A A+ A++

Najpierw uderzyła w nich pandemia. Po niej przyszły remonty i drożyzna. Problemy wciąż się mnożą. W Łodzi upadają kolejne lokale, a ich właściciele muszą szukać nowej pracy. Choćby na taksówce.

Ostatnie lata to bardzo trudny czas dla łódzkiej gastronomii, a nic nie wskazuje na to, że będzie lepiej. Z kulinarnej mapy Łodzi znikają kolejne punkty. Nawet w centrum miasta widać coraz więcej pustych witryn. Jeszcze nie tak dawno dobijała ich pandemia, wciąż problematyczne są ciągnące się w nieskończoność remonty, a teraz właściciele klubów, pubów i restauracji martwią się wszechobecną drożyzną.

– Ceny podnoszę stopniowo, kiedy już nie mam wyjścia, o symboliczną złotówkę, tak żeby nie było to aż nazbyt mocno odczuwalne dla klienta. Zawsze miałem konkurencyjne stawki, co przyciągało ludzi. Staram się jak mogę, żeby tak zostało, ale ledwie przetrwaliśmy pandemię. Tak jak wszyscy, boję się co będzie dalej – mówi Jarosław Zygmanowski, właściciel pubu “Grzałka 55”, mieszczącego się przy ul. Piotrkowskiej.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSchowaj się przed upałami. Tymi sposobami zyskasz ulgę w domu
Następny artykułSiatkarskie zmagania na plaży