Istnieją na świecie bardziej dołujące czynności niż obserwowanie, jak rozwija się polska młodzież. Uznaliśmy z tego powodu, że ranking młodzieżowców powinien lądować na naszych łamach po każdej ligowej rundzie. Co kolejkę wybieramy najlepszych Bąbelków w lidze (KLIK!), więc śledząc nas możecie być na bieżąco z występami zdolnej młodzieży, ale jednocześnie uznaliśmy, że warto spojrzeć na całą rundę piłkarzy z roczników 1999 i młodszych analitycznym okiem, a potem wam wszystko uplastycznić i unaocznić. Kogo wybraliśmy najlepszym młodzieżowcem jesieni? Czy ktoś z Lecha bądź Legii znajdzie się w pierwszej trójce? Komu wróżymy rychły transfer?
Na początek ogólna refleksja – mamy wrażenie, że znacznie mniej w tym sezonie mamy młodzieżowców, o których możemy powiedzieć „niech wyjeżdżają z tej ligi jak najszybciej, bo już się w niej duszą”. Nawet w ścisłej czołówce znajdziemy nazwiska, które wciąż powinny ogrywać się na ligowych boiskach. Latem, po zakończeniu poprzedniego sezonu, bez problemu stworzyliśmy top20 najlepszych młodzieżowców. Teraz musieliśmy zredukować listę wyróżnionych i poprzestalibyśmy na piętnastu nazwiskach – by złożyć dwie dyszki, musielibyśmy na poważnie rozważać zawodników pokroju Daniela Bielicy. Wiecie, o co nam chodzi – to niezły bramkarz, pewnie pobroni kilka sezonów na poziomie Ekstraklasy, ale skoro gość z pięcioma występami musiałby być rozważany do rankingu najlepszych młodzieżowców, nie świadczy to o tym, że ci wyrastają jak grzyby po deszczu. Co nie oznacza, że było źle. Cieszy nas to, że jesienią odpaliło kilku chłopaków, których dopiero co przedstawiono większej publiczności.
No dobra, zanim przejdziemy do meritum, jeszcze kilka spraw organizacyjnych.
Po pierwsze – braliśmy pod uwagę całokształt, a więc także występy w Lidze Europy czy reprezentacji. Miejsca lechitów, którzy na krajowym podwórku zawodzili, siłą rzeczy mogą wydać się wam trochę zawyżone. Druga sprawa jest taka, że ocenialiśmy wyłącznie boisko. Dlatego taki Kacper Chodyna – choć nie grał ani w Europie, ani w reprezentacji – wcale nie stał na straconej pozycji.
To jeszcze słówko o nieobecnych – o włos od załapania się byli Michał Skóraś, Patryk Plewka i Dawid Szot, dokładnie w tej kolejności. Żadnego reprezentanta w rankingu nie mają Podbeskidzie, Piast, Lechia i obie Wisły. OK, jedźmy z tym!
15. ADRIAN GRYSZKIEWICZ (1999, GÓRNIK ZABRZE)
Adrian Gryszkiewicz już wcześniej cieszył się dużym zaufaniem Marcina Brosza. W sezonie 17/18 – jako 18-latek – zaliczył 793 minuty. W kolejnych rozgrywkach był podstawowym piłkarzem Górnika i biorąc pod uwagę wszystkie fronty, prawie dobił do dwóch tysięcy minut. Był wówczas rozpatrywany jako lewy obrońca. Cieszył się zaufaniem aż do czasu, a konkretnie – do momentu przyjścia do Zabrza Erika Janży, który jest jednym z lepszych fachowców w lidze na swojej pozycji. Nie miał najmniejszego prawa konkurować ze Słoweńcem, który daje tak dobre liczby z przodu i tak sprawnie wkomponował się w Górnika.
W efekcie poprzedni sezon Gryszkiewicz przesiedział w szafie i na ligowym boisku pojawił się tylko raz. Biorąc pod uwagę liczbę szans, jaką dostał wcześniej, były to co najmniej niepokojące sygnały. Wyszedł z szafy dopiero w momencie, gdy Przemysław Wiśniewski przestał łapać się w „widełki młodzieżowca”. Brosz wymyślił dla niego nową pozycję – półlewego stopera, a tacy dziś, ze względu na deficyt lewonożnych zawodników w środku obrony, są w cenie. No i cała taktyka została dopasowana między innymi pod to, by odpowiednio wykorzystać potencjał ludzki, czyli także Gryszkiewicza. Obrońca Górnika daje radę. Może nie wzbija się ponad solidność, ale nie jest też słabym punktem. Choć z drugiej strony – czy damy sobie uciąć palca za to, że jego status w kolejnym sezonie, już bez ochrony przepisu o młodzieżowcu, nie ulegnie zmianie? Absolutnie nie.
Miejsce po sezonie 19/20: poza notowaniem.
14. RAFAŁ STRĄCZEK (1999, STAL MIELEC)
Zeszły sezon pokazał, że eksperymenty z bramkarzami-młodzieżowcami nie zawsze wypalają. Dlatego z pewną rezerwą patrzyliśmy na decyzję Dariusza Skrzypczaka, który od samego początku mocno postawił na Rafała Strączka. Zwłaszcza, że dla bramkarza Stali była to pierwsza poważna szansa w karierze. W I lidze zaliczał tylko epizody, bronił jedynie w III lidze – czy to, jeszcze przed Stalą, w JKS 1909 Jarosław, czy na wypożyczeniu w Motorze Lublin.
Wprawdzie skuteczność obronionych strzałów plasuje go wśród najgorszych w lidze (według EkstraStats – 64,5%), to należy pamiętać, że nie znajduje się w szczególnie komfortowym położeniu. Znamy takich, którzy będąc w podobnej sytuacji ubiegaliby się o dodatek socjalny za nad wyraz ciężkie warunki pracy. Cytując klasyka – w obronie Stali to Strączka winilibyśmy najmniej. Zapracował na tak duże zaufanie, że aż w pewnym momencie Dariusz Skrzypczak mówił otwarcie, że Michał Gliwa przyszedł tylko po to, by być trzecim bramkarzem. Szkoda, że Strączek doznał w końcówce rundy urazu. Wszystko wskazuje jednak na to, że wiosnę także zacznie między słupkami. I dobrze.
Miejsce po sezonie 19/20: nie grał w Ekstraklasie.
13. PAWEŁ OLSZEWSKI (1999, JAGIELLONIA BIAŁYSTOK)
Poprzednie lata spędził na wypożyczeniach do Wigier Suwałki i Stali Mielec, a po powrocie do Jagiellonii rok temu przesiedział kilka miesięcy na ławce rezerwowych, zaliczając przez całą rundę tylko jedno wejście. Trudno było myśleć o tym, że jego status nagle się zmieni. Tym bardziej należy docenić to, jak dobrze radzi sobie na polskich boiskach w tym sezonie. Jego dwóch konkurentów do miejsca w składzie opuściło latem Jagiellonię – Wójcicki przeniósł się do Lubina, a uniwersalny rzucany po pozycjach Arsenić wrócił do ligi chorwackiej (na wypożyczenie).
Olszewski dostał więc szansę i ją wykorzystał. Był moment, gdy zastanawialiśmy się, kto robi większe zamieszanie na swojej pozycji – Olszewski czy Chodyna? Być może to efekt tego, że jego koledzy z linii obrony nie zawsze dojeżdżają, bo Olszewski – spośród wszystkich defensorów Jagi – jest w tym sezonie najrówniejszy. Dobrze radzi sobie z przodu i w pojedynkach, potrafi agresywnie doskoczyć i odebrać piłkę. Nie można odmówić mu szybkości – często decyduje się na sprinty i to do niego należy rekord prędkości wśród młodzieżowców (34 km/h).
WYBIEGANIE W PRZYSZŁOŚĆ GROZI TYM, ŻE MOŻESZ STRACIĆ KONTAKT Z TERAŹNIEJSZOŚCIĄ – WYWIAD Z PAWŁEM OLSZEWSKIM
Miejsce po sezonie 19/20: poza notowaniem.
12. ŁUKASZ PORĘBA (2000, ZAGŁĘBIE LUBIN)
Jeszcze przez rok Zagłębie powinno mieć spokój na „pozycji młodzieżowca”. Poręba może nie jest tak spektakularny jak Chodyna czy wcześniej Białek, ale robi swoje. Jego rozwój przebiega powoli, harmonijnie. Prezentuje równy poziom, raczej nie wpada w dołki.
Po odejściu Bartosza Slisza był podstawowym młodzieżowcem, ale to nie tak, że w tym sezonie dostał miejsce z urzędu. Zagłębie wzmocniło pśrodek pola Żubrowskim, w międzyczasie do Lubina powrócił Drazić, a Poręba twardo bronił swojego i placu w jedenastce nie oddał. Tylko dwa razy zaczął spotkanie na ławce rezerwowych. Zdarzało się, że – w obliczu absencji Starzyńskiego – to jemu powierzano zadania typowej dziesiątki. Choć nominalnie to typowa ósemka – gość grający box to box, regulujący tempo gry, potrafiący przechwycić, ale i wiedzący, jak podać czy pograć kombinacyjnie.
Miejsce po sezonie 19/20: poza notowaniem.
11. ALEKS ŁAWNICZAK (1999, WARTA POZNAŃ)
W zeszłym sezonie wiele mówiło się o Janie Sobocińskim, wskazywano go jako jeden z większych polskich talentów na pozycji stopera, nagradzano powołaniami do młodzieżówek, a ŁKS odrzucał oferty zagranicznych klubów. Generalnie – bańka oczekiwań została napompowana do granic możliwości. Nie znalazły one pokrycia w rzeczywistości. Ba! Sobociński był wówczas jednym z najgorszych stoperów w lidze. I tak sobie myślimy – dlaczego nikt wówczas nie mówił o Ławniczaku, defensorze z tego samego rocznika, który spisuje się w Ekstraklasie o niebo lepiej? Być może dla młodego zawodnika lepiej, gdy „pracuje w ciszy” i czeka, aż „efekty zrobią hałas”. Po Ławniczaku nie spodziewaliśmy się w zasadzie niczego.
Bo czego spodziewać się po gościu, który był niedawno wypożyczony do rezerw Miedzi Legnica? Zaznaczamy – nie do samej Miedzi (pierwszoligowej), a do jej rezerw (grających w III lidze). Poprzedni sezon Ławniczak spędził już na zapleczu Ekstraklasy, no a w tym tworzy zgrany duet z Bartoszem Kielibą. Warcie można odmówić wielu rzeczy, ale nie tego, że ma zorganizowaną defensywę. Jednym z jej filarów jest właśnie Ławniczak, który – co ciekawe – nigdy nie zagrał w żadnej młodzieżowej reprezentacji, a przecież na nadmiar talentów wśród stoperów nie narzekamy. Może nie ma wyprowadzenia piłki jak Sobociński, ale broni dużo, dużo lepiej od swojego rówieśnika.
Miejsce po sezonie 19/20: nie grał w Ekstraklasie.
10. KACPER KOZŁOWSKI (2003, POGOŃ SZCZECIN)
Najmłodszy w całym zestawieniu. Mimo że Pogoń ma w swoich szeregach zdolną młodzież, przez większość rundy daleko było nam do wniosku, że obsada „pozycji młodzieżowca” nie przyprawia Kosty Runjaicia o ból głowy. Przeciwnie. Żurawski, Smoliński czy Benedyczak nie grali źle, ale brakowało im tego „wow”. „Wow”, które zobaczyliśmy dopiero, gdy szansę dostał Kacper Kozłowski.
Ofensywny pomocnik Pogoni pokazał nam, dlaczego jest uważany nie tylko za jeden z największych talentów w swoim roczniku, ale i całym pokoleniu. Naturalny luz z piłką, kontrola przy prowadzeniu jej, odwaga – tego Kozłowskiemu zdecydowanie nie brakuje. Ekstraklasa go nie przerosła, a tą rundą dał sygnał, że już wkrótce będzie stanowił o sile Pogoni. Stałoby się to zapewne jeszcze wcześniej, gdyby nie wypadek, przez który stracił trochę miesięcy.
Miejsce po sezonie 19/20: poza notowaniem.
9. BARTOSZ SLISZ (1999, LEGIA WARSZAWA)
Niektórzy patrzą na niego przez pryzmat sumy transferowej, za jaką trafił na Łazienkowską. I jeśli mielibyśmy obierać ten punkt widzenia – wciąż nie zachwyca na tyle, by dać gwarancję, że mocno przebije 1,5 bańki, za które trafił do Legii. Z drugiej strony – gdy gra, jest pewnym punktem swojego zespołu. Dobry na ligę, wciąż czekamy na coś więcej. Slisza trudno nie lubić, bo to typowa mrówka, która zapierdziela w środku pola i wykonuje czarną robotę.
Pewnym dowodem na to, że podąża w dobrym kierunku, jest fakt, że wygryzł ze składu Domagoja Antolicia, który pożegnał już się z Warszawą. Swoje zarabiał i nie było sensu przedłużać jego umowy, skoro miałby pełnić tylko rolę drugoplanową. Sam Slisz najlepiej wyglądał na początku sezonu, gdy – w odróżnieniu od reszty legionistów – akurat do niego nie można było mieć pretensji. Zdarzały się mecze, w których był wręcz najjaśniejszym punktem legionistów.
Miejsce po sezonie 19/20: 11.
8. JAKUB KAMIŃSKI (2002, LECH POZNAŃ)
Przed sezonem spodziewaliśmy się, że to Kamiński – spośród wszystkich młodzieżowców – znajdzie się największej krzywej wznoszącej. I tak jak daleko nam od wniosku, że stracił czas, tak spodziewaliśmy się więcej. Gol i asysta w lidze to liczby, które żadnej części ciała nie urywają. W Lidze Europy – w dużej mierze przez kontuzję – zaliczył ledwie 140 minut. Mógł zadebiutować w kadrze, ale tu znów winny jest uraz, który przyszedł w najgorszym możliwym momencie.
W efekcie za Kamińskim runda, po której można czuć niedosyt. Zachował w niej status quo – dobrego, wyróżniającego się skrzydłowego z niecodzienną motoryką, przed którym duża przyszłość. Nie sprawił jednak, że za dyskusjami „czy Kamiński zostanie sprzedany jeszcze drożej niż Moder?” poszły jakiekolwiek konkrety. Co nie znaczy, że to była zła runda. Co to, to nie. Była niezła, mogła być lepsza.
Miejsce po sezonie 19/20: 9.
7. MICHAŁ KARBOWNIK (2001, LEGIA WARSZAWA)
Piłkarz Legii szlifuje właśnie język angielski, więc musi wiedzieć, że przyprawia ludzi z pionu sportowego Brighton o niezły mindfuck. Kupili go jako prawego obrońcę, gdy w zeszłym sezonie grał głównie na lewej stronie, a teraz został przesunięty do środka – podobno na swoją nominalną pozycję. I tak jak w środku ma mniej okazji do rozpędzenia się (co było jednym z jego głównych atutów na boku), tak trudno stwierdzić, że traci coś w środku pola. Przeciwnie – wciąż wygląda dobrze.
Reportaż wideo o początkach Michała Karbownika:
Może nie spektakularnie, ale dobrze. Dowodem tego był choćby debiut w reprezentacji Polski, gdzie Jerzy Brzęczek zdaje się go widzieć – tak, jakby było mało zmian pozycji! – na skrzydle. Stracił trochę minut przez koronawirusa i uraz przeciążeniowy, już w samej końcówce. Może trochę martwić to, że najlepsza runda Karbownika w Ekstraklasie to ta debiutancka. Inną sprawą jest, że wówczas poprzeczka została postawiona naprawdę wysoko.
Miejsce po sezonie 19/20: 1.
6. TYMOTEUSZ PUCHACZ (1999, LECH POZNAŃ)
Mieliśmy pewien kłopot z oceną Puchacza. Gdybyśmy brali pod uwagę tylko rozgrywki ligowe, miałby problem, by załapać się do tego zestawienia. A jeśli już znalazłoby się dla niego miejsce, to raczej w końcówce stawki, gdzieś w okolicach Gryszkiewicza czy Strączka. Sami widzicie – nie brzmi to zbyt ekskluzywnie przy skali popularności, jaką w ostatnich miesiącach zdobywa lechita. Gdybyśmy z kolei kierowali się głównie Ligą Europy i eliminacjami, miałby miejsce w ścisłej czołówce. Spróbowaliśmy połączyć oba fronty, wyciągnąć z nich sprawiedliwą średnią i uznaliśmy, że szóste miejsce będzie odpowiednie. Akurat za czołówką, ale wciąż wysoko.
PUCHACZ Z DOLINY SMOKÓW – OBSZERNA SYLWETKA TYMOTEUSZA PUCHACZA
Meczem-marzenie w jego wykonaniu był ten u siebie ze Standardem Liege, gdzie zaliczył dwie asysty. No generalnie – hasał na lewej stronie tak dobrze, że nawet dyskusje „a może by go do reprezentacji?” nie brzmiały, jakby były pozbawione sensu. Problem polegał na tym, że po czwartku przychodziła niedziela, a na ligowych boiskach Puchacz nie dość, że popełniał błędy w defensywie (słabiutkie mecze ze Śląskiem, Legią czy Rakowem), to jeszcze we wspomnianym meczu ze Standardem zaliczył więcej asyst, niż przez całą jesień w lidze. Wciąż ma potencjał na dobry transfer, do lepszej drużyny niż Mainz, które rzekomo miałoby dostać w mazak od Lecha. Ale by do tego doszło, potrzeba większej regularności.
Miejsce po sezonie 19/20: 7.
5. MATEUSZ PRASZELIK (2000, ŚLĄSK WROCŁAW)
Trzeba przyznać, że Śląsk ma oko do młodzieżowców. Znów zdolny talent będący pod opieką Vitezslava Lavicki znajduje się w czołówce najzdolniejszych w lidze. Mateusz Praszelik już teraz może być uznany za wyrzut sumienia Legii, która nie miała pomysłu na zagospodarowanie go i w której nie dostał rzetelnej szansy. Czy powinien? Ciężko stwierdzić, skoro do gry na jego pozycji byli Gwilia i Luquinhas, a w głowie Radosława Kucharskiego kiełkowało już ściągnięcie Kapustki i Valencii. Fakt jednak faktem, że żaden z młodzieżowców Legii nie spisuje się w tym sezonie tak dobrze.
Co podoba nam się w grze tego zawodnika? Przede wszystkim przebojowość. O tym, że pewności siebie mu nie brakuje, możecie dowiedzieć się choćby z naszego wywiadu sprzed kilku dni. Widać było to też podczas premierowego trafienia w Ekstraklasie w meczu z Jagiellonią – Praszelik leciał sam na sam wraz z Exposito i w momencie, gdy 9/10 ligowców podawałoby, żeby kolega włożył do pustaka, młodzieżowiec Śląska wolał wykończyć akcję samemu. Potrafi w grę kombinacyjną, zaliczył cztery asysty (jedną z nich elegancką, piętą), wywalczył karnego. Sprawił, że Rafał Makowski – gwiazda zeszłego sezonu pierwszej ligi – pojawił się na boisku tylko na 20 minut. Wymowne.
Miejsce po sezonie 19/20: poza notowaniem.
4. KAROL NIEMCZYCKI (1999, CRACOVIA)
Czy gdyby nie przepis o młodzieżowcu, Niemczycki broniłby dziś w Ekstraklasie? Możliwe, ale raczej nie u Michała „obcokrajowcy, jeszcze więcej obcokrajowców!” Probierza, który mocno ufał Lukasowi Hrosso. Na tyle mocno, że na Superpuchar (przypomnijmy – mecz bez obowiązku gry młodzieżowca) dla Niemczyckiego zabrakło miejsca nawet na ławce rezerwowych.
Jest to wymowne, ale z drugiej strony, patrząc z perspektywy całej rundy – Niemczycki musiał zyskać spore zaufanie Probierza, bo – tak po prostu – obronił się grą. Może nie wygląda jak gość, przed którym napastnik chce uciekać gdzie pieprz rośnie, ale nadrabia zwinnością, refleksem i spokojem w bramce. Od początku sezonu bronił solidnie, ale długo brakowało mu meczu, w którym w pojedynkę zapewniłby punkty. A takie przyszły z Piastem (obronionych sześć strzałów) i Lechem (dziewięć uderzeń).
Obecna runda to dla Niemczyckiego nagroda za nieoczywistą drogę, jaką obrał w swojej karierze. Gdy nie widział dla siebie szans w Holandii (zagrał tylko dwa razy w Eredivisie), nie bał się wrócić do Puszczy Niepołomice, skąd trafił właśnie do Cracovii. Podczas gdy inni, cenieni dotąd bardziej młodzi bramkarze pikują i rok 2020 najchętniej wyrzuciliby z pamięci (Grabara, Majecki czy Bułka), dla Niemczyckiego jest to pewien przełom.
Miejsce po sezonie 19/20: nie grał w Ekstraklasie.
NIE MUSISZ BYĆ KIMŚ ZA WSZELKĄ CENĘ. KAŻDY SOBIE SAM KOLORUJE ŚWIAT – WYWIAD Z KAROLEM NIEMCZYCKIM
3. JAKUB MODER (1999, LECH POZNAŃ)
Patrząc szeroko – to on spośród młodzieżowców wygrał jesienią najwięcej. Został bohaterem najgrubszego transferu w historii ligi, próbuje właśnie przebijać się w Brighton, zadebiutował w reprezentacji Polski, strzelił w niej gola, ugruntował pozycję na tyle, że jest poważnym kandydatem nie tylko do wyjazdu na Euro, ale i pierwszego składu na tym turnieju. Piłkarze będący w rankingu wyżej niż Moder wciąż mogą o takim statusie tylko pomarzyć.
Ale my oceniamy w pierwszej kolejności boisko, a tu Moder… no cóż, był trochę innym piłkarzem niż wiosną 2020. Być może on sam nie jest największym winnym tego regresu formy, bo nie da się ukryć – mógł czuć się po tej rundzie styrany jak koń po westernie. Wszedł na nieznane dotąd obciążenia – nie dość, że grał wszystko w Lechu, to jeszcze pograł swoje w reprezentacji. Zdarzyło mu się kilka meczów, podczas których łapaliśmy się za głowę, widząc jego straty i niechlujność. Ale niech to nie przesłoni nam całego obrazu – daj Boże, by w tej lidze grali młodzieżowcy tylko z takimi problemami.
Miejsce po sezonie 19/20: 4.
2. KACPER CHODYNA (1999, ZAGŁĘBIE LUBIN)
Bardzo możliwe, że zostanie odkryciem sezonu w polskiej piłce. W poprzednim sezonie nie znaczył jeszcze kompletnie nic. Słyszeliśmy co prawda od czasu do czasu, że „w Zagłębiu jest młody chłopak szykowany na następcę Alana Czerwińskiego”, ale że odpali aż tak? Że ta podmianka przebiegnie tak bezboleśnie? No, tego się nie spodziewaliśmy.
I chyba nie spodziewało się tego też samo Zagłębie Lubin, które przed sezonem – na wszelki wypadek – ściągnęło doświadczonego Jakuba Wójcickiego. Ten jednak nie ma najmniejszych szans z rywalizacji z Chodyną. O skali zaskoczenia niech powie nam to, że sam młodzieżowiec Zagłębia aż do tego sezonu…
- zaliczył tylko 90 minut w Ekstraklasie,
- wypożyczenie do pierwszoligowej Bytovii przesiedział na ławce,
- w szerszym wymiarze czasowym grał tylko w trzecioligowych rezerwach (czy to w Lechu, czy Zagłębiu).
A przecież nie mówimy o totalnym młokosie, a o gościu z rocznika 1999, czyli ostatniego łapiącego się w przepis o młodzieżowcu. Wielu jego rówieśników ma już w nogach dziesiątki meczów w Ekstraklasie czy pierwszej lidze. Obecny sezon był dla Chodyny ostatnim momentem, by odpalić. Póki co wychodzi świetnie, a gol z Wisłą Kraków, gdy przebiegł całe boisko na sprincie, by podłączyć się do akcji i zrobić przewagę, to prawdziwa wisienka na torcie. Szkoda tylko, że w końcówce rundy złamał kość śródstopia, co wyeliminuje go z gry także na początku wiosny.
Miejsce po sezonie 19/20: poza notowaniem.
1. KAMIL PIĄTKOWSKI (2000, RAKÓW CZĘSTOCHOWA)
Żaden z młodzieżowców nie poczynił na przestrzeni pół roku takiego progresu, jak Kamil Piątkowski. W zeszłym sezonie – solidny stoper z potencjałem na coś więcej. W tym – jeden z czołowych defensorów w całej lidze. Ceniony w Rakowie, który latem odrzucił za niego ofertę opiewającą na trzy miliony euro. Zimą z pewnością przyjdą kolejne, bo stoper z rocznika 2000 z taką charakterystyką to skarb. Raków znów będzie uprawiał twarde negocjacje, zgodnie z myślą „albo oferta nie do odrzucenia, albo nic”. I jeśli Piątkowski dalej będzie się tak rozwijał – to bardzo dobra taktyka częstochowskiego klubu, który już może liczyć miliony, jakie trafią prędzej czy później na jego konto.
Piątkowski ma szeroki wachlarz możliwości. Świetnie wyprowadza piłkę, w czym mocno pomaga mu jego szybkość – zabiera się i biegnie z futbolówką przez kilkadziesiąt metrów na przyspieszeniu, mijając bezradnych rywali. Potrafi odnaleźć się przy stałym fragmencie gry, ma wrzutkę i dobry timing. A to wszystko walory stricte ofensywne, będące „tylko” dodatkowym atutem. Z tyłu ze wszystkiego spisuje się bez zarzutu.
I na dziś nie mamy przekonania, że lepszym stoperem jest chwalony zewsząd Petrasek. O Piątkowskim nie mówi się szczególnie dużo, a powinno, bo – a co! – to przyszłość reprezentacji. Póki co – tej młodzieżowej. Ale kto wie, kto wie. To drugi z piłkarzy szkolonych w Zagłębiu Lubin, który znalazł się w pierwszej dwójce. Choć to marne pocieszenia dla lubinian, którzy za łatwo dali sobie wydrzeć talent sporego kalibru.
Miejsce po sezonie 19/20: 18.
Fot. FotoPyK / newspix.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS