Epidemia wpływa na zwyczaje zakupowe. Wiosną rzuciliśmy się na maseczki, później na płyn do dezynfekcji. Teraz hitem są pulsoksymetry. Rynek korzysta, a kupujący?
Po boomie na maseczki czy płyn do dezynfekcji, przyszedł czas na pulsoksymetry.
Nie jest to żadna nowa technologia, a po prostu urządzenie służące do pomiaru nasycenia krwi tlenem. Najpopularniejsze są pulsoksymetry napalcowe. Głównie ze względu na niższą cenę. Można je kupić w aptece, czy internecie. Najtańsze można sprowadzić z Chin, a te, które mierzą też np. ciśnienie czy wykrywają arytmię, to już wydatek rzędu ok. 600 zł. Są nawet smartwatche z funkcją pomiaru saturacji, ale zbadamy ją również… niektórymi smartfonami. Skąd w ogóle nagły popyt na pulsoksymetry?
Minister zdrowia Adam Niedzielski zapowiedział w ubiegłym tygodniu, że część pacjentów zakażonych koronawirusem, którzy nie mają objawów lub lekko przechodzą infekcję, otrzyma takie urządzenie. Jednak zainteresowanie nimi rosło już wcześniej. Jak wynika z danych Ceneo — od połowy października widać kilkukrotny wzrost.
— Widać, że pierwsze delikatne wzrosty w ruchu rozpoczęły się w połowie miesiąca, około 15 października (o 1594 proc. — red.) — przyznała Katarzyna Jędrachowicz, PR manager porównywarki cenowej Ceneo.pl. — Kolejne wzrosty nastąpiły 21 października (ponad 400 proc.) i strzał 2 listopada spowodowany — dodaje.
Ten „strzał” z 2 listopada to skok o 1777 proc. w porównaniu do poprzedzającego tygodnia i wzrost aż o 35493 proc. w porównaniu do ruchu z 2 października.
A to wszystko poskutkowało naturalną reakcją rynku – ceny skoczyły. I choć same urządzenia to świetny sposób na pomoc w diagnostyce, to okoliczności, w jakich wystąpiło to zainteresowanie, są po prostu złe.
— Człowiek funkcjonuje według potrzeb. Zgodnie z piramidą Maslowa potrzebą najniższego szczebla jest egzystencja, przetrwanie, bezpieczeństwo — mówi dr Waldemar Kozłowski, ekonomista z UWM. — W ludziach odezwały się potrzeby przetrwania, bo czują zagrożenie życia. To powoduje, że kupią wszystko, co będzie związane z poczuciem bezpieczeństwa. Ale z poczuciem, a nie z faktycznym bezpieczeństwem, bo te zakupy dają im właśnie tylko takie poczucie — podkreśla.
— Jest to powiązane z psychologią rynku, gdzie jesteśmy w stanie zapłacić każdą cenę, żeby wyzdrowieć. Rynek wykorzystuje sytuację, bo sprzedaje produkty, które wcześniej nie schodziły. Przy poczuciu bezpieczeństwa praktycznie nikt nie kupował maseczek czy płynów do dezynfekcji, a patrząc na giełdę zauważyłem, że firmy produkujące maseczki itd. mają po kilkaset procent wzrostu cen akcji. To normalne zachowania ekonomiczne. Zarówno ze strony sprzedających, jak i kupujących — dodaje dr. Kozłowski. — Nie wytłumaczymy ludziom, że takie zakupy często nie są im potrzebne. Tak samo zachowujemy się przy stresie — idziemy sobie coś kupić. Udowodniono, że osoby z problemami bardzo chętnie chodzą na zakupy, bo to sprawia, że lepiej się czują — przypomina dr Kozłowski.
Olsztyńskie apteki przyznają, że zainteresowanie urządzeniem jest spore.
— Czekamy na dostawę — słyszymy w jednej z aptek na olsztyńskich Jarotach. — Najmniejsze modele kosztują mniej więcej 120-150 zł.
A farmaceutka z Nagórek przyznaje: — Nie mamy już pulsoksymetrów. I w najbliższym czasie ich nie będzie.
Niektóre olsztyńskie apteki nie sprzedawały pulsoksymetrów, ale nie zamierzają ich też zamawiać.
Tymczasem Poczta Polska opracowała z Ministerstwem Zdrowia procedury doręczania pulsoksymetrów do osób z COVID-19. Pierwsze urządzenia trafią do Małopolski. Urządzenia będą doręczane przez kuriera lub listonosza Poczty w standardzie D+1, czyli następnego dnia po otrzymaniu adresu pacjenta z systemu MZ. Osoba oczekująca na pulsoksymetr otrzyma SMS-a z informacją o wysłaniu przesyłki oraz z kodem PIN. W zestawie będzie też koperta zwrotna. Pacjenci, którzy zakończą swój proces leczenia i zostaną uznani za ozdrowieńców, po zgłoszeniu w systemie teleinformatycznym, będą za pośrednictwem Poczty odsyłać urządzenie. Będzie ono odbierane w specjalnej kasecie, a następnie dezynfekowane i wysyłane do kolejnej osoby wskazanej przez lekarza podstawowej opieki zdrowotnej.
Paweł Jaszczanin
***
Dołącz do nas!
“Maseczka to znak solidarności”. To nasza kampania społeczna związana z koronawirusem. Zachęcamy wszystkich do wysyłania zdjęć w maseczkach! Będziemy je publikować na gazetaolsztynska.pl i w Gazecie Olsztyńskiej. Nie dajmy się zarazie. Żyjmy normalnie, ale “z dystansem”.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS