A A+ A++

Ostatnio w redakcji podczas luźnej gadki padło pytanie – słuchajcie, a wymienilibyście polskich skrzydłowych, którzy w ostatnich pięciu lata pokazali, że potrafią dryblować? Ale z zastrzeżeniem, że to faktycznie ma być drybling, czyli umiejętność zakręcenia rywalem na małej przestrzeni, a nie po prostu obiegnięcie go w pełnym biegu. No i pojawił się problem. Rozszerzaliśmy widełki z pięciu lat do dziesięciu. Z dziesięciu do piętnastu. I nadal trudno było rzucić jakieś oczywiste nazwisko.

Ostatecznie – tak dla utrudnienia – musieliśmy też zastrzec kolejny warunek – okej, ale znajdźmy takiego skrzydłowego poza Kamilem Jóźwiakiem. Bo właściwie niemal każdy rzucał tego Jóźwiaka jako pierwszego i często też ostatniego. Wychowanek Lecha faktycznie był jednym z nielicznych Polaków, który na przestrzeni ostatnich kilku lat choćby na poziomie Ekstraklasy pokazywał, że potrafi kiwnąć przeciwnikiem, minąć go balansem ciała, pokazać jakąś sztuczkę techniczną. Kolejne nazwisko, które przychodziło do głów – Jakub Błaszczykowski, ale to jeszcze wtedy, gdy był w pełni zdrowy.

No i nie ma przypadku w tym, że obaj ci piłkarze są w naszym rankingu najlepszych skrzydłowych 2020 roku. Jeden go wygrał – nawet mimo tego, że nie ma jakichś znakomitych liczb w zespole z dołu tabeli Championship. Drugi się w nim znalazł – nawet jeśli jesienią zagrał mniej niż 400 minut i coraz częściej zajmuje się pracą biurową niż piłkarską.

Właściwie na każdej innej pozycji mamy w Polsce choćby jednego piłkarza grającego regularnie w jednej z TOP5 lig europejskich. Bramkarze – są. Stoperzy – nawet więcej niż dwóch. Prawi obrońcy – jest Bereszyński, Kędziora grał w Lidze Mistrzów. Lewi obrońcy – Reca w Serie A, Rybus regularnie w Lidze Mistrzów. Środek pola – Linetty i Zieliński w Serie A, Krychowiak w Lidze Mistrzów. Atak – no, mamy chociażby takiego jednego w Bayernie.

A wśród skrzydłowych naszym numerem jeden mógł być albo zawodnik z Championship. Albo skrzydłowy z Championship. Właściwie wyboru dokonywaliśmy między Jóźwiakiem a Płachetą. I padło na tego pierwszego – nawet mimo tego, że Derby cieniuje w lidze (choć ostatnio się nieco odbiło od dna), to jednak wychowanek Lecha wyróżnia się na tle tej drużyny. Chwalił go były trener, ceni go teraz Rooney, kibice krytykują każdą decyzję o zostawieniu go na ławce. Ponadto miał lepszą od Płachety wiosnę w Ekstraklasie i odgrywa też istotniejszą rolę w kadrze. W obu tych przypadkach mamy gorącą nadzieję na to, że Championship to dopiero początek, a nie ich sufit.

Championship okazała się sufitem dla Kamila Grosickiego. Może to metryka, a może po prostu futbol idzie w takim kierunku, że gaz, szybkość i zaangażowanie to już za mało na poziom jednej z topowych lig w Europie. Kolejne podejście „Grosika” pod Premier League kończy się tym, że totalnie stracił jesień. Podium zachowuje głównie dzięki przyzwoitej wiośnie w Championship i występom w kadrze – mimo że od lata nie grał w West Bromie, to w kadrze i tak był najproduktywniejszym polskim skrzydłowym w całym roku.

Ale też dzięki temu, że nie bardzo kto ma mu zabrać miejsce na tym podium. Damian Kądzior miał bardzo udane ostatnie miesiące w Dinamie Zagrzeb, natomiast w Eibar nie gra prawie wcale. Przemysław Frankowski gra regularnie w MLS, ale trudno powiedzieć, by pożerał na śniadanie konkurencję wśród skrzydłowych. Dlatego wrzucamy przed niego wyróżniających się ligowców – takich, którzy przez cały rok potrafili utrzymać w miarę równy i wysoki poziom. W przypadku Jakuba Kamińskiego i Pawła Wszołka wciąż mówimy o lepszej wiośnie i gorszej jesieni, natomiast obaj spokojnie mogą konkurować o miano skrzydłowego roku w lidze. Obaj wykręcili dwucyfrówkę w klasyfikacji kanadyjskiej. Po lechicie spodziewaliśmy się, że kolejna runda będzie stemplem na arkuszu „gotowy do wyjazdu”, natomiast jemu w rozwinięciu skrzydeł przeszkodziły problemy z mięśniem dwugłowym. Wszołka z kolei przystopował koronawirus.

Na ósmym miejscu znalazł się Konrad Michalak – tak wysoko z uwagi na regularne granie w lidze silniejszej od Ekstraklasy, ale i tak nisko z uwagi na dostarczane liczby i fakt, że gra tylko w tureckim średniaku. Rozważaliśmy tu też kandydatury Konrada Wrzesińskiego (mistrz Kazachstanu) czy Jakuba Koseckiego, ale oni mieli relatywnie słaby rok pod względem goli i asyst.

Dziesiątkę musimy zatem uzupełnić zawodnikami, co do których można mieć duże zastrzeżenia. Ale też musicie zrozumieć, że wybieramy z wąskiego grona – tuż poza dziesiątką znaleźli się np. Patryk Kun, Mateusz Wdowiak, Sebastian Milewski, Michał Kucharczyk czy Maksymilian Banaszewski. Ich wyprzedzili w gonitwie za elitarnym miejscem w TOP10 polskich skrzydłowych Jakub Błaszczykowski oraz Tomasz Kupisz. Błaszczykowski wiosną był liderem Wisły Kraków, jego gole (nawet jeśli z karnych) walnie przyczyniły się do utrzymania „Białej Gwiazdy” w Ekstraklasie. Ponadto gdy Błaszczykowski gra – a wiemy, że miewa z tym problemy – to jest po prostu gościem z ponadprzeciętnymi umiejętnościami na tę ligę. Swoją drogą – żaden inny polski skrzydłowy nie strzelił w tym roku więcej goli od Kuby. A Kuba zagrał jedynie w dziewiętnastu meczach.

Ranking zamykamy Tomaszem Kupiszem. Latem zaliczył spadek do Serie C, ale w Trapani wyglądał lepiej niż przyzwoicie. Jesienią już w Salernitanie jest podstawowym zawodnikiem klubu bijącego się o czołowe miejsca w Serie B. Gra jako wahadłowy, skorzystał też na problemach rywali o miejsce w składzie, natomiast w obliczu biedy na bokach pomocy w Polsce trudno nie znaleźć dla niego miejsca w czołowej dziesiątce.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułGenialny mod do Cyberpunk 2077. Poprawia błędne zachowanie NPC i generowanie tłumów
Następny artykułJoanna Opozda opublikowała oświadczenie. Potwierdziła rozstanie z Antkiem Królikowskim