A A+ A++

Wiele wskazuje na to, że w tych kryzysowych czasach wracamy do radia. Oto trzy możliwe powody.

Najbardziej nieoczekiwanym skutkiem przymusowej izolacji stał się spadek zainteresowania muzycznym streamingiem. Ten telewizyjny ma się znakomicie, inne media dostępne za sprawą internetu mimo domowej kwarantanny, a czasem właśnie ze względu na nią, też przeżywają okres wzmożonego zainteresowania. Choćby gry wideo – CNN donosił o podwojeniu liczby grających w popularne tytuły Chińczyków w szczycie tamtejszej epidemii. Za to dane Spotify mówią o lekkich spadkach – przynajmniej tak zinterpretowała je jeszcze w marcu strona Quartz (qz.com), zauważając niższą liczbę odsłuchów najpopularniejszych utworów z Top 200 tego serwisu. Temat podchwyciły inne media, serwis BiqData „Gazety Wyborczej” odniósł tendencję do polskiego rynku i też zaobserwował lekki spadek zainteresowania utworami z czołówki. W tym samym czasie serwis Chartable podał dane o spadającym zainteresowaniu podkastami, za to BBC doniosło o całkiem znaczącym, nawet dwucyfrowym wzroście popularności… tradycyjnego radia.

Czytaj też: Polacy wsłuchani w podkasty

To wszystko jeszcze bardzo szczątkowe dane z pierwszych tygodni pandemii na Zachodzie. Trudno z nich wyciągać wnioski – także jeśli chodzi o Polskę. Ale w badaniu firmy Kantar przeprowadzonym 18 i 19 marca (wyniki opublikował serwis Radiotrack.pl) 27 proc. jego krajowych uczestników zadeklarowało, że chętniej – w porównaniu z poprzednim miesiącem – słucha radia. Częściej korzysta ze streamingu i podkastów 21 proc. Przy czym rośnie zainteresowanie mediami w ogóle, a wzrosty zainteresowania radiem w krajach najmocniej dotkniętych pandemią (Włochy, Hiszpania) były dużo wyższe. Skąd taki zwrot w stronę jednego z najbardziej tradycyjnych mediów?

Czytaj też: Jak Spotify zmienił świat muzyki

Po pierwsze, zostając w domu, zmieniliśmy zarazem swoje nawyki.

Duża część odbiorców podkastów i muzyki w streamingu korzystała z nich na urządzeniach przenośnych w drodze do pracy albo w samochodzie, także przemieszczając się z miejsca na miejsce. A ponieważ działamy dziś w większości w trybie bardziej stacjonarnym, trzeba się było na dobre przeprosić ze stojącym w kuchni lub salonie odbiornikiem radiowym. W najgorszym razie korzystając z niego nieco dłużej niż tylko przy śniadaniu, w najlepszym – przez cały dzień.

Dodatkowo wszyscy ci zamknięci razem w domach konsumenci mediów mają różne potrzeby, a radio – jako medium towarzyszące – pozwala je godzić w ciągu dnia łatwiej niż np. telewizja, nie absorbując uwagi w tym samym stopniu, a przynajmniej angażując tylko jeden ze zmysłów.

Czytaj też: Cały świat żyje zdalnie

Po drugie, radio zapewnia kontakt z informacjami na temat rozprzestrzeniania się i skutków pandemii na żywo.

Weszliśmy – przynajmniej ci wszyscy, którzy mieszkają w krajach najmocniej dotkniętych pandemią – w tryb ciągłej gotowości. Stąd nagłe reakcje paniki przychodzące bardzo szybko po kolejnych ogłoszeniach zakazów i ograniczeń rządowych. Gotowe podkasty, audycje przygotowane z wyprzedzeniem nie zaspokajają potrzeby uwagi i wyczekiwania na najistotniejsze informacje. Radio nadawane na żywo ma w swoją naturę wpisane to, że program zawsze może przerwać ważne ogłoszenie. W tempie prezentacji newsów (a ludzie chcą reagować szybko) informacyjne radio może prześcignąć zarówno gazety, jak i nawet serwisy internetowe. Nawet didżej prezentujący na żywo muzykę jest w stanie przerwać utwór i skomentować to, co się dzieje. Telewizja – poza kanałami informacyjnymi – nie ma już takiej ramówkowej elastyczności.

Czytaj też: Infodemia. Uwaga na natłok informacji

Po trzecie wreszcie, algorytmy nie uwzględniają empatii.

Mechanizmy, które podpowiadają nam stale muzykę w serwisach streamingowych, są w stanie uwzględniać nasze preferencje gatunkowe, warunki drogowe, a nawet pogodę na zewnątrz, ale nie nauczyły się odczytywać subtelności naszych emocji w sytuacjach tak ekstremalnych jak zbiorowa izolacja. Ten sam utwór, który bawił nas i poprawiał nastrój kilka tygodni temu, może się okazać nieznośny dziś. Takie niuanse z pewnością lepiej oceni – a także wprowadzi antenowo – prezenter z krwi i kości, prawdopodobnie również dlatego, że jest w podobnej co my sytuacji. Treści i tematy lepiej podpowie prawdziwy zespół redakcyjny.

Poza tym radio to również po prostu mówiący do nas żywy człowiek, co dla wielu odbiorców, szczególnie osób samotnych skazanych na przymusową izolację, jest niebagatelną zaletą. Dlatego przydaje się jako medium na trudne czasy.

Czytaj też: Epidemia zmieni całe nasze życie. Trwale?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTrzy kolejne potwierdzone przypadki zarażenia koronawirusem w Kudowie-Zdroju
Następny artykułWędkarstwo, militaria i inne