Paulo Sousa jeszcze na początku pracy w Polsce podkreślał: – Mamy w lidze ośmiu–dziesięciu zawodników, którym się przyglądamy. Teraz najwyraźniej zmienił zdanie. Selekcjoner faktycznie jeździł wiosną na spotkania Ekstraklasy, wśród powołanych na swoje pierwsze mecze zmieścił czterech ligowców. Ostatecznie w tegorocznych spotkaniach dał szansę sześciu, ale Tymoteusz Puchacz, Kamil Piątkowski i Jakub Świerczok są już na emigracji.
Słyszeliśmy od Sousy, że zawodnicy biegający po krajowych boiskach odstają od tych obytych za granicą. Podobno krajowcy reagują zbyt wolno, nie nawykli do wysokiej intensywności gry.
Dziś selekcjoner wyżej ceni nawet tych przyklejonych w zagranicznych klubach do ławek rezerwowych, np. Przemysława Płachetę i Tymoteusza Puchacza, od błyszczącego w polskiej lidze Jakuba Kamińskiego (dwa gole i asysta w meczu Lecha ze Śląskiem). Niektórzy uważają, że Sousa po prostu nie zna potencjału krajowych piłkarzy, bo rzadko widać go na trybunach podczas ligowych spotkań.
Czytaj więcej
– Oglądałem wiele meczów polskiej ligi na początku mojej pracy. Nie mogę być jednak wszędzie, a większość piłkarzy występuje za granicą – odpowiada Sousa. – Mamy dziś na radarze 60 zawodników, a w sztabie są ludzie, którzy śledzą ich mecze na całym świecie.
Selekcjoner przyznaje, że osobiście od ostatniego meczu z Anglikami widział na żywo tylko występy Polaków grających na co dzień w Bundeslidze oraz włoskiej Serie A. Przyjemność z oglądania Ekstraklasy czerpali głównie jego asystenci.
Szansą na przyjrzenie się z bliska czołowym zawodnikom ligi mogłyby być krótkie konsultacje szkoleniowe. – Wiem, że kalendarz jest ciasny, bo liczba meczów rośnie, ale warto o tym pomyśleć. Chodzi nie tylko o zmotywowanie piłkarzy, ale także wymianę myśli i metod. Kadra musi być drużyną wszystkich Polaków – przekonuje kaznodzieja z Portugalii.
Czytaj więcej
Jego podopieczni październik otworzą starciem z San Marino w Warszawie, czyli rozgrzewką, choć sam selekcjoner podkreśla, że w jego filozofii miejsca na mecze-sparingi nie ma. – Zobaczymy, w jakiej dyspozycji fizycznej są zawodnicy, i wówczas zdecydujemy, kto pojawi się na boisku – mówi Sousa.
We wtorek Polacy zagrają w Tiranie z Albańczykami. To może być najważniejszy mecz eliminacji. Stawkę spotkania zdefiniuje sobotnia konfrontacja Albańczyków z Węgrami w Budapeszcie, której zwycięzca zostanie głównym rywalem Polaków w walce o drugie miejsce. Trzeba pamiętać, że w grze o mundial liczy się każdy punkt, bo o rozstawieniu w barażach decyduje dorobek z fazy grupowej.
Dobre wieści na początku zgrupowania są takie, że do drużyny narodowej wracają Piotr Zieliński, Mateusz Klich, Bartosz Bereszyński, Kacper Kozłowski i Krzysztof Piątek. Ten ostatni strzelił już nawet gola w Bundeslidze, ale pod jego nieobecność mocną pozycję zbudowali sobie Karol Świderski i Adam Buksa.
Pierwszy raz od dawna lista piłkarzy wracających do zdrowia jest dłuższa niż kontuzjowanych, ale kłopotów i tym razem nie brakuje.
Czytaj więcej
Nicola Zalewski z powodów prywatnych został w domu. Mięsień czworogłowy zerwał Arkadiusz Reca, a mięśnia dwugłowego nie zdążył wyleczyć Maciej Rybus. – Mamy inne opcje z Robertem Gumnym i Tomaszem Kędziorą – uspokaja selekcjoner.
Zgrupowanie zaczyna się dziś, choć kadrowicze zazwyczaj spotykali się w poni … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS