Podczas poniedziałkowego Marszu Niepodległości powszechnie ignorowano przepis o zakazie używania rac. Tysiące osób maszerowało z odpalonymi racami, a zabezpieczająca marsz policja nie reagowała. Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji przekonywał w “Poranku Radia TOK FM”, że mimo wszystko zakaz ma sens. – Myślę, że gdyby tego przepisu nie było to tych rac byłoby o wiele więcej – ocenił Wiesław Szczepański z Nowej Lewicy.
– Krew mnie zalewa, bo ludzie powinni przestrzegać prawa. Ale również organizatorzy, którzy powinni czuwać nad bezpieczeństwem wszystkich uczestniczących w tym pochodzie, nie panują nad tym, co się dzieje – tak wiceminister komentował to, co działo się w miniony poniedziałek w Warszawie.
Według oficjalnych danych policji 11 listopada w Warszawie zabezpieczono 197 rac, 485 petard i inne materiały wybuchowe.
To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj ze specjalnej oferty. Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>
Marsz Niepodległości. Zakazane race w użyciu
Rozmówca Jana Wróbla przypomniał, że raca stanowi zagrożenie także dla ludzi, którzy znajdują się w pobliżu. – Pytanie, czy mielibyśmy używać oddziałów policji, by wkraczały i doprowadzały do sytuacji podburzeń ludzi? Czy też rejestrować osoby, które używają rac, a potem ewentualnie wyciągać konsekwencje? – zastanawiał się Szczepański.
Gość TOK FM tłumaczył, że obowiązujący przepis o racach pozwala na używanie ich w określonych okolicznościach i po uzyskaniu pozwolenia. – Myślę, że rzeczywiście nad tym przepisem trzeba popracować, tak, aby go doprecyzować. Być może określić zasady używania, tak, żeby można ich było używać w sposób bezpieczny – mówił.
Wiceminister przypomniał też, że od dawna prowadzona jest dyskusja na temat ograniczenia używania materiałów pirotechnicznych. O zakazie używania petard w Sylwestra mówi się od lat; powodem jest bezpieczeństwo zwierząt.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS