O tym, że Olsztyn to nie Bruksela i w tym porównaniu nasze miasto wypada lepiej od stolicy Unii Europejskiej, ale i o największych problemach i oczekiwaniach mieszkańców Olsztyna rozmawiamy z wieloletnim radnym Łukaszem Łukaszewskim.
— Proszę zaczekać… Radnym zostałem w 2002 roku. To już 18 lat. Przez ten czas działałem w organizacjach pozarządowych, potem w młodzieżówce związanej z Unią Demokratyczną. No i od początku istnienia w Olsztynie Platformy Obywatelskiej jestem związany z tym ugrupowaniem. Naturalne więc, że w kolejnych wyborach kandydowałem z list współtworzonych właśnie przez tą opcję, która w naszym mieście skupie wiele bardzo uczciwych i zaangażowanych w działanie dla wspólnego dobra osób.
— To można powiedzieć, że pana mandat jest pełnoletni. Jak z tej perspektywy ocenia pan Olsztyn? Jak miasto zmieniło się przez te 18 lat?
— Kiedy mieszka się w Olsztynie cały czas, to nie widać tych zmian, a te są ogromne. Olsztyn przez ten czas stał się pięknym miastem. Widzą to ci, którzy w naszym mieście pojawiają co kilka lat. Oni o tym głośno mówią i są naszymi ambasadorami wszędzie, gdzie tylko się pojawią po odwiedzeniu Olsztyna.
Oczywiście perspektywa mieszkańca trochę spłaszcza te osiągnięcia. To tak trochę jak wspólne dorastanie z kimś, kogo na co dzień widzimy, te zmiany nie są tak widoczne jak po spotkaniu po kilku latach. A naprawdę zagospodarowanie terenów wokół jezior, budowa tych przez wielu wyśmiewanych, ale tak bardzo zmieniających komunikacją w Olsztynie linii tramwajowych, inwestycje w zieleń miejską, to są rzeczy widoczne dla każdego, kto pojawia się w Olsztynie jako gość.
— A jak zmieniło się w tym czasie pana życie?
— To był m.in. czas, w którym pracowałem w Brukseli jako asystent kilku europarlamentarzystów. W tym czasie starałem się też poszerzyć swoją wiedzę i umiejętności. Skończyłem kilka studiów podyplomowych. Teraz uzupełniam swoją wiedzę w kierunku logistyki.
— Woli Pan Olsztyn czy Brukselę?
— Mam znajomych, którzy chętnie zamieniliby Brukselę na Olsztyn. Tu u nas żyje się spokojniej. Wolniej, ale z dostępem do pięknych jezior, przyrody, do czegoś tak mało uchwytnego jak nawiązywanie relacji między ludźmi. W Brukseli jest gonitwa związana z wyścigiem po jak najwyższą pozycję zawodową i materialną. Tam nie ma nawet czasu na przyjacielskie spotkania, a więzi nawiązuje się najczęściej z osobami z pracy. Zresztą prawie wszyscy pracują do późnych godzin. Ja jako miejsce, z którym się identyfikuje i które świadomie wybieram, jest właśnie Olsztyn. Wolę nasze miasto od Brukseli.
— Czy Olsztyn można nazwać miastem przyjaznym dla przedsiębiorców? Widać choćby po wielu lokalach, jak po powstaniu szybko znikają. W czym tkwi problem?
— Znam wielu lokalnych przedsiębiorców, którzy z powodzeniem działają od lat. Tu liczy się przede wszystkim wytrwałość, pomysł i umiejętność znalezienia się wśród innych prowadzących swoje przedsięwzięcia.
— Czego Olsztynowi brakuje najbardziej?
— Dobrych i dobrze płatnych miejsc pracy. To najważniejsza sprawa. To też zmieniłoby możliwość i zakres działania w branży usług. Dobrze opłacani pracownicy to konsumenci w restauracjach, kawiarniach, sklepach… To tworzy koniunkturę.
— Jaka branża może dać Olsztynowi takie miejsca pracy?
— Miałem okazję rozmawiać z współwłaścicielem Wirtualnej Polski, który zainwestował w nasz klub piłkarski. I z tych rozmów wynikało, że rozważa on przeniesienie swoich informatyków właśnie do Olsztyna. To też pomogłoby ruszyć z branżą usług informatycznych, nowymi technologiami. Naprawdę osoby z tego kręgu bardzo pozytywnie oceniają Olsztyn właśnie jako miejsce i do pracy, i do mieszkania.
— Ma pan jakieś rady dla osób, które aspirują do tego, żeby w przyszłości zostać radnym w Olsztynie?
— Po pierwsze, nie wolno się zrażać. Trzeba działać z uporem i nie pozwolić, żeby jakieś niepowodzenia zatrzymały nas w działaniu. Czasem pojawiają się ciekawe pomysły, choćby ze strony osób związanych z organizacjami pozarządowymi. Nie zawsze jednak udaje się je wdrożyć w życie choćby z czysto formalnych powodów. I tu, zamiast odpuszczać, trzeba działać dalej, przełamywać przeszkody, a nie zatrzymywać się na nich.
— Zapowiadane jest referendum w sprawie odwołania prezydenta miasta. To dobry pomysł?
— Demokracja ma swoje prawa. Osobiście wolałbym poważne debaty na najważniejsze dla Olsztyna i mieszkańców tematy. Brakuje nam nie kosztownych referendów, a takiej lokalnej burzy mózgów, która pozwala dzielić się pomysłami i wyławiać te najlepsze i najbardziej realne do wprowadzenia w życie. Oczywiście referenda są narzędziem przewidzianym prawem i nie można tego prawa nikomu odbierać. Warto jednak zwrócić uwagę, że eskalacja działań, a nawet sama forma wypowiedzi przy takich okazjach oddala nas od realnej pracy na rzecz miasta.
Stanisław Kryściński
W cyklu „Kryściński pyta” zadajemy pytania olsztyńskim radnym. Kolejna rozmowa za tydzień.
Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Roczna prenumerata e-wydania Gazety Olsztyńskiej i tygodnika lokalnego tylko 199 zł.Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS