PSL zmniejszyły liczbę członków sejmowej komisji ds.służb specjalnych z 9 do 5 osób? Gdy PiS protestowało, Paweł Graś przekonywał, że liczy się „jakość, a nie ilość” i że mniejsza liczba członków poprawi efektywność działania speckomisji. Kto dziś pamięta, że w 2007 roku Platforma nie chciała się zgodzić, by PiS był w speckomisji reprezentowany przez Antoniego Macierewicza, choć obyczaj sejmowy mówił, że to kluby same decydują, kogo posyłają do pracy w komisji. Czy ktoś oprócz PiS mówił wtedy o łamaniu dobrych obyczajów? W 2011 roku, gdy w speckomisji zabrakło miejsca dla przedstawiciela klubu Solidarnej Polski, koalicja PO-PSL nie widziała w tym problemu, dziś gdy nie ma w niej przedstawiciela klubu PSL krzyczy o łamaniu standardów.
Powtórzę, to, że Platforma łamała standardy nie znaczy, że należy przyklasnąć, gdy PiS robi to samo. Nie przesadzajmy jednak z histerią, że PiS robi dziś coś, czego dotąd w polskim Sejmie nie widziano.
Żałuję także, że ci, którzy dziś grzmią o „zamachu” PiS na Trybunał Konstytucyjny nie protestowali równie głośno i stanowczo, gdy „zamach” na Trybunał robiła Platforma Obywatelska. Gdyby Bronisław Komorowski (autor projektu ustawy) i Platforma spotkali się wtedy z tak mocną falą krytyki, gdyby radia i telewizje poświęciły tyle czasu antenowego przyglądając się ówczesnemu majstrowaniu przy ustawie o Trybunale, może nie mielibyśmy tego pasztetu, którym mamy dziś. Bo faktem jest, że to Platforma rozpoczęła niebezpieczną zabawę z Trybunałem. Wiedząc, że może stracić władzę, zmieniła ustawę tak, by móc powołać nie trzech sędziów, którym kończyła się kadencja, ale także dodatkowych dwóch (czyli łącznie pięciu), których powinien wybrać nowy Sejm. O tym, że PO psuje Trybunał pisała Ewa Siedlecka w „Gazecie Wyborczej”, tekst przeszedł bez większego echa i nie zapoczątkował wielkiej, ogólnonarodowej dyskusji o zakusach Platformy na Trybunał. Szkoda.
Platforma nawarzyła piwa, które PiS dziś musi wypić. Tak, zgoda, pije je w mało eleganckim stylu – w dziwnie ekspresowym tempie, bez opinii Biura Analiz Sejmowych i konstytucjonalistów. Niemniej posłowie Platformy są ostatnimi, którzy mają prawo do pouczania w tej sprawie.
Wracając do porównania do pływaka-dowcipnisia. Boję się, że media, komentatorzy, autorytety prześcigając się w wytykaniu kolejnych „zamachów” PiS i wrzucając je wszystkie – niezależnie od ciężaru gatunkowego – do jednego wora z napisem „koniec demokracji” przyczyniają się do sytuacji, w której niebawem nikt ich krzyków o łamaniu demokracji nie będzie traktował poważnie. To prezent dla PiS, który dostaje argument, by w przyszłości bagatelizować całą krytykę pod swoim adresem. Także tę słuszną i uzasadnioną.
n./z.: Prezesi Trybunału Konstytucyjnego, 3 grudnia 2010 w Kancelarii Prezydenta
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS