A A+ A++

fot. ksnorwidczestochowa.pl

– Sezon w wykonaniu naszej reprezentacji można nazwać gorzko-słodkim. Wszystkie dokonania naszych trzeba oceniać przez pryzmat występu w igrzyskach olimpijskich. Zespół odpadł w ćwierćfinale,  awans do strefy medalowej był obowiązkiem. Cel na ten sezon nie został osiągnięty i z Tokio siatkarze wrócili z pustymi rękami, zdruzgotani. Nie tak to miało wyglądać. Finalny efekt 3-letniej pracy trenerowi Vitalovi Heynenowi oraz jego podopiecznymi zupełnie nie wyszedł. Ale też w tym sezonie było trochę słodyczy, bo z Ligi Narodów w Rimini reprezentacja wróciła ze srebrnym medalem, a w mistrzostwach Europy na własnej ziemi zdobyła brąz – powiedział Radosław Panas.

Czy zna pan odpowiedź na pytanie, dlaczego w turnieju olimpijskim utknęła w ćwierćfinale?


Radosław Panas: – Tak się dla mnie fajnie złożyło, że Tokio i mistrzostwa Europy śledziłem z bliska, towarzysząc drużynie na co dzień. Jestem przekonany – i trzeba to mówić głośno – że zespół w Tokio nie był dobrze przygotowany pod względem fizycznym. Trener Heynen popełnił gdzieś błąd. Występ naszych środkowych był tego znakomitym przykładem. Podczas turnieju olimpijskiego byli wolni i nie dochodzili do skrzydłowych w bloku. Sprawiali wrażeni mocno zagubionych. Po występie w Tokio trudno było mieć pretensje w zasadzie tylko do Wilfredo Leona, Bartosza Kurka oraz Pawła Zatorskiego. Za to w mistrzostwach Europy trzej środkowi byli dynamiczni, szybcy i raz po raz powstrzymywali rywali. W zagrywce, w bloku oraz ataku byli skuteczni i trener umiejętnie wykorzystywał atuty tej trójki. Heynen zdał sobie w Tokio sprawę, że w którymś momencie przekombinował. To banał, ale jeżeli przygotowanie fizyczne nie jest na odpowiednim poziomie, to drużyna nie będzie też dobrze funkcjonowała mentalnie. To są naczynia połączone, dlatego w Tokio nie było widać radości z gry. Mistrzostwa Europy to zupełnie inna historia. Widzieliśmy tych samych siatkarzy (poza Tomaszem Fornalem i Damianem Wojtaszkiem – przyp. red.), ale inny zespół, który grał już na odpowiednim poziomie.

Jak pan ocenia mecze z Francją i ze Słowenią? Pytam w kontekście tego, że w Tokio i w Katowicach nasi siatkarze zanotowali porażki z tymi rywalami, w ważnych momentach obu turniejów…

 – Przegraliśmy, ale były to diametralnie różne spotkania. W Tokio z Francją w kluczowym momencie potyczki niewiele mieliśmy do powiedzenia; czwarty set i tie-break były pod kontrolą Francuzów. Natomiast ze Słowenią prowadziliśmy w drugim secie 24:22 i śmiem twierdzić, że gdybyśmy wygrali tę partię, wówczas wystąpilibyśmy w finale. Niestety, podaliśmy rękę Słoweńcom i to oni cieszyli się ze zwycięstwa. Trzeba jednak również docenić klasę rywala. Nasi goście wygrali po twardej, sportowej walce. Wszystkie porażki bolą, ale takie jak ze Słoweńcami jakby nieco mniej.

Dlaczego trener z uporem maniaka trzymał na boisku zawodników, którzy prezentowali się poniżej oczekiwań?

 – Też chciałbym wiedzieć. Roszady na poszczególnych pozycjach były niezbędne, ale w Tokio się ich nie doczekaliśmy. Trener Heynen przysnął, jakby stracił pewność siebie, stąd też brak reakcji. Jego koledzy po fachu wręcz przeciwnie. Gdy jakaś drużyna miała kłopoty, wówczas szukali innych rozwiązań personalnych, by wyciągnąć ją z kłopotów. W wielu przypadkach przynosiło to efekty. Reakcji ze strony naszego trenera dopiero doczekaliśmy się podczas tej części ME, która rozgrywana była w Polsce. O dobrze uzupełniającej się trójce środkowych już wspomniałem, ale były także udane podwójne zmiany; duet Grzegorz Łomacz – Łukasz Kaczmarek spełnił oczekiwania. Były również inne, drobne korekty na pozycjach w razie potrzeb.

Vital Heynen odchodzi. Czy konkurs na jego następcę jest dobrym pomysłem?

– Wszystko rozstrzygnie się po wyborach prezesa oraz zarządu w najbliższy poniedziałek. Jak zwykle w takich przypadkach, na giełdzie pojawiły się nazwiska kandydatów do prowadzenia reprezentacji. Mówi się Andrei Anastasim, Andrei Gardinim, Nikoli Grbiciu, Laurencie Tillie czy Slobodanie Kovaczu – to grono obcokrajowców. Pojawiły się również nazwiska Polaków: Michała Winiarskiego, Mariusza Sordyla, Krzysztofa Stelmacha czy Jakuba Bednaruka. Jednak nie wiem, czy nowe władze związku będą chciały powierzyć prowadzenie reprezentacji rodzimemu szkoleniowcowi. Może ewentualnie zaproponują pracę w sztabie…

Cały wywiad Włodzimierza Sowińskiego w katowickim Sporcie

 

źródło: katowickisport.pl

nadesłał:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBayonetta 3 ma wstępną datę premiery! Nowa gra Nintendo wyciekła przed Nintendo Directem
Następny artykułSosnowiec postawił ultimatum firmie montującej nowe oświetlenie. Ciemności albo nocna dyskoteka