A A+ A++

Jest coś bardzo szlachetnego w samobójczej śmierci pszczoły, która w obronie własnej i swojej królowej zostawia żądło (oraz znaczną część wnętrzności) w skórze potencjalnego zagrożenia, w końcu tyle razy większego i bardziej niebezpiecznego od niej. Jednak gdy przyjrzymy się bliżej faktycznej anatomii pszczoły i jej behawiorowi oraz odstawimy na bok antropomorfizację tych owadów, istnieje ryzyko, że grubo się rozczarujemy. W istocie to my jako ssaki, a właściwie budowa naszej skóry w połączeniu z zakrzywioną budową żądła pszczoły powoduje tak nieszczęsny koniec każdego z bliższych spotkań. Delikatne ciało owada nie może równać się z twardą, elastyczną barierą, jaką stanowi nasza skóra i przy próbie ucieczki jego kawałek zostaje oderwany od reszty. Pszczoła miodna nie spodziewa się swojej śmierci (w końcu żądlenie innych owadów uchodzi jej zupełnie na sucho) podobnie jak my nie spodziewamy się bolesnych użądleń. Mimo, że to wytłumaczenie napawa nieco mniejszym entuzjazmem niż rzewna historia o poświęceniu i odwadze, należy wziąć pod uwagę, że cenimy pszczoły sympatią za szereg innych cech, w tym za łagodność, dzięki której niesprowokowany owad zostawi nas w spokoju.

Pszczoła miodna podczas zbierania nektaru. Źródło: shutterstock

  1. Pszczoła miodna: wiele składowych superorganizmu
  2. Efektywność pszczoły za cenę empatii
  3. Medialne zamieszanie wokół pszczół

Pszczoła miodna: wiele składowych superorganizmu

Sympatia, jaką gatunek ludzki darzy pszczoły pokrywa się z ich przyjaznym dla ludzkiego oka wyglądem. Ich okrągły kształt wynikający z mniej widocznego przewężenia między tułowiem, a odwłokiem, ciało pokryte puchatym meszkiem oraz miodowe ubarwienie sprawia, że wyglądają delikatnie i niewinnie, niczym miniaturowe pluszaki. Szczególnie jeśli porównamy je do ich znienawidzonych kuzynek os, których drapieżna natura odzwierciedla się także w fizjonomii. Któż z nas nie zna określenia „talia osy”?.

Istotna różnica między pszczołami i osami tkwi także w kształcie skrzydeł – chociaż oba gatunki należą do rzędu błonkoskrzydłych (Hymenopterans) i posiadają 2 pary skrzydeł, to te u osy będą wąskie i ciemnożółte, z kolei pszczele – szerokie i rozłożyste; oraz wielkości – pszczoła robotnica osiąga zwykle 12-15 mm, tymczasem osa nawet do 25 mm. By mówić jakkolwiek o biologii pszczoły miodnej, czyli Apis Mellifera należałoby ten złożony organizm podzielić na pewne frakcje. Wspomniana wcześniej morfologia pszczoły tak naprawdę dotyczy tylko jednego typu osobnika – robotnicy, czyli takiego, z którym każdy z nas stanął oko w oko niezliczoną ilość razy – nie tylko ze względu na ich mobilność, ale także dlatego, że stanowi ponad 99% populacji ula. Jeśli zbierzemy się na odwagę, by zajrzeć do środka, możemy znaleźć członków dwóch innych kast: trutnie, czyli wielkookie, okrągłe kształtem samce, nieco większe od rozpoznawalnych robotnic; oraz Jej Wysokość – królową, a właściwie Matkę – nie da się jej pomylić z nikim innym, dzięki okazałemu rozmiarowi bezwłosego odwłoka, który sprawia, że jej skrzydła wydają się krótkie. Chociaż obecnie gniazda pszczół miodnych kojarzą nam się z tymi sztucznie wybudowanymi przez człowieka, w naturze pszczoły korzystają z jaskiń, pustych drzew, a w miejscach o ciepłym klimacie potrafią nawet budować odsłonięte, wiszące owalne struktury wyglądające rodem jak z bajek dla dzieci. Ich wnętrze zbudowane jest z pszczelego wosku – substancji produkowanej przez specjalnie przystosowane do tego gruczoły umiejscowione po brzusznej stronie ciała robotnic. Z wosku powstają struktury zwane plastrami miodu złożone z wielu małych, regularnych heksagonalnych komórek. Komórki, jak można się domyślić służą jako przechowalnie – jedzenia, czyli miodu i pyłku (tutaj warto dodać, że pszczoły w istocie odżywiają się miodem – jest to w teorii oczywisty, ale często pomijany fakt), jak również dorastającego potomstwa – larw i poczwarek. A na te ostatnie potrzeba dużo miejsca, bo mimo, że tylko jedna samica – matka jest „uprawniona” do składania jaj w gnieździe, potrafi znieść ich dziennie nawet do 3000, każde w oddzielnej komórce. Z jaj zapłodnionych w czasie godowego lotu królowej przez trutnie (koniecznie z obcego gniazda) rozwijają się po 15-16 dniach nowe królowe lub po 21 dniach robotnice. Nie jest to jednak przypadkowy proces – tylko larwy karmione wyłącznie mleczkiem pszczelim mogą przepoczwarzyć się nowe matki. Z niezapłodnionych zaś jaj po 24 dniach rozwijają się haploidalne samce – trutnie. Po przejściu pełnego cyklu rozwojowego zdarza się, że w ul staje się ciasny – na szczęście pszczoły są przygotowane także i na to. W takim przypadku królowa razem z grupą robotnic odlatuje w postaci roju, by znaleźć miejsce na kolejne gniazdo i ustępuje miejsce w starym swojej następczyni.

Pszczoły i królowa. Źródło: shutterstock

Efektywność pszczoły za cenę empatii

Niesamowita organizacja i posłuszeństwo, jakim odznacza się społeczność pszczół od wieków stanowiła przedmiot fascynacji i nawiązań do ludzkiej struktury społecznej. Badania nad społecznymi owadami dały początek nowej dyscyplinie naukowej, czyli socjobiologii, która z kolei nadała nazwę zespole cech, które charakteryzują społeczne owady, czyli tzw. eusocjalność.

Eusocjalne owady charakteryzuje podział pracy ze specjalizacją małej ilości płodnych osobników w kierunku stricte rozmnażania, w czasie gdy osobniki innych grupy są sterylne i oddane czynnościom „altruistycznym”; wychowywanie młodych w ścisłej kooperacji oraz podobieństwo członków tej samej grupy. Gdy przyjrzymy się więc funkcjonowaniu rodziny pszczół, próba zastosowania tych samych metod w ludzkim społeczeństwie wydaje się pomysłem z antyutopijnej powieści sci-fi. Nie da się jednak zaprzeczyć jej geniuszowi – każda grupa i każdy osobnik danej grupy ma ściśle wyznaczony cel, kontrolowany przez szereg czynników, w tym feromony wydzielane przez samą królową, porę roku, a nawet wiek osobników z dokładnością do dnia. System ten ma mało wspólnego z wcześniej wspomnianym altruizmem czy wolną wolą, ale jest wytworem biologicznej ewolucji, a harmonia i zgodność w jakiej działają pszczoły oraz inne eusocjalne owady sprawiła, że ich społeczność zasłużyła sobie na miano określenia „superorganizmu”. Oczywiście najważniejszą jego składową jest królowa matka – jej główną rolą jest składanie jaj, ale także kontrola robotnic za pomocą feromonów (które między innymi pozbawiają resztę osobników zainteresowania rozmnażaniem). Co ciekawe, wbrew powszechnej opinii królowa posiada sprawne żądło, używa go jednak głównie w celu pozbycia się rywalek zaraz po przepoczwarzeniu. Lista zadań trutni, czyli haploidalnych samców jest jeszcze krótsza i tak naprawdę ogranicza się wyłącznie do zapłodnienia matki. Ich obecność w gnieździe jest tolerowana tak długo, aż spełnią wymaganą funkcję, krótko po czym są skazywane na banicję poza gniazdem i śmierć głodową. Osobnikami odpowiedzialnymi za wszystkie inne obowiązki są rzecz jasna robotnice. Pełnią one rozmaite funkcje, zaczynając od prac porządkowych, budowę gniazda, opiekę nad młodymi, poprzez zbieranie pyłku i nektaru, kończąc na obronie gniazda przed rywalkami. W tej właśnie funkcji obronnej wspierają je przekształcone z narządów rozrodczych żądła. Wspomniana przeze mnie wcześniej biologiczna ewolucja dotyczy też sposobu porozumiewania pszczół. W 1973 roku niemiecki naukowiec Karl von Frisch otrzymał nagrodę Nobla między innymi właśnie za badania behawioralne subtelnej sztuki komunikacji tych owadów. Von Frisch udowodnił, że pszczoły posługują się złożonym systemem przekazywania informacji, używając do tego ruchów ciała, zwanych pszczelim tańcem. Okrężne ruchy miały wskazywać, że pokarm znajduje się z bliskiej odległości od gniazda, im bardziej energiczne ruchy, tym bogatsze źródło pożywienia. Ruch przypominający potrząsanie odwłokiem z kolei miał znaczyć, że pokarm znajduje się dalej. Dodatkowe, subtelne zmiany w tańcu miały także informować o kierunku, w którym należy szukać pożywienia. Wszystkie te informacje robotnice zapamiętują na podstawie położenia słońca oraz pola magnetycznego Ziemi.

Rój pszczół. Źródło: shutterstock

Medialne zamieszanie wokół pszczół

W ostatnich latach w mediach ogromnym echem odbiła się wieść o potencjalnie wymierających pszczołach. Zagrożenie, jakie niesie ze sobą utrata pszczół jest łatwo zrozumiałe nawet dla laika w tej dziedzinie, co sprawiło, że temat stał się nadzwyczaj chodliwy i rozprzestrzenił się jak wirus, przyczyniając się do promowania pszczelarstwa jako modnego trendu, który przy okazji ratuje ginący gatunek. Niestety wśród pustych haseł „Save the bees”, które wkrótce, o ironio, pojawiły się na koszulkach w „sieciówkach” znikła gdzieś istota problemu. Pszczoła miodna hodowana przez ludzi jest tak naprawdę udomowionym owadem – zwierzęciem hodowlanym, utrzymywanym w celach ekonomicznych. Stanowi maleńki odłam rodzimych, dzikich gatunków zapylających, które są obecnie zagrożone nie tylko przez zmianę klimatu, ale także przez to, że ich nisza ekologiczna jest zajmowana przez pszczoły hodowlane. Dodatkowo w wyniku ograniczonej uwagi jaką poświęcają media innym gatunkom niż pszczoły miodne, zasoby finansowe, które mogłyby być przeznaczone na ich ochronę przekazywane są na rzecz hodowli.

W trzyletnim eksperymencie przeprowadzonym na temat wpływu sztucznej hodowli pszczoły miodnej na strukturę zapylania i efektywność rozmnażania roślin udowodniono, że pszczelarstwo zmniejsza bioróżnorodność dzikich zapylaczy, poprzez konkurencję o pokarm oraz mniejszą efektywność pszczół hodowlanych w zapylaniu preferowanych przez dzikie gatunki roślin. Nie jest zaskoczeniem, że dominacja jednego, sztucznie wprowadzonego do środowiska gatunku wpływa negatywnie na stabilność ekologiczną, ale dotychczas nie zdawano sobie sprawy ze skali tego zjawiska. Mimo że z początku mogłoby się wydawać, że medialna uwaga, jaką dostają pszczoły miodne stanie się bramką do ochrony innych gatunków, statystyki pokazują, że ta sława przynosi środowisku więcej szkód niż zysku.

Chociaż pszczelarstwo okazało się wątpliwym sposobem na pomoc pszczołom i ich kuzynom, wciąż istnieją sposoby na wspieranie środowiska bez zbytniej ingerencji w jego funkcjonowanie. Sadzenie roślin miododajnych przez cały okres wiosny i lata, stosowanie naturalnych nawozów oraz zapewnienie źródła wody dzikim zapylaczom w naszych ogrodach to proste sposoby na wsparcie populacji tych gatunków bez zaburzania ich różnorodności.

Ekologia.pl (Urszula Ziniewicz Kacper Kowalczyk)

Bibliografia

  1. Kilani M. ; “Biology of the honeybee”; Colin M.E. (ed.), Ball B.V. (ed.), Kilani M. (ed.). Bee disease diagnosis. Zaragoza : CIHEAM, 1999. p. 9-24 (Options Méditerranéennes : Série B. Etudes et Recherches; n. 25);
  2. Rohrseitz, K.; Tautz, J. 1999. ; “Honey bee dance communication: Waggle run direction coded in antennal contacts?”; Journal of Comparative Physiology A. 184 (4): 463–470.;
  3. Koning, Ross E., Plant Physiology Website. 1994. ; “Honeybee Biology”; data dostępu: 2021-01-11
  4. “https://www.scientificamerican.com/article/the-problem-with-honey-bees/”; data dostępu: 2021-01-11
  5. Valido, A., Rodríguez-Rodríguez, M.C. & Jordano, P. 2017. ; “Honeybees disrupt the structure and functionality of plant-pollinator networks. ”; Sci Rep 9, 4711.;
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNa odnowę wsi i niewielkich miast – na wnioski czekamy do piątku
Następny artykułKomfortowy podjazd. O czym warto pomyśleć przy jego budowie?