A A+ A++

Ostatnie dokonanie z trylogii, o podtytule Infinite okazało się lekkim przerostem formy nad treścią, pomijając dobrą rozgrywkę i świetny angaż Troya Bakera w roli głównej (nadal jestem zdania, że aktor uratował projekt swym występem). Ken nie chciał rozumieć krytyki wobec niektórych decyzji, jak spłycenie roli Songbirda do stanu oskryptowanego zjawiska. Niestety, nie na tym kończy się analogia z Davidem Cagem. Wszyscy chcieliby aby tak było. Quantic Dream to francuskie studio powstałe jeszcze w 1997 roku. 

W karierze firmy przewinęło się grubo ponad 200 nagród, natomiast zespół opracował rozwiązania dość nowatorskie w swoim czasie. Niegdyś, sam Hideo Kojima próbował dokonać fuzji filmowej narracji z napisaną programistycznym językiem rozgrywką. Quantic Dream poszło krok dalej, czyniąc z gier bardziej interaktywne filmy, często podejmujące tematykę różnic społecznych i zachwiania etyki moralnej. Na ironię zakrawa fakt, że firma wyznaje te zasady nie tylko w efektach końcowych swojej pracy, lecz w trakcie jej trwania. Quantic Dream zdaje się już teraz ponosić wysokie koszty boskich ambicji szefostwa. 

Atmosfera przede wszystkim 

Irrational Games borykało się z wewnętrznymi problemami na stopie relacji międzyludzkich. Oto Ken Levine, niczym boski tyran wymagał od ekipy ponadprzeciętnej normy, wręcz do przesady. Historia naszej branży niejednokrotnie demonstrowała podobne przejawy zrębów mobbingu. Dawno, dawno temu, w dolinie krzemowej istniała firma, która stworzyła przemysł gier – Atari. Również tutaj dochodziło do mocno surowego traktowania najważniejszego ogniwa w całym łańcuchu od napisania gry po wydanie. Ray Kassar tak spuentował całą sytuację: “Rozumiem niezadowolenie twórców, sam pracowałem niegdyś z twórcami ręczników”. Autorytarna ignorancja nigdy nie znała granic w korpoświecie. Świat poszedł mocno do przodu. Kto z nas kiedykolwiek przypuszczałby, że Quantic Dream tworzy bardzo toksyczną aurę wśród swoich podwładnych? 

Trzy lata temu wyciekła mała afera ze zdjęciami pracowników na tle rasistowskich zdjęć, wszystko w ramach sprytnego fotomontażu. Żart nie do końca się udał, ponieważ piętnaście osób zdecydowało się wnieść oskarżenie. Paradoks jakich mało. Studio od lat kojarzone z podejmowaniem wątków nierównego traktowania, inności oraz wewnętrznych konfliktów wbrew twórczej idei – robi wszystko odwrotnie w prawdziwym świecie. Francuski deweloper obecnie posiada aż 60 wolnych etatów, co niekorzystnie wpłynie na finalny termin premiery właśnie zapowiedzianego Star Wars: Eclipse. David Cage mocno zidentyfikował swój wizerunek na równi z premierą Heavy Rain, dotychczas najgłośniejszego projektu w całej historii studia. W roku 2010 filmowa narracja była jeszcze czymś stosunkowo nowym w świecie interaktywnej rozrywki. Myślę, że wszyscy dzisiaj zgodzimy się co do stwierdzenie, że okres przedpremierowy Heavy Rain to najważniejsze pięć minut dla Cage i Guilaumme de Foundaumier’a, CEO Quantic Dream. Po latach, obaj panowie trafili pod emocjonalny obstrzał byłych pracowników QD. Ich oczywistym kontrargumentem stała się istota współpracy chociaż z ówczesną Ellen Page, walczącą o prawa mniejszości LGBT. 

Prawdopodobnie nigdy nie poznamy prawdy. Mimo tego, zachowania Davida Cage’a w wywiadach oraz sposób wypowiedzi wskazują, że określany przez podwładnych mianem “Boga Słońce” reżyser – częściowo zasłużył na ten niewdzięczny przydomek. Chęć stania się kimś nazbyt autorytarnym nie jest szczytną ambicją, świadczy bardziej o samolubnym charakterze. Gdyby faktycznie było inaczej, Quantic Dream nie mierzyłoby się z brakami kadrowymi. Sporo zmieniło się po wchłonięciu przez NetEase na początku ubiegłego roku. Ten ruch miał zapewnić totalną autonomiczność firmie, z dala od jurysdykcji Sony. Pytanie brzmi, czy to aby na pewno była skuteczna decyzja? Po udanym Detroit: Became Human zapadła wydawnicza cisza, natomiast drobne skandale wyszły na jaw. Czas teraz na eklipsę ratunkową. 

Ku gwiazdom

David Cage - Quantic Dream

Quantic Dream obecnie pracuje nad Star Wars: Eclipse. Najnowsze doniesienia niejednoznacznie sugerują, że tytuł ujrzy światło dzienne za jakieś trzy, może cztery lata. Cage kupił sobie trochę czasu z uwagi na ponadczasowość uniwersum dzisiaj należącego do giganta jakim jest Disney. Zupełnie jak dawnym ratunkiem dla Telltale Games były znane licencje, analogicznie dzieje się obecnie w przypadku francuskiego dewelopera. Będąc pod wydawniczym skrzydłem Sony, graczy czekałby kolejny niezwiązany z wcześniejszymi dokonaniami projekt. W przypadku niekończących się Gwiezdnych Wojen, o bazę chętnych do zakupu raczej nie ma się co martwić. Jedyne, czego winniśmy się obawiać to syndrom skasowanego Star Wars 1313, pamiętacie? Quantic Dream to już nie ta ranga co dawniej. 

Nie wiemy jak obecnie wygląda wsparcie finansowe i czy aby na pewno kwestia kadrowa jest wystarczająca. Niemal cały 2021 rok stoi wyraźnym spadkiem formy wielu pozornie niezawodnych producentów gier. David Cage najpewniej zszedł na ziemię, skoro bierze się za bary z gotowym wachlarzem możliwych scenariuszy. Wszakże wiemy ile opcji fabularnych oferuje Gwiezdna Saga, zwłaszcza w obliczu rzekomego umiejscowienia akcji w dziejach Republiki. Może pan Cage i jemu podobni przestaną sięgać po swój pseudoboski pierwiastek i zadbają o należytą atmosferę w szeregach studia? Inaczej to się nigdy nie uda. Ken Levine zdaje się raz na zawsze wypadł z tego piedestału, Cage jest bardzo blisko tej samej eklipsy. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSto lat dla Teatru Nowego Proxima!
Następny artykułBiedroń krytykuje Tuska: Tak wyborów z PiS-em na pewno nie da się wygrać