Artykuł pierwotnie ukazał się w “Gazecie Wyborczej Poznań” 9 stycznia 2010 r.
W ciągu 18 lat grania na rzecz WOŚP zlicytowano tysiące gadżetów. Losy niektórych można prześledzić. Inne, jak np. gniady Casanova, zginęły bez śladu. W 1997 r. koniński poseł PSL zapłacił za konia wystawionego na aukcję WOŚP czekiem bez pokrycia. I wyjechał z synem… na konie. Sztab zamiast licytować zwierzę ponownie, przekazał je do ośrodka Fundacji Dwa Serca w Chrząstówku, pierwszego w kraju oferującego hipoterapię niepełnosprawnym dzieciom. W 2004 r. ośrodek spłonął, po czterech latach zbankrutował. Kiedy w 2008 r. komornik licytował jego pozostałości, po wałachu o imieniu ogiera nie było w Chrząstówku śladu. Niezapłacony koń przyniósł ośrodkowi pecha. A co się stało z darami, które poszły za tysiące złotych?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS