A A+ A++
  • – Zapraszamy rządzących na Podhale, niech pokażą, jak utrzymać rodziny za kilkaset złotych – mówi jeden z przedsiębiorców
  • – W ludziach jest potrzeba normalnego życia i funkcjonowania. Dzwonią do nas, chcą przyjechać w góry i przyjadą, jak damy im taką możliwość – mówi Sebastian Pitoń, inicjator akcji “Góralskie veto”
  • Na Podhalu tysiące osób żyje z turystyki. Wielu z nich alarmuje, że to ostatni moment, aby uratować góralskie biznesy przed upadkiem
  • – Podhale to turystyczny region, gdzie wielu przedsiębiorców zarabia głównie zimą. To tak, jakby w okresie letnim zamknąć polskie plaże. Po prostu zostaliśmy pozbawieni możliwości zarabiania – mówi prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej
  • – Moim zdaniem wiele osób zdecyduje się na otwarcie (biznesów-red.), bo to nie jest już kwestia zarabiania, to jest już kwestia przeżycia. To dla wielu jest być albo nie być – ocenia Andrzej Pietrzyk, wójt Bukowiny Tatrzańskie.
  • Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Plac pod Gubałówką w połowie stycznia zawsze tętnił życiem. Przy straganach kłębiły się tłumy, organizatorzy kuligów zachęcali turystów do wzięcia udziału w śnieżnym szaleństwie, a kilkanaście minut trzeba było odczekać, aby móc skorzystać z kolejki na Gubałówkę.

– Zima zawsze była dla nas złotym czasem. Ferie, turyści, narciarze. Teraz nie ma nikogo. Może kupi pan oscypka? Jest pan pierwszą osobą, która podchodzi, a mamy już prawie południe – mówi pani Zofia, która pod Gubałówką sprzedaje oscypki i pamiątki.

– A ile osób dziennie coś kupuje? – pytamy.

– Kilka. Czasem kilkanaście. Nawet nie ma co porównywać tego z zeszłym rokiem. Dobrze, że człowiek miał coś odłożone, ale i to się kończy. Bez turystów będzie ciężko – ocenia.

Plac przed Gubałówką

Foto: Dawid Serafin / Onet

Plac przed Gubałówką

Takich osób jak pani Zofia w Zakopanem i okolicy jest tysiące. To właściciele pensjonatów, taksówkarze, właściciele restauracji i ich pracownicy, organizatorzy kuligów, przewodnicy tatrzańscy, właściciele wypożyczalni sprzętu narciarskiego, starsze osoby handlujące oscypkami i wielu innych.

– Emeryturę mam niewielką. Oscypki sprzedaję od dawna. Zawsze to było trochę grosza. Teraz nie ma ich komu kupować. Co z tego, że mogę je sprzedawać, jak nie ma turystów – mówi pani Krystyna, którą spotykam … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPolski Facebook już jest. Ma łączyć “wolnych i niezależnych Słowian”
Następny artykułSpecjalistyczny samochód dla Domu Pomocy Społecznej w Nowej Dębie [zdjęcia[wideo]