Polscy pszczelarze przegrywają na rynku z miodem “technicznym” i zamykają pasieki. Miód ze Wschodu jest tańszy, a z drugiej strony import jest konieczny, bo zbiory z rodzimych pasiek nie są w stanie całkowicie zaspokoić zapotrzebowania polskich konsumentów.
Według danych Polskiego Związku Pszczelarskiego w Polsce jest ok. 75 tysięcy aktywnych pszczelarzy, z czego 40 tys. ma zezwolenie powiatowego lekarza weterynarii na sprzedaż miodu i innych produktów pszczelarskich. Około 5 tysięcy zajmuje się rolniczym handlem detalicznym.
Z szacunków Unii Europejskiej wynika, że jedna pszczela rodzina wytwarza w ciągu sezonu miód o wartości ok. 5 tys. zł. Mamy ich w Polsce dwa miliony, co oznacza, że nasza gospodarka zawdzięcza pszczołom 10 mld zł rocznie – oszacował w rozmowie z PAP prezydent Polskiego Związku Pszczelarskiego (PZP) Tadeusz Sabat.
Miody ze Wschodu podbijają Polskę
Jak podaje portal dlahandlu.pl, wielu pszczelarzy rezygnuje ze swojej działalności, ponieważ nie ma rynku zbytu na polski, wysokiej jakości miód (ale też i droższy). Polscy pszczelarze przegrywają na rynku z miodem “technicznym” ściąganym ze Wschodu.
– To głównie małe pasieki, skalę problemu będziemy mogli ocenić tak naprawdę za kilka miesięcy, kiedy dostaniemy pełne informacje o tym, ile pszczelich rodzin zostało przygotowanych do zimowli – mówi portalowi dlahandlu.pl Przemysław Maciąg, członek zarządu Wojewódzkiego Związku Pszczelarskiego w Szczecinie. – Mogę natomiast już dzisiaj potwierdzić problemy na postawie mojego koła. Jeszcze rok temu było to około 1 500 pszczelich rodzin, obecnie jest ich zaledwie około 1 000, mówimy więc tu o jednej trzeciej mniej na krótkiej przestrzeni czasu – dodaje.
– Ukraina jest tylko pośrednikiem, to miody pochodzące często z Chin i Turcji, miody kiepskiej jakości. […] Te miody negatywnie wpływają też na polski rynek. Cena tych miodów jest bardzo niska, wielu nieuczciwych handlarzy kupuje je i sprzedaje jako produkty polskie, wprowadzając w błąd konsumentów – mówi Maciąg.
I to pomimo zmian w prawie. W kwietniu z etykiet zniknęły sformułowania takie jak “mieszanka miodów pochodzących z UE i niepochodzących z UE”, “mieszanka miodów pochodzących z UE” lub “mieszanka miodów niepochodzących z UE”. Zostały one zastąpione obowiązkowym oznaczeniem kraju lub krajów, w których miód został zebrany.
Krajowe zbiory będą mniejsze
– Zawirowania pogodowe z początku roku sprawiły, że konieczna była zmiana przewidywań dotyczących poziomu zbiorów. Spodziewamy się, że w tym roku krajowa produkcja miodu może spaść nawet o 20-30 proc. w porównaniu do lat ubiegłych. To o tyle niepokojące, że już teraz zbiory z rodzimych pasiek nie są w stanie całkowicie zaspokoić zapotrzebowania polskich konsumentów, co jest jednym z powodów sprowadzaniem surowca z innych części świata – tłumaczył z końcem maja Przemysław Rujna, Sekretarz Generalny Polskiej Izby Miodu.
Szczególnie trudna sytuacja może być w przypadku popularnych miodów odmianowych, takich jak akacjowe czy rzepakowe, więc polscy producenci będą musieli wspomóc się importem – dodał Rujna.
Z danych Instytutu Ogrodnictwa wynika, że Ukraina i Chiny odpowiadają za blisko 90 proc. importu miodu do Polski. Jest on średnio trzykrotnie tańszy od miodu pochodzącego z UE.
Oprac. JM
Publikacja zawiera linki afiliacyjne.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS