Tylko jeden mecz po transferze do AS Monaco zagrał Radosław Majecki. Nie znaczy to jednak, że czwarty klub francuskiej Ligue 1 jest rozczarowany postawą Polaka i stracił w niego wiarę. Sytuacja Majeckiego jest doskonałym przykładem na to, jak wiele musi się ułożyć, aby zawodnik po transferze z ekstraklasy zaczął regularnie grać w silnym, zagranicznym klubie i jak bardzo potrzebuje do tego nie tylko umiejętności, ale też szczęścia.
Niewykorzystana szansa
Majecki zawodnikiem Monaco został 29 stycznia 2020 r., jednak francuski klub od razu wypożyczył Polaka z powrotem do Legii do końca poprzedniego sezonu. W półroczu poprzedzającym wyjazd z Polski 21-letni bramkarz pozostawał w kontakcie z władzami klubu oraz trenerem Robertem Moreno i szkoleniowcem bramkarzy – Jose Sambade. Francuski klub obserwował nie tylko formę Majeckiego, ale też postępy, jakie robi w grze nogami, bo to uznano za jego największy mankament i element, nad którym musi najwięcej pracować.
Po przyjeździe do Monako Majecki musiał zmierzyć się z nową, trudniejszą rzeczywistością. I nie chodzi tylko o kwestie bardziej skomplikowanych treningów, czy znajomości języka, bo z tym Polak od początku radził sobie bez większych problemów. Miesiąc przed rozpoczęciem sezonu klub zwolnił Moreno, z którym odszedł też Sambade. Następcy Hiszpanów, czyli Niko Kovac i trener bramkarzy Vatroslav Mihacić, nie mają w zwyczaju stawiać na młodych golkiperów.
Mimo to szansa Majeckiego przyszła szybko. Polak zagrał w 3. kolejce Ligue 1 przeciwko FC Nantes. Zagrał, bo koronawirusem zaraził się pierwszy bramkarz – Benjamin Lecomte. Chociaż AS Monaco wygrało tamten mecz 2:1, to Majecki wysokich not nie dostał, bo nie popisał się przy bramce dla rywali. Polak nie pomógł sobie w rywalizacji z Lecomtem. I mógł żałować straconej szansy, tym bardziej że w jego otoczeniu istniało przekonanie, że Majecki mógł zostać numerem jeden w bramce AS Monaco na dłużej.
Kontuzja i kadra
Od tamtej pory były gracz Legii przesiadywał na ławce rezerwowych. Polak mógł jednak otrzymać szansę na początku listopada w wyjazdowym meczu z OGC Nice. Trzy dni przed meczem kontuzji na treningu doznał Lecomte, ale to nie Majecki, a Vito Mannone, zastąpił go w bramce. Dlaczego? Pech chciał, że w tamtym momencie Majecki również zmagał się z urazem. Polak miał problemy z palcami u dłoni i ostatecznie znów usiadł na ławce.
AS Monaco wygrało tamten mecz 2:1, jednak Mannone, tak samo jak Majecki przeciwko Nantes, się nie popisał. Mimo to Włoch rozegrał osiem kolejnych ligowych meczów. W tej sytuacji Majeckiemu nie pomógł wyjazd na zgrupowanie reprezentacji Polski do lat 21, na które powołał go nowy selekcjoner Maciej Stolarczyk. Majecki chciał jechać na kadrę, zwłaszcza że czekało tam na niego miejsce w bramce, bo powołania nie otrzymał Kamil Grabara.
Kiedy Majecki wraz z kolegami przygotowywał się do ostatniego meczu eliminacji mistrzostw Europy z Łotwą, piłkarze AS Monaco szykowali się do prestiżowego spotkania z PSG w lidze. Majecki mógł w tamtym meczu zagrać, jednak wyjazd na kadrę spowodował, że Kovac zdecydował, iż bronić będzie ten, który do starcia z mistrzem Francji przygotowywał się dłużej.
Po wygranej nad PSG 3:2 Chorwat regularnie stawiał na Mannone. Decyzji Kovaca nie zmienił niski procent obronionych strzałów przez Mannone, który w dziewięciu występach puścił aż 14 bramek i tylko dwa razy zachował czyste konto. 9 stycznia, po wyleczeniu kontuzji, do bramki AS Monaco wrócił Lecomte.
Druga szansa i cierpliwość
Majecki swojej szansy doczekać się może w środę. To wtedy, w ramach Pucharu Francji, Monaco zagra z Grenoble, trzecią drużyną drugiej ligi francuskiej. Dla Polaka może to być spora szansa, bo w niedzielnym meczu z ostatnią drużyną Ligue 1 – Nimes – słabo spisał się Lecomte, który wpuścił aż trzy gole.
W AS Monaco nikt Majeckiego nie przekreślił. Wręcz przeciwnie, w klubie mocno wierzą w bramkarza, za którego zapłacili aż 7 mln euro, co nawet dla tak bogatego klubu nie jest małym wydatkiem. Walcząc o Majeckiego, klub przebił oferty m.in. Celtiku i Rangers FC, które widziały w Polaku bramkarza numer jeden, jednak nie były w stanie zaoferować takich pieniędzy, zatrzymując się na 4 mln euro.
O tym, że Majecki jest w planach Kovaca świadczy też decyzja sprzed kilku tygodni. Chociaż Polak miał ofertę wypożyczenia do ligi hiszpańskiej, to nikt w Monako nie chciał o tym słyszeć. Majecki miał zostać i walczyć o miejsce w składzie. Jeśli mu się to nie uda, latem najpewniej otrzyma zgodę na wypożyczenie.
Sytuacja Majeckiego nie jest niczym nowym dla młodego, polskiego bramkarza. Z podobnymi problemami borykali się wychwalani ostatnio we Włoszech Łukasz Skorupski i Bartłomiej Drągowski. Choć obaj zbierają teraz wysokie noty w Serie A, to tuż po transferach nie grali odpowiednio w Romie oraz Fiorentinie. O tym, że młody bramkarz musi być cierpliwy, świadczy też przykład Łukasza Fabiańskiego. Po wyjeździe do Arsenalu 55-krotny reprezentant Polski grał głównie w Pucharze Ligi, a szansę w Premier League otrzymał dopiero w trzech ostatnich kolejkach rozgrywek.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS