Już trzeci dzień trwają poszukiwania zaginionego starosty płockiego, Mariusza Bieńka, który w niedzielę wieczorem wpadł do Wisły. Jak mówi rzecznik Komendanta Miejskiego PSP w Płocku, ludzi i sprzętu jest wystarczająco, teraz potrzebne jest jeszcze szczęście.
Od niedzieli, 22 sierpnia trwają poszukiwania Mariusza Bieńka, starosty płockiego, który wpadł do Wisły w trakcie łowienia ryb.
– Dalej prowadzimy swoje działania, w poszukiwaniach bierze udział ponad sto osób. Są to strażacy Państwowej Straży Pożarnej, druhowie ochotnicy z Płocka i powiatu płockiego, policja, WOPR Płock czy strażnicy miejscy. Poszukiwaniami objęliśmy rejon od Świniar do początku Zbiornika Włocławskiego – tłumaczy Edward Mysera, rzecznik Komendanta Miejskiego PSP w Płocku.
Jak podkreśla, ilość osób, łodzi i sprzętu pozwala na objęcie tak dużego obszaru.
– Z pomocą przyszedł nam też specjalista od odczytywania wskazań sonarów z Ministerstwa Obrony Narodowej. Analizuje on dogłębnie materiały zebrane przez sonary. Obecnie pracują dwie łodzie z sonarami, realizując wytyczne specjalisty w tym zakresie – wyjaśnia Edward Mysera.
Niestety, pomimo dobrego sprzętu, wyposażenia i dużej ilości osób zaangażowanych w poszukiwania starosty, warunki na Wiśle nie są sprzyjające.
– Ukształtowanie rzeki, jej dna i nabrzeży powodują, że akcja poszukiwawcza jest bardzo trudna. Będzie potrzebne nam ratownicze szczęście do odnalezienia tej osoby – nie ukrywa rzecznik.
Wpływ na warunki na Wiśle mają nie tylko opady na terenie powiatu płockiego, ale i to, co dzieje się powyżej Świniar.
– Opady deszczu powodują, że rzeka niesie ze sobą różnego rodzaju zanieczyszczenia, w tym muł. W związku z tym widoczność jest praktycznie zerowa. Do tego podniósł się poziom rzeki, co również nie ułatwia akcji poszukiwawczej – wyjaśnia.
Do straży pożarnej zgłaszają się też osoby postronne, które chcą pomóc w poszukiwaniach.
– Dziękujemy za chęć pomocy, ale kolejne, postronne i nieprzeszkolone osoby mogłyby wprowadzić chaos na naszych odcinkach i utrudnić poszukiwania. Dodatkowo, nad brzegiem Wisły są urwiska, osoby postronne mogłyby wpaść do wody. Nie chcemy sytuacji, w której poszukujemy nie jednej, a dwóch czy więcej osób – tłumaczy Edward Mysera.
Jak podkreśla, ratownicy zawsze szukają osoby, a nie ciała.
– Dopiero po odnalezieniu tej osoby będziemy mogli stwierdzić, czy żyje. Mamy przypadki, że w sytuacji, która wydaje się bez wyjścia, jest jednak pozytywne zakończenie – podsumowuje rzecznik.
W poszukiwaniach starosty bierze udział specjalny dron. Przeszukuje dno rzeki
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS