A A+ A++

Stąd już tylko krok do masowych migracji, do zalewu uchodźców, którzy statkami, kutrami i czym się da będą się przedostawali do Europy, tak jak to było w latach 2015-16, kiedy mieliśmy w Unii największy kryzys uchodźczy w historii. W kilku państwach europejskich przyniósł zawirowania polityczne, przede wszystkim wzrost nastrojów nacjonalistycznych i prawicowych populizmów. To właśnie Europa jest prawdziwym celem ataku Putina.

Wojna w Ukrainie a światowe rynki zboża

W Polsce, w 2015 roku, jednym z głównych motywów kampanii wyborczej stało się sławetne stwierdzenie Jarosława Kaczyńskiego na temat uchodźców: „różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki, które nie są groźne w organizmach tych ludzi, mogą tutaj być groźne. Są już przecież objawy pojawienia się chorób bardzo niebezpiecznych i dawno niewidzianych w Europie,” powiedział 13 października 2015 podczas wiecu w Makowie Mazowieckim, a potem powtarzał wiele razy podczas kampanii. I wygrał wybory, po czym przystąpił do stałego, systematycznego rozbijania i osłabiania Unii Europejskiej – Putin marzy o ponownym wywołaniu tego efektu, o rozbiciu jedności Europy, stworzeniu problemów wewnętrznych, które skupią uwagę rządzących i odwrócą ją od wspierania Ukrainy, a wreszcie zmuszą Europę do jak najszybszego zakończenia wojny na Ukrainie, oczywiście kosztem Ukraińców i z korzyścią dla Rosji, która obecnie okupuje ok. 20 proc. terytorium Ukrainy.

Środkiem do tego celu jest destabilizacja Afryki i Bliskiego Wschodu. Putin traktuje je wyłącznie jak narzędzia, wywołanie głodu wśród milionów ludzi i doprowadzenie ich do śmierci nie stanowi dla niego żadnego problemu etycznego, tak samo jak dla Stalina w latach trzydziestych XX w. problemem nie było wywołanie Wielkiego Głodu na Ukrainie. Liczy się tylko efekt polityczny, osiągnięcie celu.

W którym punkcie planowanego łańcucha wydarzeń jesteśmy teraz? W Egipcie już wprowadzono racjonowanie mąki, ale jeszcze nie ma głodu. Dlatego Putin potrzebuje czasu. Rosja i Ukraina łącznie miały ok. 20 proc. udziału w światowym rynku zboża, a w rynku pszenicy nawet 30 proc. Wstrzymanie eksportu musiało doprowadzić do zawirowań – najpierw szybkiego wzrostu cen. Problemy wywołane brakiem dostaw na bliski Wschód już się zaczęły, ale żeby doprowadzić do końcowego efektu potrzebne jest jeszcze konsekwentne odcięcie dostaw z Ukrainy. Porty ukraińskie są już zdobyte przez Rosjan albo jak ten w Odessie – blokowane. Przed wojną przez Morze Czarne Ukraina eksportowała nawet 5 mln ton zboża miesięcznie, teraz nie wydostanie się tamtędy z Ukrainy ani jedno ziarno zboża. Aby zapobiec planowi Putina, trzeba by wywozić ukraińskie zboże koleją na zachód, przez Rumunię, Węgry, Słowację i Polskę.

Transport kolejowy zboża przez Polskę

Droga ukraińskiego zboża wiedzie przez polską granicę, na której trzeba je przeładować, albo przynajmniej zmienić w wagonach podwozie, bo w Polsce mamy europejski rozstaw szyn, a na Ukrainie funkcjonuje szerszy o 89 mm, rosyjski. Jest jeszcze możliwość przewiezienia towaru po szerokich torach bezpośrednio do Sławkowa w województwie śląskim, bo Polska ma dawną Linię Górniczo-Siarkową, obecnie zwana linią nr 65, ale i tak tam należałoby przeładować zboże do wagonów z europejskim rozstawem szyn, a następnie dowieźć je do portów w Gdańsku i Gdyni, albo w Szczecinie i Świnoujściu.

Polskie firmy pośredniczące w handlu zbożem są nawet zainteresowane takim rozwiązaniem, bo zboże ukraińskie jest na tyle niedrogie, że nawet po nałożeniu polskiej marży i po dodaniu kosztów transportu, taki reeksport byłby dla nich opłacalny, szczególnie przy dzisiejszych cenach na rynkach światowych. Porty też mogłyby podołać temu zadaniu, bo od lat mają niewykorzystane moce, ale okazuje się, że wąskim gardłem jest PKP. Brakuje bocznic do przeładunku, a sama trasa z południa Polski nad morze też jest problemem.

W normalnych warunkach pociąg z granicy z Ukrainą powinien dojechać nad Bałtyk w kilkanaście godzin. W praktyce jedzie dużo dłużej, rekordzistom zajmuje to nawet 7 dni. Bo remont torów, bo objazd, bo pociąg stoi na bocznicy i czeka na coś. W efekcie załadunek jednego statku wlecze się, a pociąg, który mógłby w tygodniu pokonać kilka razy drogę z południa na północ kraju i z powrotem, pokonuje ją tylko raz, a jak dobrze pójdzie to dwa razy, ale to podobno rzadkość.

Dlatego w marcu z granicy nad Bałtyk przewieziono tylko 40 tysięcy ton zboża, głównie kukurydzy. W kwietniu było już lepiej, bo polska administracja poprawiła kontrolę fitosanitarną na granicy – kontrolerzy pracują teraz 24h na dobę i udało się przewieźć już 80 tysięcy ton. Ale według Komisji Europejskiej do transportu jest 20 milionów ton. Nie tysięcy, tylko milionów. Tyle ma jeszcze zmagazynowane Ukraina i nie może go wywieźć.

Usprawnienie przewozu kolejowego tego zboża przez Polskę zaczyna być sprawą polityczną pierwszorzędnej rangi i to dla całej Europy, mimo to od lutego na kolei nie zmieniło się nic. Na pytanie „dlaczego?” potrafią odpowiedzieć tylko rządowi eksperci od transportu. Albo nie potrafią.

Nie ma zagrożenia zbożowego dla Polski

Niezależnie od politycznego charakteru problemu pozostaje jeszcze ekonomiczny. Czy polskich konsumentów czeka brak chleba?

– Polska jest eksporterem netto zboża – mówi Monika Piątkowska, prezes Izby Zbożowo-Paszowej w Warszawie – i to liczącym się, trzecim co do wielkości w Unii Europejskiej. Tak było przed wojną na Ukrainie i tak jest nadal. Mamy zboża więcej niż potrzebujemy i nawet jeśli tegoroczne zbiory by się nie udały ze względu np. na ewentualną suszę, to i tak krajowe zapotrzebowanie będzie zaspokojone w całości, bo mamy spore zapasy z poprzedniego roku.

– W 2021 r. Polska wyeksportowała rekordowe ilości zboża, a mimo to krajowy rynek był dobrze zaopatrzony i w dodatku zgromadził zapasy. Nie ma żadnego zagrożenia zbożowego dla Polski – dodaje Piątkowska.

I w najbliższej przyszłości na pewno nie będzie, bo nawet gdybyśmy chcieli nagle radykalnie zwiększyć eksport polskiego zboża zmagazynowanego w silosach, aby zarobić na międzynarodowym wzroście cen, to pojawią się te same problemy z przewozem do portów, co ze zbożem ukraińskim. Dlatego zboże z Polski nie będzie wywiezione w nadmiarze, a wzrost cen pszenicy na rynku krajowym jak na razie jest mniejszy niż wzrost cen innych surowców żywnościowych.

Mimo, że ceny pszenicy w Polsce od początku roku poszły w górę o ok. 30 proc. to cena chleba idzie w górę szybciej, nawet o 40-50 proc., a ostatnio minister rolnictwa Henryk Kowalczyk stwierdził, że do końca roku żywność zdrożeje jeszcze bardziej, o kolejne 30 proc.

„Owszem, zdrożeje, ale znacznie więcej niż 30 proc.”, mówi Stanisław Butka, znany piekarz z Poznania i prezes Stowarzyszenia Rzemieślników Piekarstwa RP. „Tylko że to nie ma nic wspólnego z wojną na Ukrainie, ani ze wzrostem cen zboża. Koszt mąki wcale nie ma wielkiego udziału w cenie chleba. Do niedawna miał 40 proc., a teraz to już tylko 20 proc. To dlatego, że dużo bardziej zdrożały inne czynniki. Ceny prądu, gazu, benzyny, koszty wynagrodzeń stanowią większość ceny bochenka chleba, a wszystkie te koszty poszły w górę o kilkadziesiąt procent, a nawet dwukrotnie.”

Stąd podwyżki cen chleba, który w ciągu kilku ostatnich lat zdrożał prawie trzykrotnie. Politycy Platformy Obywatelskiej ogłosili w tym tygodniu w mediach społecznościowych wyliczenie, z którego wynika, że kiedy oni rządzili, to za płacę minimalną można było kupić 1100 bochenków chleba, a w 2022 r. już tylko 670. Wyliczenie jest wykonane przy założeniu, że w 2015 r. pensja minimalna wynosiła 1750 zł, a cena bochenka chleba 1,59 zł, a dzisiaj ten sam chleb kosztuje 4,49 zł, podczas gdy pensja minimalna to 3100 zł.

Jeszcze gorzej jest z innymi rodzajami pieczywa, szczególnie tymi wytwarzanymi na maśle albo z cukrem. „Nie ma ani jednego surowca, który by się utrzymał w starej cenie,” mówi Stanisław Butka, „a przed nami kolejne podwyżki cen energii i wyższy VAT.” I dodaje: „do końca tego roku chleb będzie po 10 zł.” I o rządzie: „ta wojna na Ukrainie z nieba im spadła, bo teraz mają na kogo zwalać”.

Czytaj także: Koszty wakacyjnych wyjazdów poszybował. „Jest bardzo drogo, a będzie jeszcze drożej”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSzantaże, kupczenie, nagłe zwroty akcji. Tak PiS negocjował z Ziobrą
Następny artykułMimo tarcz antyinflacyjnych i wojny na Ukrainie, po 4 miesiącach, budżet z nadwyżką